Spałem jak zabity w sobotę. Postanowiłem nie wstawać za wcześnie. Jak już wstałem, to okazało się, że komputer odmówił posłuszeństwa. Cracki nie podziałały do końca na Windowsa XP i stwierdził, że jeśli teraz się nie zarejestruję drogą internetową bądź też telefoniczną, to się nie włączy. Super. Oczywiście nielegalnej kopii Windowsa zarejestrować nie da rady…
Cóż więc zostało? Musiałem dokonać reinstalacji takowego, na szczęście bez utraty żadnych danych. Chwilę to trwało, ale znalazłem potem cracka i na razie jest okej. Zobaczymy jak będzie dalej, bo dziś mam w planach instalację Service Packa 2. Ryzykuję, ale co mi tam.

Koło 20 wpadli w sobotę Napalony i Jego Facet. Wszystko zgodnie z planem. Posiedzieliśmy kilka dłuższych chwil, poprzeginaliśmy się – standard w naszych kontaktach. Miło spędziliśmy czas. Jedyny problem polegał na tym, że nie wiedziałem w co się ubrać. Dylemat każdej szanującej się cioty. Co ja na siebie założę?! Czarna koszula Iwony wydawała się ciekawą propozycją dopóki nie usiadłem. Wtedy zuważyłem, że nie mogę jej nosić. Bo ona się wygina na łączeniu i wydać moje ciało. A na to nie mogę sobie pozwolić. Przebierałem się kilka razy, aż znalazłem coś, co spełniało moje oczekiwania i wyglądało jako-tako.
Pojechaliśmy do Centrum. Już byliśmy spóźnieni, a po drodze przecież jeszcze bankomat i w ogóle objazdy jakieś… Gdy dotarliśmy pod Cinnamon (tam umówiliśmy się z Martą i Iloną), okazało się, że z powodu desperacji wywołanej naszym spóźnieniem one poszły już na pobliski przystanek, chcąc oddalić się do domu. Na szczęście wróciły. O tyle jednak na marne, że do Cinnamonu i tak nas nie wpuścili.

Nie muszę chyba zaznaczać, że teraz długo się z tym klubem nie przeproszę i coś niezwykłego będzie musiało się stać, żebym się spróbował tam wybrać. No więc – gdzie teraz? Postanowiliśmy spróbować w Utopii. Tak, były z nami dziewczyny, co obniżało nasze szanse, ale… czemużby nie spróbować? Już jednak przed wejściem nasze szanse drastycznie spadły. Okazało się, że do Uto przyszedł właściciel, a to oznacza mniejszczą wyrozumiałość selekcjonera. Nie wpuścił.

Oczywiście nic nie jest w stanie mnie zdenerwować czy też zmienić moich zamiarów. Zastanawialiśmy się chwilę nad Barbie, a nawet nad Paradisem, ale wkońcu zdecydowaliśmy się na Kokon. Tak też zrobiliśmy. Dotarliśmy na Brzozową, przyspieszyliśmy widząc w pobliżu dresy i mimo ślizgających się wbrew własnej woli Napalonych (nowe buty…) weszliśmy do Kokonu. A tu – tragedia. Ten klub umiera na naszych oczach. Choć szatniarz próbował mi wmawiać, że to wina Wielkiego Postu, to ja czuję, że albo nagle ten klub się odbije od dna na jakim się znalazł, albo miniony sylwester był ostatnim w jego historii.

Posiedzieliśmy w Koko chwilkę. Marta zaraz musiała jechać, bo jakaś awantura o jej wyjście w domku, potem po Ilonę przyjechał tata, a poza tym co robić w klubie, w którym kilka osób na krzyż siedzi i podryguje w rytm muzyki DJa. Nawet górne dwa poziomy pozostały zamknięte. Dramat. Niech ktoś pomoże Kokonowi! Szkoda mi tego miejsca…

Wracając zajechaliśmy z Napalonymi do McDonald’sa. Nawet nie byłem głodny, ale pazerność zrobiła swoje. Nie ma to jak McChicken na noc. Potem ciotki odwiozły mnie do domu, gdzie po chwili przy komputerze poszedłem spać. To był spokojny wieczór.

