Fuck fucking
A ostatnio coś zaczęło się dziać. W znaczeniu, że wizytują mnie ludzi i spotkam się z nimi „na mieście”. Napaleni są niemal codziennie, ku uciesze mojej i dziewcząt oczywiście. W sobotę byliśmy w na enemefie anime w Silver Screenie. Baaaardzo sympatyczny sposób spędzenia sobotniej nocy. „Ruchomy zamek Hauru”, „Spirited Away” i „Księżniczka Mononoke”. Z czego dwa ostatnie widziałem wcześniej. Oczywiście jak na rasowe cioty przystało – oglądaliśmy wszystkich wkoło, wypatrując innych ciot. I wypatrzyliśmy. Sporo zresztą. No a obok mnie siedział pan, który dużo mówił, dużo się ruszał, dużo jadł i dużo chciał od pani, która siedziała obok niego. Fuck it. Dobrze, że nie przeszkadzał za bardzo, bo bym się wkurzył.
I przy okazji polecam „Ruchomy zamek Hauru”, bo to był pokaz przedpremierowy.
Dzień później chłopcy znów byli u nas, bo zostawiłem w ich torbie swoją komórkę. A bez komórki jak bez ręki. Przywieźli, posiedzieli no i wpadł Sebastian. Czyli, że cioty zlatują. Oczywiście od razu napstrykałem fotek. Potem Napaleni poszli, a myśmy jeszcze z Sebastianem pogadali. Jak dawniej.
To była niedziela. A w sobotę widziałem się jeszcze z Marcinem Egde. Tak się jakoś złożyło, że kilkadziesiąt czy nawet kilkanaście minut wcześniej rzucił go facet. Tia… Więc byłem pierwszą pogawędką. Dałem z siebie wszystko :)
Widziałem się też ostatnio z niejakim Oliverem (Pawłem), czyli chłopcem, który znalazł mnie na GayLifie przez profil Marcina. A dziś jeszcze widziałem się z Maksem (Michałem), który też zna Marcina. Obaj go znają tylko internetowo. Na żywo nie mieli okazji. No a poza tym oba spotkania całkiem sympatycznie. I w ogóle – znowu poznaję młodych pedałów.
Dziś też widziałem się z kilkoma osobami z wydziału. Kawka, spacerek, sklep – wspólnie spędzony czas. Miło, miło. Tym bardziej, że była tam też dawno nie widziana Ilonka. Która zresztą namawia mnie na wyjazd do Grecji :) No bo wkońcu mamy jeszcze wakacje!
W sumie to nie mam nic przeciwko. Kwestia kasy. Muszę czekać na przelew z Rewala. Który wciąż nie nadszedł. Tak to jednak bywa w dużych firmach, nie? Sekretarka szefa musi odebrać dyspozycje od szefa, przekazać sekretarce księgowej, a ta do swojej szefowej. I tak idzie. I oby doszło :)
Wkońcu zaczęło padać. Bo ja już miałem dość tego słońca. Ponoć idzie ochłodzenie. Nareszcie! Jesień już powinna być dawno za oknami. Znów jakoś chaotycznie piszę.
Bo chciałem jeszcze napisać, że dziś miałem niemiłą niespodziankę. Poszedłem rano do sklepu, robię sobie zakupy i płacę kartą na kwotę 12,37 zł. Transakcja odrzucona. „Spróbuję jeszcze raz”. Transakcja odrzucona. Się wkurzyłem. Miałem przy sobie tylko 10 zł i tyleż pani dałem. Dobrze, że mnie zna, to pozwoliła donieść 2,37 zł później. Jutro zapłacę. Ale od razu telefon do banku. A tam pani mówi, że wszystko powinno być okej. Ja wiem, że powinno, ale nie było! Potem jednakowoż wypłacałem kasę w bankomacie i już bez problemu. I tym traumatycznym przeżyciem chciałem się podzielić.
No i dzisiaj zadzwonił do mnie pan z „Cogito” i powiedział, że znalazł namiary w internecie i że chce mnie popytać o studia socjologii na UW. No to mu opowiadałem, a on notował i chyba wykorzysta. Skąd ludzie mnie tak znajdują?! Eh…
A teraz coś innego. To taka refleksja bez związku z wydarzeniami dni ostatnich.
————–
Wygląd się nie liczy, prawda?
Gówno prawda. Nie lubię takiego pierdolenia. Nie wiesz jak to jest. Nigdy nie byłeś brzydki.
