To w sumie ważne pytanie… do stałych czytelników (aktualizacja)
Zanim wyjaśnię skąd i po co. Zapytam Was. Wszystkich. A zwłaszcza tych, którzy czytają mnie od dawna.
Znacie mnie. Dokładnie. Może czasem lepiej niż ja sam siebie, bo widzicie mnie „z boku”. Chcę, żebyście wszyscy – w jak największej ilości i bez wdawania się w polemiki odpowiedzieli na pytanie. Proste. Krótkie. Co więcej, odpowiedzieć można jednym słowem, jeśli ktoś ma życzenie.
Czy jestem toksycznym człowiekiem?
Fałszywym obłudnikiem, hipokrytą?
Odpowiedzcie szczerze, nawet gdyby owa odpowiedź była nieprzychylna dla mojej osoby. Zależy mi na tym. I to bardzo.
A zwłaszcza na tych, którzy czują, że choć trochę mnie znają. Nawet, jeśli do tej pory milczeliście, ten jeden raz kliknijcie link komentowania.
Próbuję ustalić prawdę.
——————————————————–
Dodane w poniedziałek wieczorem:
Nie dodam nowej blotki, bo czekam wciąż na komentarze.
A tym, którzy już odpowiedzieli na tak istotne dla mnie pytania, dziękuję. To dla mnie ważne.
Dlaczego? Bo Młody Marcin, który pojawił się z Grzegorzem na minionej domówce u Rasmusa zasugoerował w odpowiedzi na moją wiadomość na gronie, że właśnie taki jestem. I o ile zdanie osoby, której właściwie nie znam, jest dla mnie może niespecjalnie istotne, o tyle zacząłem się zastanawiać. A co, jeśli taka jest prawda?
Chcę to sprawdzić. Choć z drugiej strony nie sprawdzam prawdy. Bo to, jaka jest prawda nie ma najmniejszego znaczenia. Tak, jak nie liczy się to, jak ja oceniam sam siebie. Tym bardziej, że moja samoocena jest wynikiem oddziaływania tego, jak jest naprawdę oraz tego, co o mnie sądzą inni. A najważniejsze dla innych jest to, jak mnie widzą inni. To inni tworzą mój obraz społeczny. Chcę wiedzieć.
Skąd u Młodego Marcina takie myśli na mój temat? Och, bo ktoś okazał się gadatliwy, ktoś okazał się złośliwy, a ktoś inny okazał się nadinterpretujący. Nie ma znaczenia. Było, minęło. Chodzi o to, że dowiedział się, jakie sobie żarty urządzaliśmy z chłopakami podczas owej domówki. Normalne. Cioty zawsze robią to samo. Patrzą, przerysowują i naśmiewają się same z siebie. Dla jaj, nie dla budowania jakiegoś wizerunku. Dla zabicia czasu.
A skoro o zabijaniu czasu mowa, to miniony weekend musiałem na to poświęcić. Bo jestem chory. Obawiam się grypy, choć powiem szczerze, że coraz mniej. Piątek spędziłem siedząc w domku i czytając. Staram się jakoś nadrabiać zaległości, ale nie wiem jak mi to idzie. Chyba średnio. Sobota mijała podobnie. Z tą różnicą, że po tym, jak zrezygnowałem z pójścia na 2 filmy w ramach festiwalu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka (żałuję…) – obejrzałem „Dogville” i „Rocky Horror Picture Show”. Wrażenia mocne, ale nie chcę o nich teraz pisać. Nie mają większego znaczenia.
W sobotę wieczorem zaproszony byłem do Radka na urodziny. Och, jaki ja byłem zdecydowany pójść! Naprawdę! Zależało mi, bo nie spodziewałem się zupełnie, że Radek pomyśli o mnie organizując swoje urodziny. Nawet wymyśliłem prezent, częściowo go zorganizowałem a resztę dokupić miałem właśnie w sobotę. No a tu… dupa. Nie poszedłem.
