Wintersturm
Opowiem Wam jak to było.
Na początku było słowo. Alkohol. Chlopcy się zgodzili. Więc kupiłem Absolut Kurant, soczek i pognaliśmy do Jego Faceta do domu. Tam tylko napisałem blotkę i zasiedliśmy do stołu. I zaczęło się.
Jeden, dwa, trzy łyki.
Chodziło o to, żeby było mi wszystko jedno. W ogóle to sformułowanie „wszystko jedno” królowało tego wieczora. Czy raczej tego poranka. Bo zaczęliśmy pić o 4. A skończyliśmy jakoś o 7:30.
Upiłem się pierwszy raz w życiu. I chyba ostatni. Bo, owszem, pomogło zapomnieć. Ale nic poza tym. Zresztą też nie tak całkiem zapomniałem. Co chwilę sobie przypominałem i wtedy sięgaliśmy po kolejny łyk. A zaufajcie mi, że po 230 ml wódki, ja naprawdę nie byłem w stanie zbyt wiele robić. Są zdjęcia, są nagrania. Niech żyją aparaty w telefonach komórkowych.
Właściwie, to było trochę żałosne. Przyznajcie. Bo upijanie się dla zapomniania jest żałosne.
A że moje życie i bez tego jest wystarczająco beznadziejnie żałosne, nie ma sensu, żebym pogarszał swoją sytuację. Więc raczej nie powtórzę tego więcej.
Choć, przyznaję, było śmiesznie. Aż do momentu, gdy rano próbowaliśmy sobie przypomnieć, co napisaliśmy w nocnym SMSie do Piotrka. Ja dyktowałem, Jego Facet trafiał w klawiaturę.
Dotarliśmy do mnie jakoś koło 16:30. Chłopcy zjedli mojego pysznego piernika, pobawili się Google Earth i odwieźli mnie do centrum. Bo tam byłem umówiony z Borysem. Który dopomina się, żeby więcej o nim pisać. No więc piszę. Borys, Borys, Borys :P
Pogadaliśmy, pozwierzał mi się po raz pierwszy od dawna. Miło, miło. Coffee Heaven na Nowym Świecie to fajne miejsce. Potem wróciłem do domu.
A że dziś był poniedziałek, to okazało się, że zaliczyłem na 4,5 przedmiot, na który uczyłem się jakieś 17 minut.
Monia przyjechała do mnie. Zjedliśmy obiadek [prawda, że pyszny?], piernik [wiadomo już, że cudny], obejrzeliśmy „Sommersturm” [zajebisty film, naprawdę!] i czas było się zbierać.
Korki, korki. Bo się okazało, że mam na koncie 12 zł. A w portfelu trochę ponad złotówkę. Nie wiem ile jeszcze mam debetu na karcie kredytowej, ale wolę nie sprawdzać.
Dzwonił Borys, chciał się dziś znów spotkać. Więc powtórką. Coffee Heaven. Nowy Świat. Rozstał się z chłopakiem. Znowu. Tak to już jest z 17latkami.
Potem kolejne korki umówiłem. Na czwartek tym razem. Mam już więc nie tylko codziennie od poniedziałku do piątku, ale czasem też dwa razy dziennie. Trzeba korzystać, póki jest sezon na to. Matury. I odmówiłem dzisiaj jednemu panu nauki Turbo Pascala w dwa tygodnie. No bez przesady.
Piszę jakieś dwie prace na zlecenie. 10+7 stron * 13 zł. 221 zł. Dam zniżkę. No i kasa za stronę w końcu by się przydała.
Piotrek.
Próbowaliśmy się umówić na dziś. Ale jemu nie pasowała 8 rano, a mi 13.
W końcu znów uległem i napisałem w nocy, że mogę się wyrobić na 13, ale musi mi wcześniej napisać czy chce. Nic nie napisał. Rano zostawiłem mu wiadomość na gg – niejako odpowiedź na to, co na blogu napisał. Nie lubię tak się porozumiewać, ale skoro nie idzie nam spotykanie się, to chociaż tak.
Jestem szalony. Bo robię tak, jak radzą Backstreet Boys. „Let’s not talk about possible endings, let’s not think about it everyday”. I feel like I am ready to try. Przynajmniej w tym momencie.
Dziś nic nie napisałem. W wiadomości na gg dodałem na końcu „your turn”. I czekam. Nic więcej nie zrobię. Na siłę pchać się nie będę, bo sam się boję. Nie wiem w ogóle po co pozwoliłem sobie na zadurzenie się w kimś. W nim. Nim.
Monika powiedziała, że nie mogę iść jutro do niego do pracy i zanieść mu piernika. Poza tym miało być „your turn”.
Nie wiem, naprawdę nie wiem… Nie lubię niepewności i czekania. A teraz mam i jedno, i drugie.
Why don’t you do something?
Nowa piosenka. Ze „Sommersturm”. Jest przecudowna!
Vast „Flames”
close your eyes
let me touch you now
let me give you something that is real
close the door
leave your fears behind
let me give you what you’re giving me
you are the only thing
that makes me want to live at all
when i am with you
there’s no reason to pretend
that when i am with you i feel flames again
just put me inside you
i would never ever leave
just put me inside you
i would never ever leave
you
jako pierwszy mam przyjemnosc wpisu.
wiec, drogi duzy F. z tego co przeczytalem to miales czas spotkac sie z kilkoma osobami, jak widac na mnie czasu nie miales, nic wiecej nie napisze ;/
piernik miłym akcentem.
a picie wódki w takich sytuacjach jest standardem raczej. chociaż to żenada to w piątek mam zamiar pić wódke z okazji tego że nie jestem fizykiem.
ze mną to sie nawet umówić nikt nie chce. a tobie płaczą 17latkowie. ostatnio powiedział że sie mnie wstydzi.
-> Piotr
Doskonale wiesz, że to nie tak. Dostałeś moją propozycję na spotkanie. Nawet dwie. Nie odezwałeś się, więc umówiłem się z Moni. Wyjaśniłem Ci to na gg już.
-> niewyzyty
Piernik jest przede wszystkim smaczny!
Dla mnie picie wódki nigdy nie jest naturalne.
Ja się mogę z Tobą umówić. Skoro tak powiedział, to chciał Ci zrobić na złość.
ponieważ zawsze słyszę, że nie mam prawa komentować, to będzie mój ostatni wpis na tym blogu.
PACE
-> rasmus
Masz prawo. Każdy ma. Taka jest idea duzyformat.blog.pl