A powinienem! Ale to takie nudne… Rachunek prawdopodobieństwa… ble…
Za 3 godziny mam z tego egzamin – bez jego zaliczenia nie zaliczam statystyki w ogóle, a więc jest to rzeczywiście dość ważna rzecz. No, ale jak zwykle – mi się nie chce i liczę na łut szczęścia. Najgorsze jest to, że NIC A NIC się nie uczyłem. Miałem robić to dziś rano, ale ograniczyłem się do wydrukowania jakiś 3 kartek z wyjaśnieniami jakimiś i wzorami. Poczytam w autobusie. Będzie musiało wystarczyć :)

A jak nie… oj, zawsze są poprawki! Kto powiedział, że muszę zdawać wszystko w pierwszym terminie?!

W poniedziałek wstałem przed budzikiem. O 8:30 dostałem SMSa od Pawła Firenzo. Że on jest na mieście, że jemu się nudzi i żebym może się z nim spotkał. Kurcze, no jasne – dla znajomych zawsze jest czas. Wstałem, umówiłem się za półtorej godziny (Dama musi się przygotować), choć okazało się, że i tak za mało to dla mnie było. Poszliśmy do… tak, do Tchibo. Pani mnie już tam kojarzy i uśmiecha się do mnie przyjacielsko. Dam jej napiwek następnym razem – postanowiłem. Posiedzieliśmy w Tchibo kilka miłych chwil, pogadaliśmy a potem poszliśmy do Centrum. Tam C&A, H&M… To, co cioty lubią najbardziej. Poznałem też Makuszę, czyli przyjaciółkę Pawła. No a potem trzeba było jechać do domu. Szkoła czeka.

Na zajęciach byłem o 16, czyli zgodnie z planem. I muszę stwierdzić jedno – uwielbiam robić sobie jaja z wykładowcy tak, żeby on nie zdawał sobie z tego sprawy. Naśmiewam się z ich nadęcia, egzaltacji i innych dziwnych zachowań. Właśnie w poniedziałek o 16 na historii społecznej przeszedłem samego siebie. Razem z całą, liczną, sześcioosobową grupą płakaliśmy ze śmiechu. A co gorsza – nie obiecuję poprawy :)

Wieczorem wpadła Marta z Jakubem. Zastali już przemeblowane mieszkanie. Jestem w mniejszym pokoju. Dziewczyny ułożyły wszystko jeszcze jak byłem z Pawłem na mieście. Jak mi jest na nowym miejscu? Kurcze, no inaczej :) I już widzę pierwsze zmiany – nie mamy już wspólnych obiadków, nie siadamy razem gadając o bzdurach, czy przy piwie i Karmi. Nie ma gdzie :)
Marta z Jakubem przynieśli jakąś żubrówkę, limonki… Drinkowali sobie. Oglądaliśmy film. I tu – uwaga – wielkie zaskoczenie, bo była to „Szkoła uwodzenia” :) Najdziwniejsze, że już nie płaczę na tym filmie. Ale pamiętam, że pierwsze 8 razy płakałem jak głupi. Posiedzieli kilka godzin, pogadali, poprzytulali się. Nie lubię jak się u mnie goście krępują. Więc wyszedłem z pokoju i zostawiłem ich tam. A niech mają :)

We wtorek rano się pouczyłem. Tak, wkońcu i ja musiałem. Pisałem poprawę ze statystyki. Właściwie to nie tyle poprawa, co pierwsze moje podejście do kartkówki, którą grupa pisała już jakiś czas temu, ale mnie nie było. Nie wiem czy zaliczyłem, ale jestem ufny w swoje szczęście. Potem postanowiłem być ambitnym studentem i siedzieć na wszystkich zajęciach! I w ten sposób poszedłem na pierwszy w tym roku wykład z klasycznych teorii socjologicznych. Oczywiście nie mogło być inaczej – tutaj też rozpieprzałem zajęcia. Kurcze, ja chyba jestem czasem za dziecinny na studiowanie. Ale co ja poradzę na to, że mnie za długie bycie poważnym nudzi i męczy? Musiałem coś porobić.

Ten tydzień przebiegać ma spokojnie – nie umawiałem żadnych gości! No, poza poniedziałkiem oczywiście. Ale jak to bywa, dostałem SMSa od Pawła i we wtorek urwałem się ze wspomnianego wykłady kts’u. Poszedłem do Daily Cafe, gdzie Paweł siedział ze swoim Grześkiem. Grzegorz ów jest od niedawna selekcjonerem w Barbie. I ma Syndrom Początkującego Selekcjonera. Co prawda pochwalił mój pasek i szalik (dzięki, Aniu!), ale potem dodał, że mam go źle zawiązanego. Zaprosił do Barbie, ale stwierdził, że „w tych butach” to on mnie nie wpuści. To mnie rozbawiło. Jestem selekcjonerem, więc uważam się za wyrocznię mody :) Śmieszne to. Oczywiście postanowiłem od tej pory do Barbie udawać się tylko w tych butach.