Mam tylko nadzieję, że Radka to nie zniechęci do mojej osoby. Już go za to SMSowo przepraszałem (bo dodzwonić się nie mogłem). A najgorsze jest to, że… zadzwoniła do mnie Berenika. Była na domówce z redakcją DIKa. I był tam Adam Z Lotniska (tak już przyjęło się mówić, to oficjalny pseudonim). Namawiali mnie długo. I niestety, skutecznie.
Po północy ruszyłem dupę, zamówiłem taxi i pojechałem na Bielany.
Po pierwsze – wydałem straszną kasę na taksówkę. Po drugie – miłe, bardzo inteligentne towarzystwo. Po trzecie – dość szybko zasypiali, więc koło 4 się wyniosłem. Po czwarte – nie zdziwiłbym się teraz, gdyby Radek mnie znielubił i znienawidził. Bo winienem był być u niego na urodzinach! Przepraszam.
Wiem, że on nieczęsto czyta bloga.
Niedziela cała spokojnie mijała. Wpadli na chwilkę Napaleni, wypompowani dwudniowym piciem i seksem. Ale przynajmniej się pokazali wkońcu, bo przez tydzień znaków życia nie dawali. Wieczorem oczywiście Lola. I znów musiałem się ruszyć z domu. No, ale Lola to Lola. Ponad podziałami, ponad problemami. Choćbym miał tam wyzionąć ducha – musiałem zaLolować. Monika była ze mną. Niewiele ludzi, kameralnie, dość spokojnie, ale Monia i tak zachwycona.
Mam kontakt z Tomkiem. Słaby, ale mam. Czasem coś napiszę, on odpisze (nawet mu w tym celu konto zasiliłem). On czasem dzwoni. Właściwie to średnio ostatnio co 2 dni. Dzisiaj wieczorem też się pożegnał ładnie. Słodziak mały. Ale wciąż nie wiem czego chce. I wiem, że widzimy się dopiero po Nowym Roku. Cokolwiek to oznacza – bo jak dla mnie, to po Nowym Roku jest 364 dni do wyboru.
Dziś rano miałem kolokwium, które totalnie olałem. Jak poszło, tak poszło – czekam na wyznaczenie daty poprawkowej. Potem kolejne nudy i korki z maturzystką. Z tym, że ona znowu idzie do szpitala. Więc znów przerwa. Eh…
Spakowany już właściwie, niemalże gotów do drogi. Jutro zajęcia rano a prosto z ISu – na stację PKP. Już czas do domu. Najwyższy czas. Z dala od kłopotów, niepewności, zastanawiania się, powątpiewania w siebie. Czas do domu. Umówiłem się do fryzjera, zapowiedziałem się u Kaśki, wstępnie ustawiłem się z bibliotekarką i muszę doprecyzować termin spotkania z Panią W. Czas do domku. Mama czeka, brat narzeka, piesek olewa, a chrześniak znów nie będzie mnie poznawał :) Czas do domu.
Paweł mnie zmartwił na blogu, ale dodzwonić się do niego nie mogę. Michał zamartwia mnie swoimi SMSami, które są naprawdę niepozytywne i nieoptymistyczne… Maciek jakiś smutny i w ogóle coś jest nie tak. Muszę się bardziej starać. Bardziej chcieć dać im wszystkim ciepło. Dać im coś dobrego.
Ale póki co – ja muszę zregenerować siły. Wrócę w okolicach sylwestra. Wieczorem 30 lub rano 31 grudnia. Nikt nie zatęskni, wiem. I bez pocieszania. Fakty są faktami.
Odpowiadajcie wciąż na pytanie z początku blotki. Proszę.
No i dużo spokoju na Święta. Prezentów mniej, żebyście się nie zamienili w materialistów :) Odpoczywajcie, jedzcie, spotykajcie się, bawcie się. Jezus Chrystus ponad 2000 lat temu przyszedł na świat, żeby dać nam Nadzieję, Wiarę i swoją Miłość. Dał nam przede wszystkim Siebie i nie ma nic, co byłoby piękniejszym darem. Cieszcie się z tego, radujcie się ze mną.
