Moje konto na GayLife’ie zostało skasowane. Nie wiem czemu, nie wiem jakim prawem, nie wiem co zrobiłem nie tak. Ale jestem wkurwiony. Bo wszystkie te plotki o tym, że GayLife robi takie świństewka okazały się prawdą. I teraz nie spocznę, dopóki nie dowiem się kto za tym stoi. Tzn. domyślam się, że Antarex („naczelny” GL), ale po co mnie kasował?
Napisałem już do niego. Próbowałem zagadać na GG, ale się nie odzywa. Przegięcie.

A co do normalnego życia… Sobotę po imprezie z Pawłem spędziłem jak zwykle 'bardzo aktywnie’. Spałem, potem się obijałem cały dzień, żeby zakończyć go oglądając Eurowizję z dziewczynami. Dodatkowo one postanowiły i kupiły grilla za 12 zł, więc tego wieczora coś tam na nim przygotowały do żarcia. Jak w wiejskim domku. Tylko, że niemal w Centrum Warszawy na 10 piętrze ;)

Niedziela okazała się robotliwym dniem… Najpierw postanowiłem zadziałać w sprawie mojego bolącego dziąsła. Poszedłem do apteki kupić żel Sachol (kronikarski nawyk, warto podawać nazwy, prawda?). Dopiero co minęło południe, wróciłem z okolic metra, słońce grzało niemiłosiernie (niestety, lato idzie…) no i gdy wszedłem do domu, zadzwonił telefon. To był Michał z Lublina, który akurat znajduje się w Warszawie… Dobrze, spotkajmy się. Za nieco ponad godzinkę. Ubrałem się, poprawiłem i pojechałem. Najśmieszniej było w autobusie. Były w nim jakieś panie, które – można było to wywnioskować z rozmowy – kiedyś były lub nawet mieszkały w stolicy, a teraz wróciły tu po latach. Wspominały, że tu pracowały, że coś tam, że tu był Komitet Centralny :)

Z Michałem poszlajałem się jak zwykle po Krakowkim, Nowym Świecie, Chmielnej… Standard. W końcu zaczęliśmy szukać lokalu, gdzie możnaby spocząć na chwilkę. Problemem okazało się to, że ja chciałem płacić kartą. Bo w niewielu miejscach akceptują. (Podkreślam, że w Tchibo – tak!) W końcu Michał stwierdził, że on mnie zaprasza. Oczywiście poczułem się wstrząśnięty i mile zaskoczony. Mimo moich skarg, że nie ma takiej możliwości i niech sobie jaj nie robi to postawił mi mrożoną latte. Wypiliśmy i ruszyliśmy pod rotundę, gdzie odebrać go miał ktoś ze znajomych.

Wróciłem do domku. Po drodze zobaczyłem otwarty kościół. I się nie powstrzymałem. W końcu udało mi się zwyciężyć moje lenistwo i ruszyłem dupę. Poszedłem do kościoła. Byłem u spowiedzi, przyjąłem komunię. I’m glad. Było naprawdę sympatycznie i mam nadzieję, że uda mi się wytrzymać i za tydzień też nawiedzę świątynię.
Gdy tylko wyszedłem, spróbowałem znów dodzwonić się do Pawła. W międzyczasie bowiem dostałem od niego SMSa. Że ładna pogada i że może byśmy z Sylwią poszli do Łazienek. Czemu nie.

Pojechałem od razu do Pawła, on się ubrał (bo niedawno wstał…) i ruszyliśmy do… mnie do domu. Bo Paweł wymyślił, żeby pożyczyć aparat od Anki. Anka się zgodziła, pożyczyła i ruszyliśmy na spotkanie Sylwi. W końcu trafiliśmy do Łazienek. Porobiłem kilkadziesiąt fotek, mniej lub bardziej udanych. Może nawet raczej mniej, bo już światła było coraz mniej i niewiele dało się robić bez flesza. A flesz to zabójca dobrych zdjęć.
Wracając zaproponowałem Pawłowi, żebyśmy poszli do Tchibo. I poszliśmy. Tam też go fotografowałem. Kelnerzy, którzy mnie przecież doskonale kojarzą, przyglądali się z nieskrywanym zainteresowaniem :) Ale za to fotki są ładne. Po 22:30 pojechaliśmy do domów.