Spotkanie Pawła i Grześka było o tyle ważne, że mieli się pogodzić po małym kryzysie wywołanym przez Pawła. Pogodzili się, ale potem okazało się, że krótko przed północą Paweł rzucił Grześka. Byłem wtedy w trakcie „Pasji”, ale zadzwoniłem od razu. Paweł był smutny, ale dziś już widzę, że sobie z tym poradził :)

Środa to wybitnie nudny dzień. Chociaż i tak jestem najaktywniejszym uczestnikiem zajęć, to nie mam czasem już siły na to siedzenie i słuchanie głupot. Najbardziej drażni mnie omawianie przeczytanych tekstów. Jakby ktoś nie ufał nam, że potrafimy czytać ze zrozumieniem… Kurcze, no bez przesady! To są studia a nie szkoła podstawowa! Szkoda słów…
Wieczorkiem obejrzałem bajkę od Marty. Pamiętam czasy, gdy byłem wielkim fanem japońskiej animacji. Dziś został sentyment i podziw dla osiągnięć Japończyków.

Czytam „Neurotyzm wśród studentów” dla rozrywki. W międzyczasie oczywiście jakieś głupie lektury na kts, na historię społeczną i na filozofię, ale to normalka. Życie płynie mi spokojnie. Ale nie mogę się dodzwonić do dentysty uniwersyteckiego. A miałem iść teraz zająć się zębem. Czuję, że najwcześniej zrobię to w domku. Zaraz zresztą zadzwonię do rodzinnego miasta umówić się z fryzjerem.
A jeśli o telefony chodzi, to dzwoniła ostatnio Pani W. Okazuje się, że niejaka Magda K planuje dla mnie karierę polityczną. Chciałaby, żebym tworzył powiatowe struktury Młodych Demokratów – młodzieżówki centrowej. Kiedyś już ktoś ze Szczecina mi to proponował, ale wtedy nie miałem ochoty. Teraz… mam dużo czasu, moje poglądy się pokrywają z MD… Może warto się tym zająć? Nie wiem, ale już jestem umawiany na spotkanie z Magdą K.

Dzwoniła wczoraj mamusia. Refleksja dziś z rana – chciałbym jej powiedzieć. Kurcze, już chcę. Już. Jednocześnie wiem, że na razie tego nie zrobię. Najpierw muszę znaleźć pracę. W sprawie ogłoszenia z Wyborczej nikt nie dzwonił. 11 zł poszło na nic. Chyba znowu dam ogłoszenie. No coś robić muszę!
Byle tylko się nie uczyć do egzaminu.

Zmiana muzyki na blogu. Coś zupełnie nowiutkiego :)

Anastacia „Heavy on my heart”

Try to fly away but it’s impossible
And every breath I take is birth to deeper sights
And for a moment I am weak
So it’s hard for me to speak
Even though we’re underneath the same blue sky

If I could paint a picture of this melody
It would be a violin without it’s strings
And the canvas in my mind
Sings of songs I left behind
Like pretty flowers
And a sunset

Refrain:
It’s heavy on my heart
I can’t make it alone
'Cause it’s heavy on my heart
I can’t find my way home
(So heavy on my heart)
So come and free me
It’s so heavy on my heart

I’ve had my share of pleasure
And I’ve tasted pain
I never thought that I would touch an angel’s wings
There’s a journey in my eyes
It’s getting hard for me to hide
Like the ocean
at the sunrise

Refrain:
It’s heavy on my heart
I can’t make it alone
'Cause it’s heavy on my heart
I can’t find my way home
(So heavy on my heart)
So come and free me
It’s so heavy on my heart

Lord, can you find me in the darkness, yeah
Ooh
Don’t let me down

There’s a journey in my eyes
It’s getting hard for my to hide
And I never thought I’d touch an angel’s wings

Oooh..

Refrain:
It’s so heavy on my heart
So heavy, heavy on my heart
'Cause it’s heavy on my heart
Why can’t I find my way home
So heavy on my heart

So come and free me
It’s so heavy on my heart

So heavy
So heavy
So heavy…

Wypowiedz się! Skomentuj!