A na Nowy Rok życzę przede wszystkim wytrwałości. W czytaniu mojego bloga oczywiście :)
Mam wrażenie, że trochę toksyn płynie w Twoich żyłach, lecz nie tyle by to w większym stopniu przeszkadzało, chociaż może czasem irytować… Co do hipokryzji i zakłamania to się nie wypowiem bo za krótko czytam.
pytania właściwie są trzy wiec odpowiadam: nie, nie nie.
Przez te niecałe 4 lata jakoś nigdy nie dałeś mi powodów by tak o tobie sądzić, choć czasami się na ciebie wkurzam, ale z moim ogólnym przewrażliwieniem to normalne… Czyli jeśli ma być konkretna odpowieć to NIE!
a ja już odpowiedziałem…
NIE!
ja już też odpowiedziałem…
szczerze i bez wazelińarstwa, nei jesteś toksyczny, a obłudny jak każdy z nas czyli wszytko w normie :)
Toksyczny – NIE, obłudny – TAK ale na własny życzenie. Tak łatwiej.
Toksycznym człowiekiem? Nie. Obłudnikiem? Tak, bo budujesz sobie drugi świat obok tego naszego, żeby wszystko wyjaśnić i ustalić plan tak, żeby nie było to dla Ciebie kłopotliwe. Hipokrytą? Chyba nie… a jak Ty byś odpowiedział na te pytania?
w sumie, to ja Cie aż tak dobrze nie znam..
uparty jesteś napewno..
i plotkarz :P
Toksyczny mysle, ze na pewno nie jestes:)
żyjesz w kilku światach, więc obłudnik chyba tak. toksyczny – nie.
Hipokrytą napewno nie obludnikiem hmm moze w pewnym stopniu te Twoje roznie stwierdzenia w ktorych sie nie zgadzalismy np Stworzony do samotnosci hmm. . . ale napewno nie jest to jakies bardzo zawansowane powiem Ci tylko iz od momantu w ktorym sie poznalismy do dzis zmieniles sie napewno nie wpowiem Ci jak bo tyle co czytam bloga widujemy sie rzadko. pozdrawiam
A… właśnie! Nie możesz być hipokrytą, skoro nie oceniasz (starasz się nie oceniać*) ludzi! A wiesz, że nie oceniasz (*bis):)
Czytam już ponad rok. Nie znam Cię, ale uważam, że nie jesteś ani toksyczny, ani fałszywy… jesteś dobrym człowiekiem!
jakby nie patrzec ja też z Tobą na ten temat gadałem, a potem przy wyjsciu z U skomentowałem to razem z Grzeskiem – miał podobne zdanie co my na temat tego jednego Pana…
wiem jaki miałeś wtedy na imprezie stosunek do Marcina ale tego nie komentowałem, choć o tym chwilę rozmawialiśmy, co nie?
i jak z tego moral? sam nie wiem… bo do mnie coś tam Marcin naskrobał, a do Ciebie się zdystansował :/
miłego wypoczynku, odpoczynku itd… :)
hmm.. tak tylko się zastanawiam..
Marcin to w sumie tam był przecież, więc chyba nie było problemem, aby usłyszał te żarty na własne uszy, nie??
**
a pozatym, skoro się zastanawiasz, to świadczy dobrze o Tobie ;))
to glupie, zadawac takie pytania. kazdy na swoj sposob jest toksyczny, obludny… i nikt nic na to nie poradzi.
Mariusshhh-chyba mogę się zaliczyć do grona Twoich stałych czytelników-a zaglądam do Ciebie jeszcze od czasów NickolasBloga ;) Tymczasem staram się być daleki od komentowania czegokolwiek, albowiem ponieważ (jeszcze jakieś 'aczkolwiek’ mi zostało ;D) nie mieliśmy się nawet okazji spotkać f2f. Tak naprawdę nie znam Cię wcale-jesteś troszkę jak felieton, stała rubryka w tygodniku (czego nota bene życzę Ci kiedyś w przyszłości ;)).To-jak dla mnie-jednak zbyt mało aby arbitralnie oceniać czy ktoś jest taki lub inny. Przy okazji chciałbym życzyć Ci wszystkiego najlepszego oraz miłych, ciepłych chwil w gronie rodzinnym. 3maj się!! ;*
tyksyczny to ty napewno nie jesteś. A co to hipokryty hmm czytając bloga nie stwierdziłem u cibei hipokryzji, tylko pytanie czy cos takiego mozna stwierdzic czytajac bloga…
myśle, że mogę zaproponować nową piosenke a w zasadzie wiersz. Pewnie Ci się z czymś skojarzy (Mariuszu)…
Komediant.
