Długo nic nie pisałem.
Bo chciałem mieć pewność, że wszyscy przeczytają poprzednią blotkę. Bo ona dla mnie w tym momencie jest bardzo ważna. I wiem, że sporo osób, do których chciałem nią trafić – zapoznało się z nią. Szkoda tylko, że – a już to wiem – nie wszyscy zrozumieli i wciąż wmawiają sobie, że to pewno nie do nich.

Nie jestem nikim ważnym ani wyjątkowym, żeby dawać rady. Wręcz tego nie lubię.
Nie lubię też oceniania. Bo jak się kogoś ocenia, to znaczy, że albo zna się Jedyną Prawdę w danej kwestii, albo jest się na tyle kimś niezwykłym, że można spojrzeć na całą sprawę z góry. Mówiąc o kimś „prostaku” ma się tak naprawdę na myśli, że ten ktoś jest prostakiem, osoba mówiąca zaś dawno wyzbyła się tej cechy i dlatego może zauważać ją u innych. To banalny przykład, ale dobrze obrazuje to, co chciałem powiedzieć. Bo takie ocenianie rodzi poczucie wyższości. Rodzi pychę.
A Jej Perfekcyjność nie może być pyszna.

Tydzień nie był jakoś szczególnie wyjątkowy. Owszem, wydarzyło się kilka rzeczy, doszło do mnie kilka istotnych, czy wręcz kluczowych informacji, ale że nie dotyczą bezpośrednio mojej osoby, to nie ma sensu, żebym o nich pisał tutaj. Nie czas, nie miejsce. Wszystko i tak wyjdzie prędzej czy później. A powodem tego nie będzie fakt, że ja o czymś wiem.

Studia to śmieszne miejsce. Lenię się, odpoczywam, udaję. Nie poszedłem na jakieś kolokwium, bo to był pierwszy termin a ja chciałem pogadać ze znajomymi. Są wyniki jakiegoś egzaminu poprawkowego, ale nie poszedłem na ich ogłoszenie, bo mi się nie chciało. To chyba zakrawa na olewczy stosunek do studiowania, co?
No cóż, trudno. Uważam, że są ważniejsze sprawy w moim życiu niż ocena z podstaw badań społecznych.

W czwartek byłem z Napalonymi na kawie. I to o tyle dziwne, że my rzadko możemy znaleźć czas na spotkanie się w tygodniu – żeby każdemu pasowało. Ale jednak się udało! I oczywiście najpierw z Jego Facetem byłem w Eufemii (chciałem mu pokazać, ale się wkurzył, bo wyjątkowo miał ochotę na piwo a tam nie ma…), potem dołączył do nas Napalony i poszliśmy do Między Nami. Wszystko ładnie, cacy aż tu nagle, chwilę po naszym wejściu, pojawia się Bartek. Czyli taki młody pan, którego spotykam co sobotę w Utopii i się na niego gapię. Tak, ten o którym pisałem kilka razy, że jak zwykle zaspokajałem się estetycznie poprzez oglądanie go w tańcu.
Mocne postanowienie: nie chodzić więcej do Między.

Z Moni trochę czasu spędziłem, w piątek obiad jedliśmy w Eufemii i w ogóle mamy niezły kontakt. Za to wciąż ubolewam, że z Il jakoś nie mamy czas się spotkać. Różnie zajęcia mamy, korki przecież też poza tym ona wciąż jest spod Warszawy a nie z Warszawy. A to jednak spora różnica. Na inne imprezy też chodzimy… Nie podoba mi się to.

A mój podopieczny Dominiki chciał mnie wychujać, za przeproszeniem. Bo ja mam z nim w tygodniu dwa razy po półtorej godziny. Pyta mnie ostatnio, czy możemy teraz spotykać się tylko na godzinę… Mówię, że no dobrze, oczywiście. Ale wiem, że mi to nie odpowiada, bo jadę do niego daleko na Bemowo a pół godziny mniej oznacza, że mi się to mniej opłaca. Więc przy wyjściu rzuciłem mimochodem jego mamie, że on teraz zadecydował, że tylko godzinę.
Ona zaś rozdarła się w niebogłosy. I spoko. Mam dwa razy po półtorej godziny.