Gdy skończyłem 3 lata, poszedłem do przedszkola. Supermiejsce. Wtedy zaczęło się moje życie w grupie rówieśniczej. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że to początek blisko 15letniej męczarni. Wyobraźcie sobie jak to jest słyszeć przez 15 lat conajmniej raz dziennie, że się jest grubasem, spasioną świnią, tłustym prosiakiem. To oznacza blisko 5,5 tysiąca wyzwisk w tym czasie. Delikatnie szacując. Słyszałem to w przedszkolu, w szkole, od brata, na podwórku. Wszędzie. Spasiona świnia. A najgorsze jest to, że wiedziałem, że tak jest. Byłem spasionym grubasem. Zawsze. Łatwiej jest być za chudym niż za grubym. Za grubi są alienowani i wyrzucani poza grupę. Za chudnych to nie spotyka. Żyjemy w czasach promujących chudych ludzi. A ja byłem gruby. Pociłem się, szybko męczyłem, do tego astma. Nie umiałem się bić, byłem mniej zwinny. Nie ćwiczyłem na wuefie, bo sprawiało mi to kłopoty. Nie chodziłem na basen, bo się wstydziłem. Grubas. Nie opalałem się latem, bo nie chciałem żeby wszyscy widzieli jak naprawdę wyglądam. Dziękowałem Bogu, że na wycieczce pod koniec podstawówki nie musiałem rozbierać się na plaży. Nie musiałem, bo miałem pocietą w wypadku rękę więc i tak nie mogłem się kąpać. Nawet gdybym mógł, to nie zrobiłbym tego. Żeby klasa nie widziała mnie półnago. Tłuścioch. W liceum jeździli sobie nad pobliskie jezioro a ja siedziałem w domu. Chodzili na imprezy a ja nie. Bo się pociłem szybko i męczyłem. A do tego – nie piję. Co więc ze mnie za pożytek?
Żeby zyskać akceptację – w meczach piłki nożnej byłem sędzią, pomagałem wszystkim w nauce w szkole, dawałem ściągać na kartkówkach. Żeby tylko całkowicie nie być odrzuconym. Opanowałem do perfekcji metodę chodzenia z wciągniętym brzuchem. Spróbujcie tak przez cały dzień. Gruby prosiak. A ja tak miałem przez kilka tysięcy dni. Nosiłem brzydkie ubrania, żeby tylko maskować swoją nadwagę. Którą i tak było widać. Na pierwszym obozie w Rewalu, gdy byłem jeszcze uczestnikiem – dziękowałem Bogu za pryszcze, bo używałem na twarz antybiotyku i nie mogłem się opalać.
Dlaczego nie lubię do dziś lata? Bo latem trzeba się obnażać. I widać więcej. Wolę zimę. Grube kurtki sprawiają, że mogłem ukrywać swoje wielkie ciało. Cielsko. Naprawdę ważyłem blisko 100 kg. Nigdy co prawda nie przekroczyłem tej bariery. Co więcej – nie osiągnąłem tego pułapu. Moja waga zawsze była dwucyfrowa. Grubas.
Chcieć to móc. Przecież wystarczyło schudnąć! I byłoby już łatwiej, normalniej! Czemu więc nie chciałem schudnąć? Kurwa… kiedy ja właśnie chciałem. Przeszedłem w swoim życiu kilkadziesiąt diet. Dwadzieścia trzy jeśli mnie pamięć nie myli. Chciałem być chudy. Wyglądać jak Adrian, Igor, Michał, Wojtek, Kuba. Być normalny. Nieodrzucony.
A wiecie jak ciężko jest być grubym pedałem? Nie.
Tutaj wygląd odgrywa najważniejszą rolę. Jesteś brzydki = nie istniejesz dla innych pedałów. Przynajmniej nie w sensie seksualnym. Owszem, pogadać można, spotkać się (byle nie za często i byle ludzie nie widzieli za bardzo), ale nic ponad to. I nie ma znaczenia jak inteligentny jesteś, ile masz uroku osobistego, jak ciekawą osobą jesteś. Spasiona świnia. Jeśli jesteś gruby – jesteś nikim. Nie masz szans. No, chyba że ktoś będzie naprawdę zrozpaczony i wykorzysta cię – da ci obciągnąć. Za to powinieneś dziękować losowi. Gruby pedał nie wejdzie do Utopii.
