Odkryłem, że dobrze jest odkrywać siebie. Nie tylko przed sobą samym.
Zły humor, który miałem zaraz po powrocie do Warszawy da się wytłumaczyć. I nie jest winna lokatorka, która mieszkała w moim pokoju, gdy mnie nie było i nie zabrała swoich rzeczy przed moim przyjazdem. Nie jest winna pogoda, która jest coraz bardziej letnia, mimo że jesień już powinna królować. Nie jest winien doskwierający mi jak zwykle brak gotówki, który na szczęście nie przybrał jeszcze strasznego wymiaru. Nie jest winien nawet niemiły taksówkarz, który odwoził mnie pod dom z dworca (za jedyne 15,10 zł).

Winny jestem sobie sam.

Chyba spodziewałem się za dużo. I w ogóle – co ja sobie wyobrażam?!
Zwykły, szary pedałek stworzył sobie image Damy. A raczej chciałby go stworzyć, bo mało kto się przejmuje tym, co ów pedał tworzy. A wyobraźnia wyraźnie płata figle. Chciałoby się być Damą.

Tłumy wielbicieli, przyjaciół, znajomych. Wszyscy czekający tylko na moje skinienie, które przecież tak wiele znaczy. Wszyscy niecierpliwie wyczekujący powrotu Damy na scenę.

Pobudka, cioto!
Nie ma sceny. A raczej jest, ale nie dla ciebie. Nie dla psa kiełbasa.
Nie ma fanów. A raczej są, ale nie twoi.
Nie ma nic. Jesteś sam.

Odkrycie sezonu! Coś, co przecież wiedziałeś od dawna, ale za wszelką cenę starałeś się ukryć przed samym sobą. Zachowywanie pozorów, tworzenie sytuacji, które zaprzeczyłyby prawdzie. Bo prawda, jak to ma w zwyczaju, boli.
Prawda jest taka, że nikt się nie przejął. Nikt nie zainteresował. Nikt nie oczekiwał w napięciu.
Patrz mnie na usta: n i k t.

Bo to już nawet nie chodzi o to, że jesteś sam. Jesteś samotny. Łapiesz różnicę, prawda?

– Może zostaniesz jeszcze jakiś czas w Łodzi?
– Nie… wiesz… wszyscy w Warszawie na mnie czekają. Poza tym impreza jest w sobotę…

No proszę, impreza jakoś radzi sobie bez ciebie. Pozostałe ciotki doskonale się bawią.
I nie można im mieć tego za złe. Rewal to dwa miesiące wyrwane z życiorysu, kiedy nie musisz być sobą. Na te dwa miesiące zmieniasz nawet imię.
A oni są tu razem w tym czasie. Bawią się, mieszają w swoim własnym sosie. I w dupie cię mają. Nic dziwnego zresztą. Bo czemu tak naprawdę miałoby być inaczej? No, podaj chociaż jeden argumet.
Złudzenia przepadły. To właśnie ten rozdźwięk między marzeniami i fantazjami a sprawiedliwą rzeczywistością jest tym, co ci zburzyło porządek. Dobrze chociaż, że próbujesz trzymać klasę. Jak nie masz z kim iść na imprezę, bo cię nikt nie zaprosił – nie idź. I pamiętaj – wychodzisz z imprezy zawsze z tą samą osobą, z którą wchodziłeś!

Totalne obnażenie ma swój cel. Niech wszyscy wiedzą, że ty sam wiesz jak jest.
Tak, jak śpiewa Skunk Anansie. We don’t need who you think you are.
Weź się lepiej do roboty, egzamin czeka. I odpuść sobie. Dla dobra wszystkich. Dwuznaczności sugerujące myśli samobójcze są żałosne. I doskonale o tym wiesz. To żałosne wołanie o uwagę, o to żeby cię ktoś zauważył. Daj sobie na luz. Nie masz czym przyciągnąć uwagi, więc nie rób tego na siłę. Bo będziesz jak Mandaryna – niby śpiewa, ale wszyscy wiedzą, że to playback i chcą po prostu popatrzeć jak ona udaje, że jest inaczej.

I nawet nie piszesz o sobie w pierwszej osobie, bo taki jesteś żałosny.

Wypowiedz się! Skomentuj!