Będzie krótko, bo w Rewalu jest zawsze mnóstwo roboty i nie mam kiedy pisać…
Kolega Antek wpadł do mnie w niedzielę zgodnie z planem. Wszystko fajnie, odebrałem go z dworca no i wyjawiłem mu sekret. Kolejny comming-out już za mną.
Posiedzieliśmy, pogadaliśmy, poszliśmy po alkohol dla dziewczyn, które tego wieczora się bawiły w swoim babskim gronie.

No i poszliśmy spać. Nic ciekawego. Rano pobudka, śniadanie, dopakowanie i w drogę. Na egzamin.
A egzamin był dziwny. Pytania z cyklu „Jak sądzisz, co zdaniem respondentów jest główną przyczyną spadku dzietności polskich kobiet? Wybierz dwie najpopularniejsze odpowiedzi”. Czyli, że zgaduj-zgadula. No, ale zobaczymy. Nie mam jakiś szczególnych stresów.

Po egzaminie poszliśmy do Tchibo na jakieś pyszne piciu. No a potem na Centralny. Obserwacja – wylansowana ciota w autobusie wzbudzała żywe reakcje wszystkich. Nic dziwnego. Tak małej koszulki to już dawno na nikim nie widziałem… No i co to za dziwna moda, żeby pokazywać włosy łonowe?! Fuuuu!!! Jak już masz nosić nisko spodnie, to bądź z łaski swojej wygolony w miejscu, które pokazujesz. Dziękuję :)

W pociągu nie było źle. Jechały z nami dwa dresy co prawda, ale raczej spokojne. W Poznaniu wysiadła jakaś pani z panem i byliśmy tylko we czworo. Czyli luz, otwarte szeroko okno i drzwi od przedziału. Spokojnie, choć na swój sposób męcząco.
W domku byłem przed 21:00.

Długo to się nie nasiedziałem, bo następnego dnia wstałem o 6:30. Musiałem wyprasować część wypranych ubrań i zbierać się na autobus o 8:23. Półtorej godziny później byłem w Rewalu. Po co tak wcześnie? Bo miała przyjechać telewizja. No i kierownik biura podróży nieco później.
Oboje nie zawiedli. Telewizja była, coś tam powiedziałem, ale i tak tego potem nie wykorzystali wprost (nie było mnie widać ani słychać, ale z moich słów reporter ułożył część komentarza swojego). No i przybył też szef biura podróży. Który tak naprawdę i tak jest zależny od wydawcy Angory. Śmieszne to. Wieczorem trafił też Jacek B., czyli znajomy dziennikarz. No więc atmosfera będzie super.

Dziś byłem się nawet opalać. I to dość wytrwale, bo od 15:40 do 18:00 siedziałem na plaży, z krótką przerwą na kąpiel w Morzu Bałtyckim, które tego dnia miało ponoć aż 21 stopni. To dużo jak na tę porę roku, to miejsce i ten czas. Przyznaję, że choć spędzam niemal całe wakacje od jakiś 4 lat w Rewalu, to była to moja pierwsza kąpiel w morzu od… 5 lat? Podobnie z opalaniem. Zresztą opalania żałuję już. Bo mnie bolą nogi. Nie dosyć, że nieładnie opalone, to jeszcze ciut za mocno, bo moje białe ciało jest nieprzyzwyczajone do słońca. Trudno. Damy radę. Jutro znów idę.

Niedużo piszę, bo czas goni. Zaraz północ i mamy zaplanowane coś specjalnego dla uczestników. Nie damy im spać. A co! Szczerze? Tęsknię za Warszawą już. Za imprezami. Za znajomymi. No i nie inaczej – za Pawłem. Dziś próbowałem sobie przypomnieć jak pachnie… To było tak dawno, że już mam z tym problemy. Ale pamiętam oczy. I śliczny uśmiech… I w ogóle wszystko.

Głupia, sentymentalna ciota.

Wypowiedz się! Skomentuj!