Dziś nie wstałem zbyt wcześnie. Nie chciało mi się, bo i po co? Gdy już jednak się podniosłem, wziąłem się za sprzątanie. Przecież dziś My World-Famous Kaszanka! Posprzątałem z grubsza (przecież to niedziela, więc nie wypada za bardzo), przygotowałem jabłka w cieście, no a potem Danie Główne. Na kaszance mieli być początkowo Sebastian, Krzysztof ze swoją Lucyną, Marta, Ilona i Kaśka. Krzysztof napisał jednak, że nie dadzą rady, Sebastian od kilku dni się migał tłumacząc się, że to ludzie z moich studiów i on będzie się dziwnie czuł… O 17:30 okazało się, że Kaśka też nie przybędzie, bo musiała jechać gdzieś-tam na pogrzeb brata babci… Za to przybyli Napaleni zaproszeni poprzedniego wieczora. I tak zaczęła się kaszanka.

O 21:30 wyszli ostatni goście – Napaleni oczywiście. Wcześniej zdążyliśmy odwiedzić strony www Diora, D&G i Zienia… Podziwialiśmy, naśmiewaliśmy się, ośmieszaliśmy to co widzieliśmy. Napalony bił się oczywiście z Jego Facetem. To też standard.
Dziś Edytka Górniak była u Kuby Wojewódzkiego! Oczywiście cała nasza familija oglądała to wiekopomne wydarzenie. Pełni nadziei i ciepła dla Edyty z zapartym tchem śledziliśmy minuty programu. Dziewczynom nie podoba się nowa piosenka „Lunatique”, bo jest po francusku… Eee tam, nie znają się. Śpiewa pięknie.

Zaraz czas spać. Jutro spać już będę gdzie indziej. Dziewczyny postanowiły mnie eksmitować, bo chcą się zamienić pokojami. Fakt, że ja mieszkam teraz w większym, a one muszą gnieździć się w tym mniejszym, ale mój pokój jest także living-room’em i taka funkcja mi odpowiada. One lubią zamknąć się na dłużej w swoim pokoju i poprzytulać tak, żeby nikt nie przeszkadzał. Tutaj tego nie będzie – jest okno między kuchnią a pokojem. Tak samo w nocy – ja śpię sam i nie mam problemów z tym okienkiem, podczas gdy np. Iwona śpi nago… i jest to już jakiś argument. Poza tym miejsca do siedzenia, które były zgromadzone w tym pokoju teraz zostaną rozparcelowane na dwa, co oznacza, że nie będzie znów miejsca do naszych posiadów, nie wspominając o przyjmowaniu gości… Tak, mi się ten pomysł średnio podoba, choć rozumiem dziewczyny a zwłaszcza Iwonkę, która ma większość swoich rzeczy w moim pokoju, a mieszka z Anią w drugim. Wszystko rozumiem, ale nie zmienia to faktu, że pomysł uważam za chybiony. Jednak z racji tego, że wyrocznią nie jestem – daję szansę ich pomysłowi. Powiedziałem, że się zgadzam na wszystko pod warunkiem, że ja nic nie przenoszę (mam na myśli meble…). No i jest ugoda.

A jutro mam przecież gości. O 19:00 ma wpaść Marta z Jakubem. Eh… A wcześniej coś Paweł Firenzo wspominał o spotkaniu. Może gdzieś na mieście się z nim spotkam? Kurcze… bo dziewczyny mają siebie, a ja nie mam nikogo i dlatego tak bardzo chcę żeby ludzie mnie odwiedzali. Odczuwam dotkliwiej swoją samotność patrząc na nie.

Wypowiedz się! Skomentuj!