W piątek wieczorem Napaleni wpadli. Atmosfera między nimi chyba napięta, ale oglądaliśmy film „AEon Flux”. Średni.
W ogóle ostatnio nie rozumiem jak ludzie mogą się podniecać filmami pewnymi. „AEon” był marny. Fakt, że mieliśmy dodatkowe utrudnienie w postaci dziwnego dźwięku, który – jak się potem okazało – był skutkiem zdjęcia z warstwy dźwiękowej przez jakiegoś sprytnego pirata dubbingu rosyjskiego. Ale i poza tym film polegał raczej na popisaniu się efektami specjalnymi. I to naciągane niedomówienie, że wraz z DNA ludzie przenoszą swoje wspomnienia… Ble…

No, chyba że ja się jakiś cyniczny zrobiłem. Bo osławiony „Brokeback Mountain” też nie zrobił na mnie jakoś wielkiego wrażenia. Ot, romans jakich wiele. No fakt, grało go dwóch facetów, co może być nieco szokujące dla niektórych, ale szokujące nie oznacza piękne czy dobre, prawda? I NIE CHCĘ widzieć w komentarzach wypowiedzi na temat tego, jakie jest wasze zdanie o tym filmie.

Aha! I żebym nie zapomniał – MUSICIE kupić nowy miesięcznik JOY :)
Horoskop wymiata! Jakby co – jestem baran. Zobaczcie, bo jest napisane nawet kiedy będę miał seks i kiedy będę „Queen of the day” – super!

No a wczoraj miałem koreczki najpierw, potem znalazłem tanią drukarnię dla mojej gazety (bardzo tanio, bardzo mi się to podoba) a potem sprzątałem mieszkanie. Calusieńki dom tak oprzątnąłem, bo przecie wieczorem goście! Zrobiłem ciasto. Szarlotka babci Hani – tak się nazywało. Goście to się ciut wprosili w sumie :) Bo jak gadałem raz z DJ Ma… yyyy… znaczy się z Łukaszem od Marcina i wypomniałem im, że nie mają czasu żeby odbyć ze mną umówione spotkanie, to stwierdził ów Łukasz, że oni w sumie to mogą do mnie wpaść na jakieś ciasto. No i w ten sposób się z nimi umówiłem na sobotę. To była jedyna możliwosć, żebym mógł się z nimi zobaczyć. A wiadomo, że ciocia lubi spotykać się z rodziną.
Szarlotka wyszła ślicznie. Tzw. po wyjęciu z piecyka wyglądała bosko. A potem musiałem ją pokroić i już mi smutno było, bo tak śliczny widok zepsułem. Wyszła chyba niezła nawet.

Chłopcy wpadli koło 22. Prawie godzinę później zjawili się Napaleni. Nieco byli nawaleni. Sobie zrymowałem.
Mieliśmy iść do Barbie najpierw, ale ja już wtedy wiedziałem, że nici z tego. Wypili więc jakąś wódeczkę, potem jakieś drineczki i byłoby jeszcze winko, ale nam się ostatnio złamał krokociąg podarowany na Święta przez sąsiadkę, od której kiedyś pożyczaliśmy no i nie było jak otworzyć. Z tej też przyczyny zamówiliśmy dwie taksówki, które Łukasz określił mianem Night Drivers. Pan co chwilę odbierał telefon, kończąc rozmowę słowem „Nara”. I był dresem. I jechał 110 km/h. A ja siedziałem obok i byłem przerażony jego interpretacją przepisów o ruchu drogowym.

Dotarliśmy bowiem przed drugą do Utopii. Danielowi oczywiście dostało się kawałek ciasta na osłodę wieczoru. Zjadł, chyba smakowało. Sama zaś impreza była raczej średnia. Muzyka taka ciut nie teges. Ludzi nawet sporo, ale cosik nie tak było. Napaleni jak zwykle odstawiali jakieś sceny, ale to standard. A ja w pewnym momencie sflaczałem.
I stałem. I patrzyłem.

