Muszę jeszcze bloga napisać przed odjazdem.
Przez zmianę rozkładu w grudniu, nie pamiętam dokładnie o której mam pociąg… Nie lubię tego, co jest oczywiste przy mojej pasji do planowania. Trzynasta coś-tam…

Wczoraj właściwie nie robiłem i nie miałem w planach nic niezwykłego. Ot, spotkanie z Il, potem korki i odpoczynek przed wyjazdem. Ale… jak zwykle, plany się zmieniły. Spotkanie z Il bardzo miłe. Na tyle, że postanowiłem spóźnić się na korki na Bemowo. Najpierw mieliśmy w ogóle wielki problem, żeby znaleźć miejsce do siedzenia… Nowy Świat zajęty. Trafiliśmy w końcu do Segafredo, czy jak mu tam…
Nawet tam miło, ale bez rewelacji. Posiedzieliśmy, pogadaliśmy, poopowiadaliśmy. Kontakt z Il mam ostatnio ograniczony. Po pierwsze – niezbieżny plan zajęć, a po drugie – Il nie mieszka w Warszawie i nie zawsze ma czas, żeby po zajęciach „coś porobić”. W międzyczasie dzwonili do mnie Napaleni, bo chcieli się spotkać. Ja, oczywiście, z chęcią. Ale korki… Odwołałbym gdyby nie to, że Dominik ma mieć sprawdzian :)

Odpowiedzialność przede wszystkim. Ważne jest, żeby wzbudzać zaufanie u klientów.
Więc wzbudzałem.

W międzyczasie rozliczyłem się z pierwszego numeru gazety. Dzień wcześniej w końcu wymusiłem od Samorządu obiecaną kasę i mogłem ją przekazać właścicielom maszyny powielającej ;) Myślałem, że umawialiśmy się na mniejszą kwotę… I trochę mi się to nie spodobało, ale spoko. Następnym razem spiszemy umowę. Bez papierka ani rusz.

Potem szybko na koreczki. Dotarłem zaskakująco prędko. Dodatkowo należy uwzględnić niezbyt korzystne warunki pogodowe… Strasznie było. Woda po kostki wszędzie i w ogóle, i w ogóle. A fe. Straszne.

Kaśka do mnie dzwoniła. To już drugi raz w przeciągu ostatnich kilku dni. Muszę się z nią jakoś umówić. Ona chce, żebyśmy dzisiaj szli na imprezę do jakiegoś heteryckiego klubu w Szczecinie… Ja tam bym poszedł, gdyby to był klub gejowski… Bo heterycki nie jest dla mnie na tyle wabikiem, żebym wciskał mamie kit o konieczności zostania w Szczecinie na noc, czy w ogóle żebym po podróży leciał na imprezę. No tak, czy owak – chcę jechać do pedałowni szczecińskiej. Chyba w sobotę.

Umówiłem się z Napalonymi, Borysem i Czarkiem (to nowa osoba na blogu…) żeby wpadli do mnie po moich korkach, pożegnać Ciocię. No i tak też się stało. O 21 z minutami byli u mnie. Zmieniłem żarówkę na słabszą – Relax się nazywa i ma tylko 40 W. Przyjemniejsze światło. Świeczki, pizza, Cola, piwo. Posiedzieliśmy sobie miło. A poza tym promocja w Telepizzy – do dowolnej pizzy druga gratis takiej samej wielkości i z tą samą ilością sładników. Oczywiście pół pizzy zostało i zaczęło się, że „nie, nie, ja dziękuję” – wszystkie cioty na diecie.
A Czarek to (były?) chłopak Borysa. Młody, bo też 16 lat. Ładniutki, wylansowany, przegięty. Chciałem dopisać „lekko”, ale usunąłem to słowo. Po prostu przegięty. Fotki oczywiście porobiłem i już są na moim fotoblogu w Klubie Glamour! :)

Posiedzieli jakoś tak, że chwilę po północy wyszli. Miło było.

Jeszcze nie jestem spakowany, muszę Anie wyjaśnić coś tam z jej stroną, którą pomogłem jej robić. I w ogóle, czas się zbierać. Czuję, że w ciągu ostatnich 2-3 dni przytyłem kilogram. Kurwa… Ale spoko – wracam, zaczynamy od nowa. W domku mogę też, niestety, przytyć.
Iwonka właśnie pojechała innym pociągiem. My się co do tego nigdy nie zgrywamy. Bo ona chce tańszym Tanie Linie Kolejowe, a ja uważam, że nie ma sensu wsiadać w coś gorszego niż Ekspres. I dlatego ona jedzie Gałczyńskim, a ja wsiądę dziś w Mewę.

No cóż… Dostępu do komputera mieć nie będę. A właściwie trochę będę miał, ale nie na tyle, żeby coś pisać raczej. Więc proszę, żeby tutaj wszyscy tęsknili i wyczekiwali. W komentarzach proszę wpisywać, jak bardzo Wam brakuje Cioci Duży eF. Ja też oczywiście będę tęskniła, płakał i w ogóle och, ach.
Nie wiem kiedy wrócę, bo miał to być piątek za tydzień… Ale coś się okazało, że Lola ma mieć pożegnalny show w Paprotce, czy coś tam. Muszę się dowiedzieć o co chodzi. Gdyby okazało się, że to jej ostatbi tam występ, to chyba przyjadę wcześniej… No bo bez przesady! To przecież Lola!

W kwestii sprawozdawczej: Piotr się nie odzywa. Ucieka chyba. Opowiadał mi, że jak sytuacja staje się jakaś dziwna, niejasna czy coś, to ucieka. I tak chyba się teraz dzieje. Nie wiem, czy spotyka się z Kacprem. Tak, wiem – przeżywam ciotoZauroczenie. Och, co na to poradzę? A że bardzo dawno nie przeżywałem, to mam prawo. Jak się od-uroczyć? Czekam na rady.

No i teraz już naprawdę kończę. 10:00 dochodzi.
Będę tęsknił. Nie tylko za blogiem, ale też za ludźmi :) LOWE!

Wypowiedz się! Skomentuj!