Wieczność ucieka
Postanowiłem sprawdzić. I udało się.
Wiem kiedy się wszystko załamało. To był 7 stycznia 2005. Wtedy dodałem ostatnią radosną blotkę. Potem wszystko poszło nie-tak.
Nie, no owszem – w moim życiu pojawił się jeszcze Paweł – i to jest wielka radość i w ogóle nie muszę tego komentować. Ale to tylko przerwynik. Wyjątek, potwierdzający regułę. Bo po 7 stycznia odkryłem, że jestem Beznadziejnie Żałosny i Stworzony Do Samotności. Dalej było już tylko gorzej.
A dziś siedzę sam. No, prawie sam, bo dziewczyny dosłownie w tym momecie otworzyły drzwi od domu. Ale od 14 do 21:30 byłem sam. One na zakupach. Ale sam też w innym znaczeniu. Sam, bo nie mam nikogo. I to będzie blotka obnażająca moją wewnętrzną żałosność.
Jestem sam, bo na takie życie zdecydowałem się wtedy, 7 stycznia. No, może kilka dni później. Ale jestem też samotny. Bo nie mam nikogo.
Wczorajszy wieczór spędziłem na czytaniu lektur… Fakt, że było tego sporo i zajęło mi to jakieś 6 godzin. Ale wczoraj był piątek. A ja nigdy jeszcze nie spędziłem piątkowego wieczoru w ten sposób. Byli Napaleni, owszem. Przyszli do dziewczyn, nawet oglądali potem jakiś film. I chcieli, żebym oglądał z nimi. Ale ja nie chciałem. Mam dość filmów. Po tym, jak byłem chory i obejrzałem kilkanaście dzieł w kilka dni – mam naprawdę dość.
Poza tym wczoraj było kilka fajnych imprez. Zaczęły się urodziny Galerii, w Utopii zawsze jest w piątek sympatycznie. Dziś są urodziny Utopii, urodziny Galerii, urodziny Barbie Baru, otwarcie jacuzzi w Tomba Tomba… a ja siedzę w domu. Sam.
Napaleni na jakimś spotkaniu. Sebastian na czyichś urodzinach, a potem w Utopii. Andrzej najpewniej u Radka na jakimś before party a potem w Utopii. Wczoraj miałem iść z Borysem i Czarkiem – dwójką szesnastolatków, ale… nie wyszło. Oni najpierw sygnalizowali, że chyba nie dadzą rady. A potem nie dali. Marcin Edge mnie namawiał na wyjście, ale po ostatnim weekendzie wolę nie ryzykować, że zostanę sam, bo on z kimś wyjdzie.
Zostałem więc sam, ale w domu.
I wybitnie odczuwam dziś swoją samotność. Brak osoby (lub osób), z którą mógłbym się pobawić, wyszaleć, ale też porozmawiać o tym, że w Wyborczej opisali matkę, którą zmuszono po gwałcie do porodu, o tym, że dzisiaj pięknie słońce świeciło, o tym, że nie zgadzam się do końca z tym, co profesor A. Sułek pisze w swojej książce. O wszystkim.
„Ale dziś chyba wybierzemy się na imprezę do Utopii?W końcu to urodziny!Wypadałoby się pojawić”
„Jak zwykle nie mamy kasy, nie mam nic ciekawego do ubrania,poza tym ochoty nie mam za bardzo”
Więc z Napalonymi dziś nie pójdę do Uto.
I nie mam oczywiście tego im za złe. Po prostu staram się pogodzić z faktem, że tak będzie. Szukam kolejnych osób, którym będę mógł pomóc. Chcę mieć znajomych, którzy gdy będą mnie potrzebować – zwrócą się do mnie o pomoc. A gdy już pomogę im, a ich życie się im ułoży – poszukam nowych znajomych.
Sebastian jest szczęśliwy z Michałem. Andrzej jest szczęśliwy z Radkiem. Napaleni są znówm razem, lada moment odbiorą mieszkanie – są szczęśliwi. I strasznie się z tego powodu szczerze cieszę! Naprawdę. Tylko teraz po prostu czas poszukać nowych znajomych.