Czasem miałem tego dość. Ileż można znosić wyzwiska? Naprawdę nie jest przyjemnie słyszeć, że znajomi wołają Cię ksywką „Gruby”. A jak ich wkurzysz to krzyczą: „Zamknij ryja spasiony prosiaku!” „Spierdalaj tłuściochu!”
I tak tego nie poczujecie. Nie da się tego wyobrazić, jeśli tego nie przeszliście. Czasem myślałem, że może po prostu skończyć ze sobą. Oczywiście nigdy nie do końca poważnie. Ale płakałem nie raz. Presja była tak wielka, że nawet mi nie przychodziło do głowy spróbować to przerwać. Grubas.
W końcu jednak jakimś cudem udało mi się schudnąć. Dziś moje BMI wskazuje, że mam wagę „w normie” i tak też uważają ci, którzy mnie widzą. W Warszawie zawsze byłem taki jak teraz. Niewiele osób znało mnie jako tego grubego chłopaka sprzed iluśnastu tam miesięcy. Niektórzy nie wierzą, że ważyłem np. 96 kilogramów. A ważyłem.
Dziś najbardziej więc boję się tylko jednego – żeby nikt za mną nie krzyknął „spaślak”. Dlatego ważę się co 3 dni, liczę kalorie, każdy kilogram za dużo staram się od razu zrzucić.
I jak patrzę na moich przystojnych szczupłych znajomych, którzy mają w życiu niemal wszystko i słyszę jak mówią, że chcieliby być ładniejsi, to chce mi się płakać. Tak jak teraz. Zabrzmi melodramatycznie, ale ja naprawdę przeszedłem w życiu piekło.
A ty i tak nie zrozumiesz. Nie byłeś nigdy brzydki.
Głupiaś! Co z tego, że byłeś gruby, jak nie jesteś, do lachy!? Niemal wszystkie cioty chcą być ładniejsze – to chyba stereotyp nie wyssany z palca. Jakaś pusta ta notka.
Cześć FJG ;)
Jedno jest w tym straszne… nie że byłeś gruby, nie że tak mówili bo to jest przykre… straszne jest to, że tyle się znamy, o tylu rzeczach rozmawiamy i nigdy tego Nam nie powiedziałeś…
Mhhh wiem, że łatwiej (jak sam zreszta napisales) obnażyć się przed wszystkimi niż przed każdym z osobna… teraz nie ma już sensu o tym dyskutować bo teraz każdy będzie o tym chciał z Tobą gadać… są rzeczy o których rozmawia się w zaciszu swóich czterech kątów…
Przepraszam jeśli moja wypowiedź Cię urazi, ale do cholery jasnej… znowu coś o czym wolisz napisać wszystkim a nie pogadać np. z Nami…
FFG ;)
To nie prawda, że chudzi mają lepiej. lepiej maja ci co są w „normie”…
ja tak samo jak ty z powodu swojej nadwagi slyszałem przezwiska z powodu mojej niedowagi… i co gorsza nadal je słysze, jestem posądzany o anoreksje, bulimie, hiv, anemie itp… Dlaczego żadko się umawiam na randki?? Bo na co 2 słysze pytania czy jestem zdrowy, dlaczego jestem taki szczuply, albo słysze stwierdzenia, ze wolą bardziej zbudowanych..
Tak samo jak ty, nie lubie plaż, basenów. i także nie raz poleciały mi łzy kiedy słyszałem różnego rodzaju wyżwiska. I tak jak ty za pomocą diet ja za pomocą wpierdalania nadmiar jedzenia, ćwiczeń itp starałem się przytyć. Przez rok czasu udało mi sie zaledwie 2 kilo utyć (sukces). Nadodatek według badań lekarskich jestem w 100% zdrowy…
Nie mów, że szczupli mają lepiej, oni też dostają po dupie tylko innymi argumentami
-> Pawełek
Nie rozumiesz.
Gdyby to była przeszłość, która mnie nie dotyczy, to bym o tym nie pisał. Byłem w tym roku na plaży jakieś 4 razy. A nad morzem spędziłem 9 tygodni. Nie potrafię zapomnieć 15 lat.
-> Jego Facet
Ja po prostu w pewnym momencie mojego życia zacząłem słuchać. Zamknąłem wreszcie jadaczkę i zacząłem słuchać.
Piszę to wszystkim, bo mam nadzieję, że ktoś to zrozumie. A poza tym irracjonalnie wierzę w terapeutyczną moc takich publicznych wyznań.
-> Maćko
Świat promuje szczupłych. Nie powiesz mi, że jest inaczej.