Ulubieniec publiczności.
Mała farsa z kupletami,
Trochę tańca , dużo śmiechu,
Trafny rys obyczajowy
I oklaski.
Będziesz śmieszny nieodparcie
Na tej scenie, z tą zazdrością,
W tym krawacie.
I jakby nam było mało
Rzeczywistych klęsk i cierpień
-dobijemy się słowami.
A potem się pokłonimy
I to będzie farsy kres.
Spektatorzy pójdą spać
Ubawiwszy się do łez.
A Oni wiecznie jacyś tacy,
A Ty w czapce z dzwoneczkami,
Oni w ich dzwonienie barbarzyńsko
Zasłuchani…
…Pisze tutaj pierwszy i pewnie ostatni raz. Widzę, że praktycznie z niczego zaczyna się robić burza (może czas na uderzenie pioruna?). Zastanawiam się jaki jest sens „dyskusji” jaka ma miejsce na Twoim blogu- Mariuszu. Jestem prawie pewien, że jednym z powodów tego jest ciekawość Twoja (pewnie innych zagorzałych czytelników również) jaki jest mój stosunek do tego. Mam nadzieję, że docenisz to, bo cała sprawa jest na tyle błaha (przynajmniej dla mnie), że nie wymaga żadnych komentarzy. A może to tylko pretekst do tego by poznać opinie innych na Twój temat….? A może chcesz zwiększyć poczytność twego bloga…?bo cała sprawa na tle monotematycznych (taka jest moja opinia) „blotek” może wydawać się…interesująca..
Zaznaczę jeszcze, że mój stosunek do Ciebie jest zupełnie obojętny. To co napisze może wydać się aroganckie, złośliwe, zajadle-ironiczne ( tzn. jeszcze nie wiem co napisze, ale postaram się nie gryźć…ewentualnie trochę powarcze) to wynika z mojego charakteru a nie z tego, że chce Ci „dopiec”. Zawsze wychodzę z założenia, że gorzkie prawdy z trudem się połyka ale za to później korzystnie się odbijają…przynajmniej taką mam nadzieję.
Wszystkim tym, którzy jeszcze nie są zdecydowani na odpowiedz na Twoje pytanie może to ułatwię, bo łatwiej wyciągnąć wnioski wysłuchawszy obydwu stron, zwłaszcza, że to co mówisz i piszesz jest źródłem nieporozumień.
Moja pani od polskiego kiedyś powiedziała, że nie wystarczy śmiało myśleć, trzeba umieć to głośno powiedzieć. Bo widzisz… czas przemija, wypowiedziane słowo pozostaje. Teraz ważne jest pytanie czy zdanie 17-latka jest dla Ciebie istotne? A może ten 17-latek okaże się lepszym obserwatorem od Twoich przyjaciół, którzy znają Cię od lat? Jeżeli to co przeczytasz wpłynie chociaż w małym procencie na Ciebie (oczywiście na plus) to ja swój cel osiągnąłem.
Zrobię również to czego nigdy nie ośmieliłbym się zrobić…otóż zacytuje kilka Twoich wypowiedz, z wiadomości, które przesłałeś do mnie na gronie. Myślę, że uniknę wtedy nieporozumień…a przecież gramy w otwarte karty.
