No i siedzę dalej w Rewalu. I do tego się przeziębiłem. Jakaś infekcja wirusowa. Pozostaje mi przeczekać. Przy okazji wizyty lekarza dzisiaj na terenie obozu zmieniłem kurację antyalergiczną i przeciwastmatyczną. A co mi tam. Oczywiście telefonicznie konsultowałem to z moim lekarzem podstawowej opieki zdrowotnej.

A wczoraj walczyłem z dostawcą internetu. Bo zerwałem umowę w rodzinnym mieście, a oni chcieli odebrać swoją antenę internetową. Ja zaś twierdziłem, że w ramach opłaty instalacyjno-jakiejś-tam ona stała się moją własnością. I nie chciałem oddać. Okazało się, że w umowie nie ma na ten temat ani słowa (bo nic nie napisali) i dlatego też antena jest moja. Nie wiem po co mi ona, ale skoro walczyłem, to mam. Może ktoś chce kupić?

Dziś zaś – wybory Mistera Mokrego Podkoszulka Rewal 2005. Po raz pierwszy poczułem, że patrzę na siebie. Bo prowadzący imprezę w pewnych momentach przypominał mi mnie i moje pierwsze tego typu imprezy. Czasem mnie to wkurzało, ale ogólnie przyznać muszę, że sprawdził się w tej roli. No a poza tym ci piękni chłopcy i ich wspaniałe torsy… Mmmm… Miodzio. Wygrał mój faworyt – Tobiasz z Poznania. Tak, wiem że jego imię jest dziwne i brzmi prawie jak imię mojego psa. Ale chłopiec jest śliczny. 16 lat, ciemna karnacja, czarne włoski, superbrzuszek, wysportowana klata. Super po prostu. Mogłem się napatrzeć na nich wszystkich i to z bliska! A jutro Tobiasz wpada do nas na wywiad. Znów sobie popatrzę. Tym razem będzie już pewno w koszulce, ale co mi tam. Chociaż tyle mam z tego życia.

Piszę tego bloga, a na obozie pojawili się dziś wieczorem goście. Ktoś tam od sprzedaży, dystrybucji i promocji. Siedzą, piją, lulki palą… A ja dzisiaj nie. Wystarczy. Jestem chory, do tego przeziębiony, niewyspany i czasem już zmęczony psychicznie. No i dominują tematy łódzkie, co mnie nie rusza. Do końca drugiego turnusu zostały 4 dni. A potem ostatni. Nie wiem ile na nim spędzę. Tydzień – na pewno, dwa – prawdopodobnie, trzy – wątpliwe. Nie chce mi się aż tyle. Wrócę na chwilkę do domku, a potem do Wawy. Na egzamin. I tak w ogóle.

No a tak na marginesie, to przygotowania do września zacząć muszę wcześniej. I nie mam na myśli wrześniowego egzaminu. Mam na myśli wydatki finansowe. Najpierw urodziny pierwszego chrześniaka, czyli syna mojego brata. Potem urodziny Iwony. Potem Anki. Potem Pawła… Kurwa. Szukam sponsora?

A tak w ogóle, to znów nawiązałem kontakt z Łukaszem z Torunia. I spotkam się z nim. Bo choć on jest z Włocławka, miał być z Torunia to będzie jednak ze Szczecina :) I… postanowiliśmy wykorzystać ten dzień, kiedy wyjeżdża drugi turnus, a jeszcze trzeci się nie pojawił i spotkać się w Rewalu. Co prawda całkiem sam nie będę, bo będzie tu już dziennikarka, która zostaje po tym turnusie i ma się opiekować przez tydzień kolejnym, ale… co mnie to? :) Ja się spotkam z Łukaszem.
Spotkam…
Tym razem nie dorabiam filozofii. Mam w dupie filozofie. Robię, na co mam ochotę. I nikomu nic do tego.

Jutro ma być superimpreza w disco California. Sylwester w środku lata. Byłem na czymś takim rok temu – było zajebiście. Więc liczę, że i tym razem będzie super! Dziwnie tak w ogóle chodzić na heteryckie imprezy. Wyginam się tam trochę podczas tańca i widzę, że ludzie mnie obserwują. Dziewczyny próbują czasem poderwać, faceci patrzą albo ze zdziwieniem, albo z irytacją albo z zainteresowaniem. Czasem widzę też zazdrość. A ja tylko tańczę. I mam wszystko wtedy w dupie. Chcę się dobrze bawić przy muzyce.

Taka ta blotka nieuporządkowana, chaotyczna… Nic na to nie poradzę. Setki myśli mam, chcę o wielu rzeczach pamiętać. I przez to nie mogę się skupić na jednym wspomnieniu. Tu się tyle dzieje, tyle wydarza. Nic na to nie poradzę, że nie potrafię być na tyle konsekwentny, żeby spisywać dni minuta po minucie i wyciągać to, co najważniejsze.

Tak w ogóle, to przytyłem. Nie wiem tylko ile. Miałem iść się zważyć na pocztę niedaleko, ale przecież w sobotę będę w domu. Tam tego dokonam. Stawiam, że ważę teraz około 75 kg. Czyli o jakieś 4-5 za dużo. I zrzucę to jak tylko będę w Wawie. Obiecuję.
Bo aż się jakoś tak gorzej czuję. Gdyby nie to, że posiłki w Rewalu są tak regularne, to już dawno wróciłbym do wagi sprzed diety. Bo ja po, prostu lubię jeść i czasem z pazerności nie potrafię odmówić sobie danej potrawy.
Wielu potraw.

Ładni nadmorscy chłopcy świata – łączcie się!
Najlepiej w pary :)

Wypowiedz się! Skomentuj!