Bo jest kilka myśli, którymi pragnę podzielić się dzisiaj.

Po pierwsze – zaliczyłem poprawkę z psychologii społecznej, a za tydzień we wtorek i w piątek kolejne egzaminy poprawkowe.

Po drugie – załatwiłem bzdurnie wygórowaną ilość formalności z oddawaniem indeksu na dziennikarstwie.

Po trzecie – piszę nadal dla wirtualnemedia.pl i lada moment pogadam z nimi na temat tego, czy ich zdaniem nie należy mi się choć niewielka gratyfikacja finansowa.

Po czwarte – w niedzielę idę na Manifę, bo uważam, że powinienem a poza tym chcę i czuję, że tak ma być.

Po piąte – chcę jechać na imprezę do Łodzi, ale nie mam z kim, a samemu jakoś tak głupio…

Po szóste – moja nowa fotografia „Uwierz we mnie!” bardzo mi się podoba – a tym którzy jej nie widzieli, zdradzam że przedstawia zmultiplikowaną mą osobę w moim pokoju w różnych pozycjach i miejscach, acz zawsze w tej samej sukience Kaśki.

Po siódme – korki mnie wykończą i czasem mam naprawdę dość przygłupów.

Po ósme – był dzisiaj u mnie Borys i chyba pozbył się problemu, z którym przyszedł, a którego nawet nie zwerbalizował przede mną.

Po dziewiąte – na moją prośbę, moja koleżanka z grupy na dziennikastwie narysowała moją podobiznę i gdy tylko ją dopracuje – umieszczę ją tutaj także.

Po dziesiąte – zaczyna się Wielki Post, mam swoje postanowienia i będę dążył do ich realizacj, choć wiem, że nie będzie łatwo i że nie będę mógł dzisiaj iść na obrzędy Środy Popielcowej.

Po jedenaste – Il jest chora, Przemek Rasmusa chory a i ja boję się, że się rozchoruję, bo nie zapinam kurki z powodu uszkodzonego lekko zamka jak i niechęci do zimy oraz wzrastającej potrzeby ciepła słonecznego dnia.

Po dwunaste – gdy czasem zapominam o swojej perfekcji, bywam zazdrosny i wkurzony.

Po trzynaste – mam nowego maila, ChodzacaPerfekcja(at)o2.pl.

Po czternaste – z tyłu mojej głowy pojawił się koncept półrocznego wyjazdu na zagraniczne stypendium…

Po piętnaste – muszę iść do fryzjera, ale nie mam kiedy, bo w niedzielę spodziewam się po Manifie wizyty protetyka od strony, która W KOŃCU będzie się jemu podobać.

Po szesnaste – jestem taki zalatany, że nie mam nawet czasu na lekturę Glamour, o napisaniu referatu czy pracy maturalnej na zlecenie nie wspominając i będę musiał wszystko w sobotę załatwić.

Po siedemnaste – nie mówię czasem wprost, że postępujesz głupio, źle i nierozsądnie, bo to tylko moja percepcja, a poza tym sam musisz nauczyć się na swoich błędach.

Po osiemnaste – zagęszczenie relacji międzypedalskich w moim otoczeniu czasem NAPRAWDĘ mi przeszkadza i przestaje być śmieszne.

Po dziewiętnaste – muszę schudnąć do 66-65 kg, mimo tego, że niektórzy nierozsądnie zarzucają mi anoreksję, której fachowa nazwa brzmi – przypomnę – jadłowstręt psychiczny…

Po dwudzieste – czas spać, bo jutro najdłuższy dzień tygodnia.

Wypowiedz się! Skomentuj!