No i jest trzeci turnus. Przyjechali. Grupa ma zaledwie 14 osób. Z czego dwie ostatnie dojechały dopiero dzisiaj. Dziwnie tak jakoś. Ale lato się w ogóle kończy. Zimno za oknem, często pada, nie chodzę już w krótkim rękawku… Morze niespokojne…
Tak jak ja.

Już chyba dość. Jest co prawda śmiesznie, bo kadra nowa jest beznadziejna a do tego praktykant jest dla dziennikarzy powodem żartów i polewamy z niego cały czas. Jest śmiesznie, na luzie, rządzę ja bo nowa kadra nic nie wie i dostali polecenie z biura podróży, że jakby co, to ja wiem wszystko i o wszystkim decyduję…
Ale już powoli naprawdę dość. Nie wysiedzę trzy tygodnie. Dzieciaki zapowiadają się super, bo jest grupa nieliczna, łatwo się integrują i są chetni do pracy… Radio im się podoba, wczoraj było Radio BIS i robiło materiał na temat naszej stacji (będzie chyba dziś o 16-18 na antenie BISki). Jestem rad, jestem zadowolony, jestem spełniony. Ale też mam już dość.
Jeśli w przyszłym roku coś się nie zmieni i np. nie dostanę potrzebnego do radia sprzętu, to na pewno nie będę siedział tyle, co teraz. Bo ja już się starzeję i mi się też coraz mniej chce robić tyle, co robię teraz.
Tak, wiem że argument o starzeniu brzmi głupio w ustach 20latka, ale… dokładnie teraz przestają mi się wytwarzać nowe włókna kolagenowe! Ponoć przynajmniej :)

Mam jako tako kontakt ze znajomymi z Wawy. Marcin Egde, Napaleni (znowu razem!), Sebastian, David, Andrzej – wszyscy dają znaki życia. (mam nadzieję, że nikogo nie pominąłem…) I chyba w sumie już chcę wracać do Wawy. A może do domu rodzinnego?
Sam nie wiem. Najgorsze jest to, że teraz nie mam Domu. W rodzinnym odzwyczajają się ode mnie, nie mam tam już znajomych… W Wawie mam znajomych, nie mam przyjaciół… Jestem teraz taki bez korzeni. Chyba źle mi z tym.

No i z Pawłem znów się pokłóciłem. Ja nie wiem jak to się dzieje. Jeden z nas zagaduje do drugiego na GayLife’ie i kończy się na tym, że obaj mamy dość. Bez sensu. To już chyba naprawdę czas wycofać się z Jego życia. Tym razem całkowicie.
Pamiętacie jeszcze Plan Grubej Kreski? To było jakieś 11 miesięcy temu.
2. Nie zapominać o starych znajomościach.
Każdy z tych ludzi wniósł coś do mojego życia. Za to należy się im ogromny szacunek z mojej strony. Zapomnę o nich tylko, jeśli sami będą tego chcieli.

Gdy stwierdziłem, że czas wycofać się z Jego życia, nie oponował.

Był u mnie Michał. Michał ze Szczecina. Gwoli przypomnienia… Dwa lata młodszy ode mnie. Gadaliśmy jakoś tego dnia, gdy drugi turnus wyjechał i jeszcze tego samego dnia wieczorem on był w Rewalu. Nie wiem jak opisać tę wizytę.
Ponieważ nie było dzieciaków, to mógł spać w tym samym ośrodku, co ja. Tak też było. Najpierw pospacerowaliśmy po plaży, po Rewalu… Potem pogadaliśmy, omówiliśmy kilka rzeczy, chyba coś sobie nawet wyjaśniliśmy. No i takie tam.
Oj bo z tym Michałem to jest tak dziwnie. Niby coś, a jednak życie…

Powinienem był trzymać się świętej zasady SDS. Byłoby łatwiej. Mniej problemów. Mniej myślenia. Więcej czasu. Więcej skupienia na innych sprawach. Problem polega na tym, że jak się raz złamało jakąś zasadę, to potem trudno jest znów jej przestrzegać. Tym bardziej, że otoczenie mnie w tym nie wspiera. A ja, mimo że Damą, to jestem też człowiekiem. Słabym.

Bez sensu.
Czas wracać do…
Dokąd? Do kogo?
I chyba tylko dlatego zgadzam się siedzieć za darmo te 9 tygodni w Rewalu. Bo nie mam dokąd i do kogo wracać. Owszem, mama zawsze na mnie czeka. Ale mama, to mama. Ona ma teraz inne problemy. Dziecko brata, kamienie nerkowe… Nie potrzebny jestem jeszcze jej ja, jako dodatkowy kłopot i wydatek. Wiem to.

Ogólnie mówiąc: chujowo jest.

Wypowiedz się! Skomentuj!