Nietaktem byłoby pominięcie informacji o tym, że w U był też Paveł Novy ze swoim Serafinem, któremu w końcu zostałem przedstawiony po upomnieniu Pavła. Był też Grzegorz. No i moja siostra przyrodnia, czyli taki jeden :) Ale on jest zawsze, więc to nic nowego też. I to by było na tyle.

Wróciłem do domu koło 4. I chciałem już blotkę pisać, ale jednak byłem zbyt zmęczony. Widać sprzątanie mieszkania i ugniatanie ponadkilogramowego ciasta w dzień przed imprezą nie jest najlepszym pomysłem. No, może też jakiś wpływ na to miał Breezer wypity przed wyjściem? Potęgować mógł uczucie zmęczenia.

I tyle, jeśli idzie o relacje wszelkiego typu. Teraz chciałbym powiedzieć, że… Widzę, że coraz większa część życia przenosi się do sieci. To tutaj teraz odbywają się romanse, flirty, ciotoDramy. Naprawdę. Bo z tego co słyszę, to ciotki co chwila opowiadają, jak ktoś im coś tam na GG napisał, zostawił wiadomość na gronie, zaprosił do znajomych, wysłał „buźkę” na GayLife’ie itepe. Internet jest nie tylko przedłużeniem świata rzeczywistego, ale po prostu go zastępuje. Ciekawe zjawisko. Socjologiczne oczywiście. Wiem, że cyber-rzeczami zajmuje się ten mój przystojny Pan Ćwiczeniowiec.

Z innej beczki: dostałem właśnie SMSa od Marcina Edge, w którym jeszcze raz dziękują za zaproszenie. I wiecie co, dla mnie naprawdę takie drobne sprawy, formalności, konwenanse mają duże znaczenie. Przywiązuję do nich pewną wagę i oczywiście chłopcy mają plusa ;)

Z jeszcze innej: zaczynam powoli przymierzać się do pisania pracy o Utopii. Będzie fajna. Czytałem coś podobnego na temat Stodoły z 1984 roku ;) Więc moje będzie raz, że współczesne a dwa, że dotyczyć będzie tego, co w świetle teorii, którą wykorzystam nazywa się środowiskiem napiętnowanych.

Zmiana piosenki.
Stare, ale opowiada o mnie. Niechaj więc brzmi.

Dannii Minogue – „Perfection

You’re perfection
(All that I Want)
You’re perfection
(Won’t give you up)

He was standing in the middle, but thoughts of you remain
Everytime you leave me baby, I’m taken back again

You show me places that I’ve never been
You give me love, I give you all I can!
There’s no doubt cuz it’s in everything that you do

You’re perfection, you’re all that I want
There’s a reason I won’t give you up
No, I can’t lie – boy, you should know
I’m achin’ inside
I’m achin’ inside
You’re perfection, you’re all that I want
There’s a reason I won’t give you up
No, I can’t lie – boy, don’t you know
I’m achin’ inside
I’m achin’ inside… for you

No more fears, no more confusion when you’re in my life
My mind is under no illusion
Never felt so right

You show me places that I’ve never been
You give me love, I give you all I can!

You’re perfection, you’re all that I want
There’s a reason I won’t give you up
No, I can’t lie – boy, you should know
I’m achin’ inside
I’m achin’ inside
You’re perfection, you’re all that I want
There’s a reason I won’t give you up
No, I can’t lie – boy, don’t you know
I’m achin’ inside
I’m achin’ inside… for you

Spoken:
Boy you know you’re so perfect
How can you be so damn perfect?
Boy you know you’re so perfect
How can you be so damn perfect?
Boy, Boy, Boy, Boy, Boy (Perfection!)

You’re perfection, you’re all that I want
There’s a reason I won’t give you up
No, I can’t lie – boy, you should know
I’m achin’ inside
I’m achin’ inside
You’re perfection, you’re all that I want
There’s a reason I won’t give you up
No, I can’t lie – boy, don’t you know
I’m achin’ inside
I’m achin’ inside… for you

Wypowiedz się! Skomentuj!