Odkryłem, że brak planu dotyczącego obiadu oznacza po prostu, że tego obiadu nie zjem. Tak jak dziś. I wczoraj. No i przedwczoraj.
W sumie, to nie mam czasu. A jak już mam chwilę czasu, to nie mam już siły.

W poniedziałek wieczorkiem odebrałem przesyłkę od mamusi. Moja najwspanialsza z mam podarowała mi kalendarz książkowy z wierszami i prozą księdza Jana. Wszystko byłoby w nim idealne, gdyby… był dwa razy większy. Ma format A6, a to dla mnie chyba za mało. Nie wiem co z tym fantem zrobić.
No, oczywiście mamusia wysłała też zasilenie Simplusa :) Które było potrzebne i na które czekałem, bo od soboty nic na koncie nie miałem. Dziwne owe zasilenie się okazało, bo mimo, że na kwotę 30 zł, to zasiliło mi na 40 złotych i miałem nagle na koncie 37,41 zł. Wyjaśniam, że owe nieco ponad 2,50 zł to pieniądze, które byłem na minus względem Polkomtela :)

Mam kolejne książki. Wczoraj wypożyczyłem z BUWu dwie pasjonujące pozycje… W sumie obok mojego wiekowego biurka pojawił się stosik 8 lektur do przeczytania. A najśmieszniejsze jest to, że i tak dwóch mi brakuje. I żeby nie było wątpliwości – wszystkie książki są na socjologię. Bo na dziennikarstwie, jak nie robiliśmy, tak nadal nic nie robimy.
Dobrze chociaż, że spotykam tam czasem Andrzeja. Tak jak w poniedziałek. Poszliśmy do Eufemii oczywiście. A że byłem mu winien jeszcze kasę za Sfinksa, gdy byliśmy tam ostatnio – ja stawiałem. Kawka, ciasto, pyszności… Tam jest naprawdę sympatycznie. Dzięki owemu wypadowi ominąłem jeden nudny wykład. No cóż, życie.

Brak korepetycji w tym tygodniu w poniedziałek dał mi chwilę wytchnienia. Odpocząłem po południu. Uporządkowałem kwestie związane z lekturami, nadałem wszystkim moim notatkom z lektur sygnatury. Bo się pogubię!

Wtorek był jeszcze lepszy niż poniedziałek. Nie byłem na żadnych zajęciach. Najpierw coś odwołali, potem planowo było jakieś okienko… Więc po raz pierwszy wpadła do mnie Monika. Potem zaliczyłem wspominany BUW i przyprowadziłem do siebie Ilonkę. Chciałem tylko zauważyć, że to aż dwie hetero osoby niezależnie od siebie odwiedziły mój dom jednego dnia! A potem dla równowagi wpadli Napaleni i przywieźli małego czekoladowego Mikołajka :) I pomyśleć, że właśnie się na nich skarżyłem Ilonie, że ostatnio się nic nie odzywają.
Za to Jego Facet dziś mi pisał, że ostatnio zachowuję się jakbym ich nie lubił. Ja? Ja do nikogo nie życię uczucia nielubienia. Mogę mieć conajwyżej stosunek ambiwalentny lub obojętny, ale to ich akurat nie dotyczy.

Rozmawiałem z Grzegorzem. Po raz pierwszy od jego ostatniej u mnie wizyty. No, co prawda mieliśmy jakieś bzdurne, inicjowane przeze mnie wymiany zdań i raz się w Carlingsie spotkaliśmy, ale mam na myśli poważną rozmowę. Leżałem sobie i naszło mnie pytanie. Dlaczego my się przestaliśmy spotkać?
A że ja lubię pytać, to zapytałem. Bo tempo tego wszystkiego było za duże.
Niespodziewana odpowiedź. Przecież to on narzucał tempo. „Ale ty mnie nie stopowałeś”. Aha… A potem przerwałem rozmowę, bo nie lubię jak na GG ktoś mi odpowiada raz na 10 minut dwoma słowami. Przeprosił i obiecał się odezwać. Mhm.

