Wtorek był spokojny. O tyle, że poszedłem zaliczyć kartkówkę ze statystyki, a potem spodziewałem się na normalnych zajęciach znowu sprawdzianu. Plan był taki, żeby poprawę zaliczyć a kartkówki – nie. Plan się nie udał. Bo ani nie zaliczyłem poprawy ani też kartkówki nie było. Więc nie jest źle. Będzie jeszcze poprawa poprawy.
Ja nie rozumiem. Skoro 90% mojej grupy, która jest najlepszą grupą statystyczną nie zalicza kartkówek, to chyba znaczy, że coś jednak jest nie tak, ale nie z nami, tylko z formą zajęć, prawda? Ale nikt nie reaguje.

Jestem coraz bliższy myśli założenia gazety na wydziale. Bo mnie to wkurza. A jak mnie coś wkurza, to lubię żeby wszyscy o tym wiedzieli… Tak, po to się robi gazetę, żeby dać upust swoim emocjom. No a poza tym dobrze jest pisać o tym, o czym inni nie wiedzą. Znów wbiłbym się w wir jakiś dziwnych wydarzeń, głosowań, pokazów, konkursów, zawodów…
Zaczynam szukać ludzi. W październiku będę to robił bardzo serio, bo teraz idzie sesja, ale dobrze jest mieć pierwsze deklaracje. Czuję, że we wrześniu stworzę nazwę i makietę. Tylko jak ja to będę wydawał?

Oczywiście nie samą statystyką człowiek żyje. Potem były ostatnie przed zaliczeniem ćwiczenia ze wstępu do socjologii. Trochę mi szkoda tych zajęć, że to już koniec. Kurcze, i mówię to z pełną odpowiedzialnością i świadomością. Było ciekawie, chciało się na te ćwiczenia chodzić i nikt nas nie gnębuł bezsensownymi kartkówkami. Tak chyba powinno być.

No i we wtorkowy wieczór stworzyłem nową pracę! Nosi tytuł „Prometeusz” i jest to performance polegający na wykręcaniu żarówki. Dość skomplikowana warstwa symboliczna, więc nie będę się wdwał w szczegóły. Oczywiście dokumentacja fotograficzna jest dostępna na stronie internetowej, której adres znają nieliczni. Zapraszam.

Środa zawsze jest spokojna. Bo są nudne zajęcia i zaczynają się już o 12:00. Tym razem musiałem też oddać pracę roczną na ćwiczenia z klasycznych teorii socjologicznych. Oddałem. Jako jedyny w grupie, jak się potem okazało. Ej, ale naprawdę myślałem, że ktoś jeszcze przyniesie. Dobrze zresztą, że mam to z głowy. Nie będe musiał się tym zajmować. A w ten weekend i tak bym nie mógł, bo mam gości. Potem w poniedziałek muszę się uczyć na pierwsze w tym semestrze zaliczenie, więc też nie miałbym czasu… Mówiąc krótko – napisałem i oddałem na czas, bo tak mi było na rękę.

Wieczorem wpadł Pawełek ze swoją Sylwią. Posiedzieli chwilkę, potem Sylwia poszła (zrobiła sobie test w Glamour! wam też polecam!) a my udaliśmy się do Galerii… Obiecaliśmy Lady Catherine, że tam będziemy. Zjawił się też Andrzej. Występ był udany, pierwszy raz miałem zresztą okazję zobaczyć Lady w akcji :) Męsko wyglądają jej barki, to fakt, ale poza tym jest naprawdę kobiecy.

Dzisiaj do Barbie… No i zaczynam dzisiaj batalię z byłym moim wydawcą o 810 zł. Nie odpuszczę.
Musze lecieć do szkoły… A żarówki w kuchni wciąż nie ma. Może Iwonka dziś kupi? Krótka to blotka, bo za 9 minut muszę wyjść a jeszcze się nawet nie ubrałem…

Wypowiedz się! Skomentuj!