Mogłoby się wydawać, że wszystko zaczęło się od słów które przeszły przez moje palce (toksyczny, obłudny, fałszywy, hipokryta…w sumie to prawie synonimy) dlaczego tak napisałem skoro nie zamieniłem z Tobą ani jednego słowa? Troszkę ubodły mnie późniejsze teksty, osób które były wtedy u Michała typu „w ogóle jakieś dziwne wiadomości mnie doszyły o tamtym wieczorze sobotnim :| ech te plotkarskie cioty :( grunt to się nie przejmować, pamiętaj! niektórym brakuje kultury.)”… i tak się zastanawiałem o co może chodzić. Oczywiście Twoi koledzy mnie oświecili….i tak zastanawiałem się czy miałeś jakiś powód….
„Przez cały wieczór nie zamieniłem słowa z Grzeogrzem. Który, jak się okazało, przyszedł z owym młodym Marcinem (nie mylić z Edge).. Przyznać muszę, że nie wiedziałem wtedy dlaczego mnie to ubodło. Dziś już wiem. Nie ma to jak refleksja post factum. Po prostu zdałem sobie sprawę, że w konkurencji pod tytułem „komu uda się przekonać Grzeogrza do spędzania ze sobą czasu” on mnie pokonał.”
Więc powinienem czuć się jak zwycięzca? No tak…pewnie, że nie! Przecież niektórzy ludzie nienawidzą zwycięzców, nienawidzą porażek. Dlaczego mówię o porażce?
„A wracając do poniedziałku, to strasznie się tego dnia wkurzyłem. Strasznie, strasznie. Użyję wręcz słowa wkurwiłem na określenie mojego stanu. Jasnym zaś jest, że doprowadzić mnie do wkurwienia niełatwo. Udało się Grzegorzowi. Zrobiłem więc to, co zawsze robię w takim momencie. Żeby zlikwidować nieprzyjemne uczucie, postanowiłem zastanowić się, dlaczego jestem zły. I poprzez autoanalizę doszedłem do wniosku. Że to, że mnie wkurza jego zachowanie jest najlepszym dowodem na to, że mi zależy na znajomości z nim. Na nim.
To mnie uspokoiło. Ale i wkurzyło z innej strony. Nie podoba mi się taki wniosek.”
No i w tym momęcie zrozumiałem przynajmniej motywy Twojego zachowania. Szkoda, że zapomniałeś, że kto pod kimś dołki kopie ten sam w nie wpada. Potem jak gdyby nigdy nic zapraszasz mnie na grono…ale chyba nie mogłeś się pogodzić z tym, że nie przyjąłem Twojego zaproszenia więc Ci napisałem: (Twoja odp. Na to co Ci napisałem)
„(ja)>przede wszystkim staram sie nigdy nie uprzedzac do
>ludzi….wiec Cie jeszcze nie „skreslilem”
(Mariusz) so nice of you.
(ja)>ale mam wrazenie ze jestes toksycznym czlowiekiem…moze
>sie myle(mam nadzieje)
>troche niesmaczne bylo to co ponoc mowiles o ***** i o mnie w Utopii
(Mariusz) ponoć, nie ponoć.
co mówiłem? że widziałem, jak rozmawialiście przy wyjściu.
podkreślałem przy tym za każdym razem, że niczego nie sugeruję.
(ja)>odgradzam sie wysokim murem od falszywych obludnikow,
>hipokrytow
>no ale nowego klamstwa zawsze sie lepiej slucha niz
>starej prawdy…to jest jakis pomysl na zycie
>podobno moj temat byl szeroko komentowany na imprezie u
>Michala a ta charakterystyka porownawcza…zenujace
(Mariusz) żenujące, nie żenujące.
tak się bawią stare cioty. siedzą, obserwują, ubarwiają, śmieją się same z siebie.”
no i to jest chyba kluczowy tekst świadczący o Twojej obłudzie a nawet hipokryzji. Otóż, w Utopii rzeczywiście rozmawiałem z panem, który jest ode mnie ponad 2 razy starszy…nazwijmy go M.N… ale chyba w samej rozmowie nie ma nic złego? Oczywiście, że nie! dopóki ten 17 latek nie zaczyna się z nim całować (zwłaszcza, że Pan nie należy do urodziwych) i tu uruchomiła się Twoja chora wyobraźnia. Ręka rękę myje – noga nogę podstawia. Jakie było moje zdziwienie gdy Grzegorz pyta się mnie:
„ Marcin całowałeś się z M.N w Utopii?”