Dziś też byłem tylko na 1 wykładzie. Bo najpierw z jednego zdezerterowałem, a potem drugi nam odwołali. Pisałem też poprawę kolokwium z psychologii społecznej. I powiem, że po raz pierwszy się stresowałem. Fakt, że trwał ów stres jakieś 2 minuty, ale był. Stwierdziłem, że jak nie zaliczę, to przecież mam cały przedmiot już w plecy… Ale udało się. 6 błędów w 20 pytaniach. Zmieściłem się bezproblemowo :)

Plany na najbliższe dni są tak strasznie zapchane, że już sobie nie radzę z ich ogarnięciem. Aż narysowałem sobie graficznie owe rozkłady dnia, bo nie panowałbym inaczej nad tym. Jutro po porannych zajęciach lecę po zaproszenia na 5 Festiwal Filmowy Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka „Prawa człowieka w filmie”, na który będę przez kilka dni chciał pochodzić. Wieczorem korki u Dominika na Bemowie. Muszę też do północy referat napisać na psychologię społeczną.
Dziś z kolei pisałem kolejną pracę-zlecenie. Dla Marcina Egde. Odezwał się też Borys. Pytał o warunki napisania 20stronnicowej pracy historczynej. Wyjaśniłem. Czekam na decyzję. Dzwonił też protetyk od strony. Mam wykupować domenę i serwer.

W piątek się zaczyna… Rano zajęcia, potem podczas okienka wypad na spotkanie w ramach konferencji naukowej Koła Naukowego Medioznawców. Potem znów zajęcia, potem znów wypad na ową konferencję naukową. Wieczorem Andrzej zaprosił mnie do siebie na jakąś małą posiadówkę. Nie wiem czy iść, bo zapraszał bez przekonania i jakby od niechcenia. Chyba zrobił to z grzeczności. Więc nie wiem.

W sobotę o 12:00 spotkanie redakcji. Albo ich tym razem zmobilizuję, albo projekt padnie. Bez żalu.
Prosto stamtąd na Bemowo do Dominika na korki. Potem wracam na konferencję naukową, o której wspominałem. A wieczorem zaliczam film w ramach Festiwalu Filmowego. Późnym wieczorem – party u Rasmusa. A jako główny gwóźdź programu wieczornego – Stonebridge w Utopii.
W niedzielę kolejne 4 filmy w ramach festiwalu.

Zaczynam powoli myśleć o powrocie do domu. Wyjadę najpewniej 20 grudnia. Nie wiem kiedy wrócę. Na sylwestra mam na razie alternatywę: w domu rodzinnym z mamą i najpewniej jej siostrą wraz z małżonkiem lub w Warszawie na czacie. Prowadzi opcja druga.

Mam problemy z koncentracją. Nie mogę skupić się na czytaniu, bo cały czas myślę o wszystkich innych sprawach, które mam na głowie. Gdzieś tam w tle za tym wszystkim, co napisałem kołacze się praca maturalna dla brata. Dziś dzwoniła też kuzynka, której ostatnio pisałem coś tam o planie marketingowym firmy pewnej. I w ogóle setki nici i spraw łączących mnie z setkami ludzi sprawia, że nie mogę się skupić na czytaniu. To chyba niedobrze.

Potrzebuję do fryzjera. Myślałem o tym, żeby w Wawie iść. Ale… nie… Bez sensu.
Zajmowanie się setkami drobnych spraw codziennych pozwala mi nie myśleć o metafizycznych problemach natury ludzkiej, skomplikowania losów życia ludzkiego oraz zawiłościach relacji międzyludzkich. Po prostu biegam i nie mam czasu myśleć. Tak chyba miało być.

Dostałem odpowiedź od Borysa. Jednak nie chce.

Wypowiedz się! Skomentuj!