Wiesz jak się czuje osoba wchodząca do sklepu „Dla puszystych pań i panów”?
Ja zrezygnowałem z randkowania. Zajmuję się szukaniem ubrań, które sprawią, że będę wyglądał szczuplej.
Kto powiedział, że wszystko, co mówią ludzie, ma jakąś wartość? Albo, że to, co mówią, zawsze ma wyznaczać twoją wartość jako człowieka? Nie rób z cudzej opinii narkotyku, bo same słowa nie stworzą za ciebie rzeczywistości. (co za pretensjonalny patos… : )
Gdyby w świecie wszystko zależało od wyglądu to mielibyśmy całe armie samotnych.
hym.. wiesz co. pamietam cie z czasów 96 kg ale nie pamietam zebyś był grubą swinia. tzn nie zawracałam na to uwagi poznałam Eryka i wszytko było fajnie, jakoś nie trobiłomi ile ważysz. i do tej pory mi nie robi. wiem wiem nie jestem facetem a w dodatku sama walcze cały czas z kilogramami wiec pewnie moja wypowiedź cie ani nie pocieszy anie nie zrobi na tobie specjalnego wrażenia. ale to nie prawda ze wszyscy patrza tylko na twój wyglad zewnętrzny. są ludzie którzy widzą więcej, nawet jelsi potem zaczynaja cie dostrzegać w cąłości. czy ktoś zrozumiał o czym ja pisze? nie? cóż. eryk, eryk pamietaj glamour nei moze sie mylić-robić brzuszki. ja ty czasem pójde na siłownie, a jutro salsa :D
może i promuje, ale nie oznacza to ze ja nie mam problemow ze znalezieniem np. spodni dobrych w pasie… W pasku musialem dorobic dwa otwory, bo firmowo bylem za chudy…
I nie wiem jak sie inni czuja idąc do sklepów… ja ide i mnie glowa boli od przepych lub na odwrut od niedoboru asortymentu :P Pozdrawiam Ciotko jedna wredna :)
Hehehehe… Mój przyjaciel Kacuś ważył 130… To był dopiero GRUBAS!!!!!!!!!
Teraz 79-81 :) Ale, jakby mu wyciąć zbędną skórkę… To może z 68 ważyłby:)
Buahahaha… Mam dietę dla Ciebie, ogórki i mleko!!! Ale sranko!!!!!!!!!!!
Buahahahahaha… Mnie nazywali kiedyś „Gruba”… Tak myślę: Why? Buahahahhahahahaha…
-> Miko
Nikt nie powiedział. A kto powiedział, że wszystko co mówią ludzie nie ma wartości?
Rozjerzyj się. Mamy całe armie samotnych.
-> bebe
I tej wersji z Glamour pozostaje mi się trzymać. Oby dało efekty. Niektórzy filozofowie twierdzą, że jeśli coś w danym momencie nie jest nazywane (słowem), to nie istnieje.
-> Maćko
A myślisz, że ja widzę przepych w ilości ubrań?
-> Iguana
Jak zwykle jesteś bardzo pomocna.
nie będe się powtarzał, bo napisałbym dokładnie to samo co Maćko. Dodam jedynie, że gdy już obracasz się w gronie ludzi na pewnym poziomie to nikt prosto w twarz nie powie Ci „grubas”. To żadne pocieszenie, bo pewnie za twoimi plecami i tak się będzie śmiał, ale Ty bezpośrednio od niego tego nie usłyszysz. Natomiast gdy jesteś chudy to ludzie bez przerwy ci to powtarzają, aż do znudzenia, bo tak jak nie wypada powiedziec znajomemu „ale jesteś gruby” to już „ale jesteś chudy” wypada. Może niech zastanowią się ci, którzy wciaż mówią „ale chudy”, „może Ty idź do lekarza”, „zjedz więcej to przytyjesz wreszcie”, czy te słowa oby na pewno są miłe dla rozmowcy. Bo może tak jak ktoś obraża się za „grubasa”, to chudzi zaczną sie obrażac za „chudzielca”.
A co wyglądu – powtórze to Mariusz raz jeszcze – uroda to kwestia gustu. Bez prywaty nastepnym razem prosze :]
Mariusz koniec na ten temat dialogu…
jest remis :P
Zazdroszczę Ci tego bujnego „homożycia”
—
Urzekła mnie twoja historia, naprawdę wzruszyłem się. Tak się składa, że widziałem twoje fotki i wyglądasz naprawdę dobrze. Zgodzę się z Tobą, wygląd jest w homoświecie bardzo ważny, ale naprawdę nie masz się czego wstydzić.
