Poranek
Właściwie z wielu przyczyn mam powody do niezadowolenia. Jestem już zmęczony tym, że moi znajomi mają problemy. To nie znaczy, że nie chcę z nimi być w tym czasie, czy ich słuchać, próbować im pomóc. Chcę. I to bardzp. Tylko wtedy wiem, że naprawdę jestem im potrzebny. Ale czasem mam wrażenie, że oni sami nie chcą sobie pomóc.
Poza tym to wszystko tak się nagle zebrało… Napaleni, Paweł, Rafał.
Piszę tak rano, bo właśnie był u mnie Paweł. Wpadł koło 4. Obudziła mnie poczta głosowa „Nie, to nie może być poczta. Odbierz… Musisz odebrać”. Od razu oddzwoniłem. Paweł był już dwie minuty od mojego bloku. I przyszedł.
Posiedział do 5:45. Akurat więc mam czas na napisanie tego wszystkiego zanim powinienem wstawać.
No ma problem, ma. I choć zabraniałem mu porównywać jego sytuację do tej, w jakiej ja byłem niemal rok temu w związku z naszą relacją… to ma słuszność widząc w niej pewne cechy wspólne. I wiem, że go boli, że się wkurza, że nie wie „co powinien zrobić”. Wiem. No wiem. Ale ja mu tego nie powiem, bo ja też nie wiem. Jedyne, co mogę, to po prostu być, gdy tego potrzebuje.
I Pawle, naprawdę nie ma za co. Po co ludziom byłaby znajomość ze mną, gdyby czasem nie mogli do mnie wpaść?
A poza tym – choć cały czas myślę o wizycie zakończonej kwadrans temu – wczoraj nie miałem zajęć i strasznie mnie to… w sumie to nie wiem. Czy zezłościło? Nie… Rozbawiło? Trochę tak. No bo postanowiłem opuścić pierwszy poranny wykład w ramach protestu za to, że tydzień temu prowadząca nie dojechała. Poszedłem na 10, a tutaj – nie ma zajęć! Posiedziałem więc chwilę w czytelni, czekając na dyżur kierowniczki na dziennikarstwie i poszedłem do niej. Mam oficjalną karteczkę ze zgodą na przeniesienie się od pani Jadę-Do-Ti-Wi.
Potem wróciłem do domku, opuszczając wykład i wróciłem znów na 14, żeby dowiedzieć się, że… nie ma zajeć! No już dajcie se spokój. Człowiek lektury przeczytał akurat, gotów przyszedł na zajęcia o 10 ze ślicznym Panem M., a tu takie niespodzianki!
Wyciągnąłem Moni na kawę a potem pojechałem na korki. Byłem za wcześnie, więc wysiadłem dwa przystanki wcześniej i pospacerowałem trochę.
O 18:30 byłem umówiony z Rafałem Zakochasiem w Samych Fusach. Poszedłem, zdążyłem, byłem nawet przed czasem. Nie wiem, ile siedzieliśmy – w każdym razie dość długo. To znaczy na tyle długo, że Rafał mi wszystko opowiedział, wyjaśnił. Ze swojej perspektywy. Cieszę się, że chciał mi to powiedzieć. No w końcu od tego jestem.
Nie wiedziałem jak się zachować na koniec. Bo byłem w toalecie, a on w tym czasie zapłacił za nas. I nie wiedziałem, czy pytać ile mam mu oddać, czy nie… Och jakoś tak dziwnie, niesprecyzowanie. I nie zapytałem.
Potem odebrałem gazetę z drukarni. Jest sexi!
Wygląda fajnie, ma niezłą jakość i strasznie mi się to podoba. Wieczorem i w nocy napisałem regulamin koła naukowego, wniosek o rejestrację, takie tam duperele. Sporo bzdurek po prostu :)
I gdyby nie gazeta, to nie poszedłbym dzisiaj do szkoły teraz. Odpuściłbym sobie poranne zajęcia, bo są rzeczy ważniejsze niż ćwiczenia z najnowszej historii Polski, prawda? Ale i tak muszę być, żeby powiesić plakaty, zanieść gazetę, załatwić duperele. Więc idę. Choć obawiam się, że mogę dziś umrzeć…
Z drugiej strony: nie, co ja gadam! Przeżyję, bo minimum wyrobiłem. Spałem ponad 3 godziny – prawie 4 wręcz, więc jest okej.
Założyłem sobie drugiego bloga. Takiego innego. Trochę dla żartu. Trochę z powodu narcyzmu jakiegoś. A trochę dlatego, żeby móc pisać totalne bzdury. I wszystkich wiernych czytelników uspokajam – tutaj nadal będę pisał, bo przecież jestem Ciocia Duży eF :) A tam mam na chwilkę, żeby się powygłupiać, pośmiać. Nie dam więc Wam adresu.
A tak wracając… Kurcze, strasznie mi szkoda Pawła. Bo widzę, co się dzieje i jak to się dzieje. Kilka razy pytał, czy to żałosne.
Nie. To życie. Nie będę się na ten temat rozpisywał, bo nie jest to miejsce na wkraczanie w sprawy Pawła, ale… robię chociaż tyle, że jestem do dyspozycji. Nawet na klatce schodowej i nawet w samych majtkach i koszulce.
W sumie to zgłodniałem. Za 7 minut pobudka.
Miłego dnia sobie życzę :) I duuuużo kawy ;)
trochę narcyzmu??
hmm.. :P
narcyzm jest wszechobecny :p
no i czuje sie wyróżniony.
nie umiałbym funkcjonować gdybym spał tak krótko.
-> rasmus
każdy go ma.
-> niewyzyty
z wszechobecnością przesadzasz.
czuj się. słusznie.
a ja funkcjonuję :D
ale niektórzy mają go stanowczo za dużo :P
dzięki :-) Czekam na obiecankę :P
jestem narcyzem
to takie.. modne ;]
no to wlasnie testujemy Opere Mini na komorce Tomka… i wygląda to na prawdę obiecująco – nigdy więcej bez internetu :) pozdrawiamy