Poniedziałek minął dość spokojnie. Rano korepetycje, potem wizyta w bibliotece wydziałowej. Zjadłem nawet po drodze jakiegoś loda w ramach 'przyjmowania do wiadomości, że jest lato’. Potem krótkie zajęcia i ogłoszenie prostego egzaminu. Możemy przynieść notatki. Poza tym pan zaproponował oceny wyjściowe, które właściwie można tylko poprawić. Dla mnie tą oceną jest 4,5. I’m glad.

A po zajęciach – wolne. Przygotowałem jakiś obiadek, potem zacząłem się uczyć statystyki. Tak, tak – w końcu trzeba. I przydało się. Jestem na 99% pewien, że zaliczyłem pisaną następnego dnia poprawę ze zmiennej losowej. Teraz w czwartek muszę tylko napisać kolejną – tym razem z estymacji przedziałowej i weryfikacji hipotez statystycznych. Damy radę. Mam nadzieję. Wczorajsza statystyka była zresztą jedynym moim przedmiotem.
Potem wróciłem do domku i po jakimś czasie postanowiłem położyć się na chwilkę.

SMS od Pawła. Czy idziemy na imprezę do Barbie. I żebym był o 19:30 pod Smykiem. Z tym, że była prawie 18:20. Godzina to dla mnie mało czasu. Potem okazało się, że spóźniłem się tylko 3 minuty. Więc nieźle.
Poszliśmy na ową imprezę. Wódka za 2 zł i drożeje o złotówkę co pół godziny. Ja oczywiście spłukany, ale jakieś 20 zł wziąłem. Wydałem z tego 13. Co oznacza, że mam bardzo, bardzo mało pieniędzy. Wyliczyłem, że z moich dotychczasowych funduszy plus to, co zarobię na korepetycjach w poniedziałek, musiałbym żyć za 2 zł dziennie aż do 6 czerwca. Dobrze, że właśnie na Allegro sprzedałem kartę pamięci tego chłopaka od matury przez telefon. Jestem o ponad 100 zł do przodu. Czyli jakoś dam radę.
A wracając do imprezy. Bawiliśmy się różnie, ale o 23 miesiek zaproponował, żeby zostać do rana. O nie, co to, to nie. Ja mam dzisiaj o 11 do zaliczenia temat u doktora T i nie mogę sobie pozwolić na niedyspozycję. Więc wróciłem do domu. Misiek został. Śmiesznie było, bo co jakieś półtorej godziny wysyłał mi SMSa z relacją co robi i że mnie mocno kocha. A ja nie mogłem spać od 5 rano. Ostatnio jakoś tak mam…

Czekam na kasę od tego chłopaka z Allegro. Zaraz idę na zajęcia, mam dzisiaj wymieniony już temat do zaliczenia, a potem filozofię na której muszę sprawiać dobre wrażenie, żeby mieć ułatwioną sprawę oceny na semestr i ostatnie zajęcia, na których doktor T odda mi pracę roczną o Freudzie.
Od 30 maja mam egzaminy. Historia społecza to pryszcz. Potem 1 czerwca statystyka – Boże, daj siły. Potem 7 czerwca wstęp do socjologii – powinno być bez najmniejszego problemu i 13 czerwca klasyczne teorie socjologiczne – poczytam, zdam na pewno. Poza statystyką, której poważnie się boję, mam zero stresów sesyjnych.

Koresponduję z Antarexem. Wyjaśnia, czemu skasował mi konto. Bo na innym poratlu gejowskim napisałem coś niemiłego o GL… Nie, no bez przesady. Mogę sobie pisać. Na GL jest ponad 13 tys. kont. Moje było założone jako 99! Jestem jednym z pierwszych użytkowników i on mi taki numer robi, bo coś tam gdzieś przeczytał… Bez jaj…
Przemawiam do jego ambicji. Mam nadzieję, że to odniesie skutek. Oczywiście, że mogę konto od nowa założyć. Ale po co?! Chcę moje stare konto o ID 99. Ja chcę!
I czemu jest tak gorąco od rana?! W co ja się ubiorę?!

Zbliża się druga rocznica blogowania :)

Wypowiedz się! Skomentuj!