Mam pytanie: Jesteś szczęśliwy? Zadowolony z życia?
No takie szczeniackie farmazony, że ktoś jest gruby to akurat wiele wartości nie mają.
Co do armii samotnych, to grubość akurat nie jest jedynym powodem- po prostu zwiększyły się oczekiwania. Ale taki Rysio Kalisz mimo, że nawet jest politykiem to ma niezłą żonkę. Toż samo Kaczyński L. Zresztą na pewno znasz ludzi, którzy nie są wyględni a mimo to są z kimś.
Czy wygląd dla pedałów jest najważniejszy? Zależy. Dla stryjenek pustych jak moje konto bankowe może i sam wygląd się liczy. Ale znam też niewyględnych gejów co samotni nie są. Dla odmiany ja gruby nie jestem, a faceta nie mam, nie miałem (oczywiście tu można doliczyć, że od lat dwóch niespecjalnie mnie jakoś kwestia szukania/bycia znajdywanym zajmowała). Owszem można zakładać, że jedyną istotną kwestią jest wygląd po to, żeby się lepiej dymało, ale zauroczenia nie trwają dłużej niż rok-2 lata. Związek to przede wszystkim przyjaźń. A w przyjaźni wygląd naprawdę nie gra roli.
-> Calvin
Tia… Ale sam widzisz.
Zresztą myślę, że jak Tobie ktoś mówi, żebyś szedł do lekarza, to pół-żartem, pół-serio. A może nawet z zazdrości.
-> Maćko
To nie był mecz czy walka…
-> xawery
Nie ma co zazdrościć. Na ten temat już też pisałem.
Zadałeś trudne pytanie.
Grzeszyłbym narzekając na swoje życie. Mam dach nad głową, mam rodzinę, nie muszę harować, nie mam potrzeby proszenia o pieniądze, jestem studentem, jestem zakochany.
Czego chcieć więcej?
-> Miko
W blotce nie pisałem o ich wartości. A o efektach.
Dymać można byle kogo. Myślisz, że miałbym problem ze znalezieniem kogoś na noc? Nawet mi nie sprawiłoby to problemu. Ludzie są zdesperowani.
Związek to przede wszystkim ani nie przyjaźń, ani nie zauroczenie. To coś więcej. To jakaś chemia. Nie wiem sam co.
Wiem, że o efektach pisałeś. Ja o efektach nie pisałem, bo to nic nowego by do sprawy nie wnosiło- byłoby to pisanie w kółko. Efekty biorą się z wartości, jaką przypisujesz słowom, które jej nie mają. Wartość mogły mieć dla dziecka, w tamtych konkretnych sytuacjach, ale jaki jest sens wracania do tego? Ci ludzie dzisiaj nawet nie pamiętają, że coś takiego robili.
Związek to jest, kiedy potrafisz sobie wyobrazić tę drugą osobę 40 lat później, drapiącą cię po plecach i załatwiającą formalności pogrzebowe. Chemia jest dobra dla nastolatków, chemia działa przez 2 lata, potem zaczyna się życie. Zwykłe fakty z socjologicznej „teorii miłości”. Wszystko do przeczytania w Wikipedii pod hasłem „miłość”. To chyba najgłupsza rzecz jaką popełnili socjologowie, ale w praniu się sprawdza- cóż bardziej oczywistego niż napisać, że na końcu jest „faza: rozpad”?
-> Miko
Wracam, bo to ma dalej wpływa na moje życie. I chciałem się do tego przyznać.
Czy nie byłoby niedorzecznością wierzyć, że cokolwiek stworzonego przez człowieka trwać będzie wiecznie?
Trwać wiecznie pewnie nic nie będzie, związki też nie, ale to kwestia nastawienia z jakim się żyje tu i teraz. Które nastawienie jest bardziej nierealne- to że zawsze będzie magicznie, czy to że kiedyś jednak przestanie tak być? Nastawienie to kwestia tego, w jakim stopniu ktoś chce się rozczarowywać swoim życiem, zestawiając pierwsze z drugim.
Ach dziękuję :)
Moje komentarze – na serio ZŁOTO!!!
Pomocne. A w ogóle to chuj mnie to.
Buhahahahaha…
toś mnie nazwał. młodym pedałem.
jakby inaczej się nie dało.