jeżeli chcesz drogi Mariuszu to sobie ubarwiaj ale po co wymyślasz historie, których nie było? Cokolwiek mówisz staraj się mieć powód. Motywy Twoje już znamy…nie pasowały Ci szczegóły więc postanowiłeś przewrócić całość. Niestety bardziej obmawiamy się z próżności niż przez złośliwość. Tu musze Ci wytknąć kolejną wadę…chyba niepodważalną- próżność (tylko nie rób z tego powodu kolejnej sądy) natomiast jeśli chodzi o Twoją szczerość to można ją porównać z uśmiechem sprzedawcy w McDonald-zie…!
„Skąd u Młodego Marcina takie myśli na mój temat? Och, bo ktoś okazał się gadatliwy, ktoś okazał się złośliwy, a ktoś inny okazał się nadinterpretujący. Nie ma znaczenia. Było, minęło. Chodzi o to, że dowiedział się, jakie sobie żarty urządzaliśmy z chłopakami podczas owej domówki. Normalne. Cioty zawsze robią to samo. Patrzą, przerysowują i naśmiewają się same z siebie. Dla jaj, nie dla budowania jakiegoś wizerunku. Dla zabicia czasu.”
Urocze…szkoda, że maska niewiniątka tak się zużyła, że widać przez nią prawdziwą twarz. Nawet jeżeli jesteś idiotą(a mam nadzieje że nie), staraj się nie być głupi. Ten „ktoś” to przecież Ty… i rozumiem, że mój pierwszy cytat to czyjaś nadinterpretacja (przemyśle to). Pamiętaj tylko, że zawsze może pojawić się jakiś Don Kichot a jemu trudno oddzielić fikcje od prawdy a zwłaszcza poprawnie interpretować. Da się zauważyć, że sumienie masz czyste ale to najczęściej wynika ze złej pamięci. Wiesz….każdemu własna kupa pachnie ładnie, ale nie daj się zwieść. (tak, jestem trywialny, prostacki, cyniczny itd.) W każdym razie nie wyzbywam się wad, staram się tylko równoważyć je z zaletami czego Tobie również życzę.
Druga wiadomość z grona:
„Twoje ostre słowa skłoniły mnie do głębokiej refleksji. mogłem się nimi nie przejąć, powiedzieć sobie: nie zna mnie, ja działałem wtedy też inaczej niż zwykle – pod wpływewm pewnych silnych emocji, poza tym w zasadzie nie przjemuję się zdaniem innych.
nieważne, jaka jest prawda. jeszcze mniej ważne, co ja myślę na ten temat. bo mój obraz na świecie tworzy to, jak odbierają mnie inni. więc ich zapytałem. przez telefon, przez gg, przez tlen, na żywo, przez bloga.”
To jest nawet śmieszne…jeden wielki absurd. Skąd w Tobie tak wiele sprzeczności? No cóż…może godzina w której to pisałeś (1.48) była nieodpowiednia. Jesteś demagogiem na dodatek kiepskim. Mam wrażenie, że zgubiłeś gdzieś swój wykrywacz bzdur, więc moją radą jest to żebyś pilnował by zawsze był na chodzie. Jeśli ktoś Ci coś zarzuca a Ty odpowiadasz: „Może… Nie wiem… Gówno mnie to obchodzi” to przynajmniej się tego trzymaj.
„(ja)>moze mam o Tobie
>falszywe zdanie wiec mozna to jakos zmienic…
(Mariusz)czy można mieć o kimś fałszywe zdanie? mamy takie zdanie, jakie mamy. ono jest zawsze prawdziwe, bo po prostu jest. właściwie jest to zdanie bez wartości logicznej prawda/fałsz, bo jest oceną. a te nie są nigdy fałszywe.
możesz mieć zdanie niezgodne z prawdą lub też moim postrzeganiem mnie. ale to akurat ludziom w relacjach nigdy nie przeszkadza. taki już jest ten świat. mówię to, jako prawie-socjolog.”