Chciałbym potrafić ofiarować swoje życie innym.
Nie dosłownie – nie czuję potrzeby umierania za kogoś. Choć może gdyby zaszła taka potrzeba – zdecydowałbym się na to. To nie ma znaczenia teraz.
Chciałbym całkowicie oddać swoje życie innym. Stać się dla wielu osób kimś, do kogo zwracają się ze wszelkimi problemami. Ze wszystkimi.
A co najważniejsze – chciałbym umieć nie oczekiwać nic w zamian. Nie oczekiwać wzajemności. Niczego. Zjawić się, pomóc, zniknąć. Tak widzę swoje życie.
Bo póki co – i to refleksja dzisiejszego wieczoru – nie mam w życiu celu. Nie mam takiej idei, punktu, czegokolwiek do czego mógłbym dążyć. Owszem – są proste i niedalekosiężne plany czy też ogólne idee na przyszłość. Ale to nie jest cel.
Chcę skończyć oba kierunki, chcę być kiedyś dziennikarzem nadal. I żaden to cel. Bo to oczywiste, że skończę studia. I dziennikarzem być – też nie problem. A ja nie mam o co walczyć w życiu. Nie mam gdzie kierować swojej siły.
Codziennie rano budzę się i zaczynam robić 'brzuszki’. Potem jeszcze kilkadziesiąt pompek. Potem prysznic, śniadanie, krzątanina… Wszystko właściwie bezcelowo. Wszystko po to, żeby nie zastanawiać się nad tym, nad czym miałem czas pomyśleć dzisiaj. Teraz zacznie się kampania wyborcza w Instytucie Socjologii. Startuję po to, żeby mieć zajęcie. Żeby zajmować sobie czas. Po to poszedłem na drugi kierunek. Wszystko po to, żeby uciekać od myśli o samotności i braku celu w życiu.
I gdy już tak dzisiaj siedziałem załamany niemalże… gdy już skończyłem gadać z Kaśką, żeby jej nie dołować i nie wyjść na tego, który znów się żali… znów się modliłem. Wyjatkowo – bez Twardowskiego.
I to jest ukojenie. Potem płyną łzy, ale już łzy spokoju. Łzy pogodzenia się z sytuacją. Nie rezygnacji, bardziej – akceptacji i wiary, że jest dobrze. Że jest tak, jak ma być.
Wciąż jestem tylko człowiekiem i nie zawsze potrafię do końca realizować swoje postanowienia. Dlatego mimo SDSu pozwoliłem sobie na stosunek z Michałem. Dlatego zapraszałem do siebie 16letniego Adama. Dlatego jestem dziś smutny, zamiast cieszyć się, że moim prawie przyjaciołom i dobrym znajomym wszystko się udaje. Dlatego nie potrafię się pogodzić tak do końca z tym, co Paweł pisze na blogu. Dlatego, gdyby nie studia, to nie wstawałbym rano. Dlatego nie potrafię pomóc mojej mamie. Dlatego teraz się położę, zostawię tylko zapaloną świeczkę i będę czekał.
Na wieczność.
———-
Obnażam się. Odrywam swoje tajemnice. Pokazuję się cały.
Choć wiem doskonale, że czytają to osoby, przed którymi chciałbym wypaść jak najlepiej, choć czytają to osoby, które mogą wykorzystać to przeciwko mnie, choć czytają to osoby, które będą miały powód do śmiechu.
Robię to po to, aby być bezsilnym. Aby być właśnie takim nagim. Bo przed czym mam się chować? Przed czym zakrywać?
Przed tym, że wyjdzie na jaw, że jestem tylko człowiekiem?
Przed tym, że powiem na głos, że to, że mam teraz pomalowane usta nie czyni ze mnie żadnej damy?
Przed tym, że stanie się jasnym, że uśmiecham się na codzień, choć nie jest mi wesoło?
I chyba nie chcę, żeby ktokolwiek komentował tę blotkę.
Dodaj komentarz