:D
-> Miko
Na temat związków możnaby pisać i pisać. I dlaczego zakładasz, że rozstanie jest rozczarowaniem? Co oczywiście nie znaczy, że nie istnieją związki, gdzie zawsze jest magicznie. A końcem jest śmierć.
-> marcinowy
Rozmawialiśmy o tym. Nie Ciebie tak nazwałem :)
Poza tym wiesz, że słowa takie jak pedał, ciota itepe nie są w moich ustach obraźliwe.
ileż cierpienia…
:]
nannanananannananananananna
Ale cie bierze ostatnio. Wez sie zastanow nie raz co piszesz.
ej no! Ja nie napisałem, że rozstanie jest rozczarowaniem. Ja tylko stwierdziłem, że można mieć duże oczekiwania, które prowadzą do rozczarowania, kiedy dochodzi do zestawienia oczekiwań z rzeczywistością.
Fajnie, teraz wychodzi na to, że jestem stoikiem… :>
Hmm… chyba plus minus pamietasz jak wygladałem jeszcze nie tak dawno? A jednak Wiosenny wytrzymał ze mną różne przemiany… a waga w tym czasie szalała w różne strony :P
-> lzy-chlopca
Ileż ironii?
-> lady agness
la la
-> aga
Zawsze myślę zanim coś napiszę. Wiesz… to taki normalny tok: myślenie, pisanie, publikowanie.
Chyba, że Ty jakoś inaczej sobie z tym radzisz?
-> Miko
Rozczarowaniem może też być trwanie w związku.
Stoik? :) Nieeeee…
-> Rafał
Owszem, pamiętam. I wiem, że wytrzymał. I chwała Wam za to.
a zastanowiales sie moze keidys jak zyje sie kobiecie przy kosci?praiwe tak samo jak pedałowi…. z ta tylko roznica ze chlopak moze jeszcze urzec charakterem wiadomo tez nie zawsze.ale w swiecie hetero w ktorym kobiety traktuje sie przedmiotowo…jak maszyny do seksu….grubych kobiet nikt nie lubi….
p.s.moze zdradzisz w jaki sposob schudles?
hehe… tak jakby grube giejki lubiane były ( nio chyba że z litości ). W świecie GLAMOUR AND SHINE nie ma mowy o wałeczkach na brzuchu, o mózgu nie wspominając. Akurat w tym względzie Panowie traktują innych Panów równie przedmiotowo, jak ślicznie opakowany przedmiot do dmuchania, ew. bycia wydmuchanym.
Popieram autora bloga w całej rozciągłości. Może dlatego, że zbliżone doświadczenia mamy :)Słowa przeciwne uznaję za pozostojące bardziej w sferze marzeń. Co najdziwniejsze, zazwyczaj słowa „wygląd się nie liczy, ble ble ble” padają z ust tych, co niekoniecznie w tym względzie mają cokolkwiek do zaoferowania :)
Pora na slowa szalenczo przystojnego i wspanialego Krzysztofa: jestem chuda ciota. Tak. Widac mi zebra, rece mam jak patyczki a spadek po Adamie wystaje z mojej chudziutkiej szyji jak Reduta Ordona wsrod Moskali. Ogólnie nie moge patrzec na siebie w lustrze bo obrzydzam sam siebie. Niejednokrotnie bylem obiektem docinkow i zartow. Ty schudles i jest OK. A ja?? Moge przytyć a i tak bede brzydki. Bo ja nie bywam, ale JESTEM nie ładny. Ale co z tego??!! Nie wpuszcza mnie do Utopii?? Patrza na mnie z politowanie m w pedalowni?? Maile koncza sie gdy przesylam zdjecie?? CO Z TEGO??!! Nie dokonca jestem w stanie zrozumiec jak można życ z ludzmi dla ktorych liczy sie TYLKO wyglad. Jesli ktos skresla cie tylko dla tego, ze jestes za gruby/za chudy/za brzydki/czy cokolwiek innego powierzchownego to jest zalosny… A homo swiatek nie ogranicza sie tylko do takich zalosnych ciot. Ja jestem niezalosna ciota i kocham mojego faceta mimo, ze ma brzuszek za duzy. I kochalem tez mojego poprzedniego mimo, ze byl idealny jak z obrazka. A oni mnie kochali mimo, ze bylem brzydki. bo nie tylko wyglad sie liczy!! I nie wazne, ze to farmazony i dla niektorych calkowicie puste slowa. Taka jest moja prawda.
I ogolnie to mnie wkurwiles ale wybaczam.
Pozdrawiam kurwa mac!