Duża wiedza czyni skromnym, mała zarozumiałym panie prawie-socjologu. Teraz czepiam się w zasadzie nieistotnych spraw ale na początku powiedziałem czemu to robię. Pycha czyni samotnym…no tak ale przecież jesteś stworzony do samotności. Jak dalej tak będziesz postępować nie będziesz mieć nawet wyboru. I jeszcze jedno. Życie jest jak sprężyna. Im bardziej wyskoczysz do przodu, tym mocniej odskoczysz w tył. Więc lepiej nie podskakuj.
I na koniec:
„Chcę to sprawdzić. Choć z drugiej strony nie sprawdzam prawdy. Bo to, jaka jest prawda nie ma najmniejszego znaczenia. Tak, jak nie liczy się to, jak ja oceniam sam siebie. Tym bardziej, że moja samoocena jest wynikiem oddziaływania tego, jak jest naprawdę oraz tego, co o mnie sądzą inni. A najważniejsze dla innych jest to, jak mnie widzą inni. To inni tworzą mój obraz społeczny. Chcę wiedzieć.”
Więc już wiesz….potraktuj to wszystko jak przysługa osoby, która mimo wszystko(w brew pozorom) jest do Ciebie przychylnie nastawiona. To był komentarz nastolatka patrzącego „z boku”…więc potrzebny będzie mały lifting żaby Twój profil był OK. Mam nadzieję, że teraz rozumiesz dlaczego nie przyjmę na razie Twojego zaproszenia do grona znajomych. Zawsze dobierałem sobie sam towarzystwo….i już wybrałem. Reasumując- potraktowałem Cię trochę jak książkę- przekartkowałem wszystkie złe strony…to czy je wyrwiesz zależy już tylko od Ciebie. I tu chyba mogę postawić kropkę.
Mam do Ciebie na koniec jeszcze małą prośbę:
Mimo, że nigdy nie zamieniliśmy ze sobą żadnego zdania, ostatnie notki były poświęcone w dużym stopniu mojej osobie. Blog jest moim skromnym zdaniem miejscem pewnego rodzaju ekscybicjonizmu. To taki pamiętnik dla ludzi, którzy lubią podglądać życie innych. Ja do nich nie należę (a jestem tu bo podałeś mi link) W każdym razie nie chciałbym żeby problemy związane bezpośrednio z moja osobą były przez Ciebie tutaj poruszane. Jak chcesz to napisz mi na gg albo na gronie. Prawdopodobnie nie będziemy mieć szybko okazji do rozmowy face to face bo nie jestem częstym gościem klubów a moje dwa wyjścia do Andrzeja i Radka należą do wyjątków. Tak więc mam nadzieje, że tak samo jak dla mnie „dyskrecja” będzie sprawą honoru również dla Ciebie.
Pozdrawiam!
Żartujesz sobie?
Ja zatęskniłem.. nie wyobrażam sobie w dalekiej przyszłości, nie czytać Cię, nie być tutaj, nie popatrzeć na Twe zapiski. Uwielbiam to miejsce.. dziwne, ale tak jest.. Gdy czytam notki, zawsze mam przed oczyma Ciebie, znaczy się zdjęcia, które właśnie oglądam na hay’u i zazdroszczę sweterku, bo wyglądasz w nim o niebo lepiej ode mnie :)))
Czy jestem toksycznym człowiekiem?
Fałszywym obłudnikiem, hipokrytą?
Nie znam Cię, nie wiem jak się zachowujesz na co dzień, czytam, tylko czytam jedną setną? milionową? z Twoich dni.. Hipokrytą? Może czasami, ale to w bardzo znikomym stopniu, o obłudniku nic powiedzieć nie mogę, nie zgadzam się!
Toksyczny człowiek – uzależniasz bardzo i chwała Ci za to!:)
Wspaniałego Sylwestra i cudownego przyszłego roku! :)
Bless you – tak to piszesz :D