Czas… czas
Czas coś napisać. Bo mi się czytelnicy burzą, że od czwartku nie ma ani jednej blotki. Nie wiem czy rzeczywiście od czwartku, bo przyznam się, że pisząc kolejną, muszę zawsze zobaczyć gdzie kończyła się ostatnia blotka. Dla mnie życie nie staje w miejscu – biegnie dalej.
W szkole bez zmian – okazało się, że nie zaliczyłem poprawy egzaminu z rachunku prawdopodobieństwa. Żadna to jednak strata – damy radę następnym razem. Wierzę w to, że kiedyś zdać to muszę. Najgorsze jest to, że już kiedyś się tego uczyłem i teraz mi się nie chce powtarzać tego procesu. Szkoda tylko, że nie pamiętam czego się wtedy nauczyłem.
Tradycyjnie już niejako – kolejny wieczór spędziłem z filmem. Ale to dobrze – nadrabiam zaległości kinowe.
Piątek to dzień obijania, bo mam już przecież wolne. Jedyną aktywnością tego dnia było wybranie się do Galerii Mokotów po… żarówkę. Bo mi się przepaliła. Byłem więc męski, pojechałem do Hypernovej, wybrałem odpowiednią żarówkę i zakupiłem ją. Cała operacja zajęła mi w sumie 4 godziny. Z czego przez 3 godziny szykowałem się do wyjścia, same zakupy zajęły prawie godzinę (trzeba się polansować po Galerii przecież) a wkręcenie około 15 sekund. Czasem mam wrażenie, że marnuję czas…
Na wieczorne wyjście w piątek namówił mnie Andrzej. I chwała mu za to. Napaleni najpierw nie chcieli iść, więc powiedziałem Andrzejowi, że ja owszem, z przyjemnością, ale przecież nie mam samochodu, a nocnymi od pewnego czasu nie jeżdżę. Więc się poświęcił i wziął samochód. Napalonego i Jego Faceta udało mi się jednak namówić na wyjście. Plan był taki, żeby pojechać najpierw do Kokonu, bo tam jacyś modele czy coś, potem Napaleni tradycyjnie do domku koło 1-2, a ja z Andrzejem jeszcze do Utopii.
Wyjeżdżając zabraliśmy Iwonkę i Anię, bo chciały dokupić sobie piwa. Po drodze zachaczyliśmy jeszcze o mój bankomat i z pewnym poślizgiem dotarliśmy jakoś do Kokonu. A tam – impreza na całego! I pomyśleć, że tydzień temu było tak malutko ludzi! Tym razem sala pełna, muzyka odpowiednia, wszystko gra! Przypomniały mi się stare kokonwe imprezy, choć pamiętam tam jeszcze większe tłumy.
Tancerze rzeczywiście jacyś tam byli, ale jak zwykle nie zawracaliśmy sobie nimi głowy. Niespodzianką wieczoru było spotkanie… Kamila Szczecin i jego koleżanki Gosi! Oni się tu sobie bawią w Kokonie i nawet mi znać nie dali, że będą w Wawie. Oczywiście nie wypada takich rzeczy robić wobec Damy. Ale też, jak na Damę przystało, nie robiłem scen ani awantur. Spotkałem też – ale to niespodzianka nie była – Pawła Firenzo z Marcinkowo i Adamem. Prawie jak w domu.
Pobawiliśmy się dobre dwie czy trzy godzinki, a potem – mimo moich propozycji a nawet próśb – Napalony i Jego Facet pojechali sobie do domku. No więc, jak na realizacjęplanu przystało, udaliśmy się do Utopii. I tutaj mała dygresja. Jak to się dzieje, że ja nie mam problemów z wejściem? Ani nie wyglądam na kogoś Kogo Się Zawsze Wpuszcza (czytaj – nie zostanę modelem), ani nie wyglądam na kogoś Kogo Stać Na Wejście (czytaj – nie mam na koszulce logo Golce&Gabbana), a jednak jakoś się udaje. Sekret tkwi w tym, że zadaję się z takimi osobami i z nimi zawsze wchodzę.
W Utopii znajomych nie było, ale za to impreza… przefantastyczna! Dawno się tak nie bawiłem. Jednak Disco Inferno może być fajne! Przyznaję, że do niedawna raczej nie lubiłem piątków w Uto. Pomijam fakt, że mam wrażenie, że średnia wieku jest wyższa (pozdrowienia dla Piotrka Gembarowicza, który gdzieś tam przemykał w tłumie) ale jakoś mnie nie bawiły covery. Natomiast w miniony piątek pomyślałem w pewnym momencie, że przecież ja nie muszę w Utopii wyglądać idealnie (czy też na tyle blisko ideału na ile mi się udaje), bo i po co? Idę się pobawić a to oznacza dla mnie brak zachamowań. W tańcu oczywiście. Wszystkim zaś wiadomo, że ciocia dużyformat podczas tańca wygląda jak po alarmie przeciwpożranowym – jestem mokry i cieknę. Nie wspominam o mojej fryzurze, która powoli spływa i traci misternie nadany jej kształt. Ale… co mi tam?! No i tak się rozruszałem, że o 4 z niechęcią, ale jednak wyszedłem z Utopii. Andrzej odwiózł mnie pod sam dom a z radości pozwoliłem sobie pocałować go w rękę w podziękowaniu za to, że mnie wyciągnął i że się tak dobrze bawiłem.
Sobota rozpoczęła się dość wcześnie, bo już o 10:00. Cały dzień spędziłem przed komputerem. Gadałem na Tlenie i GG, a potem gdy dziewczyny poszły do brata Iwony na obiad – oglądałem Idola. Wieczorem – zgodnie z zapowiedzia, wpadli Napaleni. Przywieźli filmy i pornole. Włączyliśmy „RRRrrr”. Komedia jak się patrzy. Uśmialiśmy się. Oczywiście była pizza, ciastka, Cola – babski wieczór, mówiąc krótko. Pojechali około 3, a dziewczyn jeszcze nie było. Miały iść do Klubu Dziennikarza, ale dziś rano okazało się, że były… w Paradise’ie.
Niedzielne rano zaczęło się dla mnie koło 12:00. Stwierdziłem, że nie ma co wcześniej wstawać, skoro dziewczyny późno wróciły, nie mam dziś żadnych planów… Ale sytuacja zmienia się z godziny na godzinę. Przed 13 rozmawiałem z Pawłem Firenzo, który zaproponował spotkanie. Oczywiście umówiliśmy się na 15:00, bo musiałem uwzlędnić czas na przygotowanie się do wyjścia poza dom.
O 15:00 byłem na Metrze Imielin. Poszliśmy do Pawła do domu. Miło spędziłem w ten sposób 5 godzin. Poznałem jego rodzinę, zjadłem pyszny obiadek, zagraliśmy w szachy (Boże, jak ja dawno nie grałem! a mimo to wygrałem!). Wróciłem do domku po 20:00. Dziewczyny ledwo wstały. Zresztą niedługo potem znów poszły spać. Zjadły tylko coś i po kilku godzinach światło u nich zgasło. Ja pogadałem jeszcze z Sebastianem, wyrażając swoje zmartwienie naszym brakiem kontaktu ostatnimi czasy. Dowiedziałem się oczywiście tego i owego z sobotniego życia Utopii. Obejrzałem „Jutro nie umiera nigdy” (James Bond rulez) i powoli kończę dzień.
Jeszcze tylko dodam, że dostałem wkońcu siódme zaproszenie na grono.net. A tak jak obiecałem sobie – przyjąłem dopiero siódme z kolei. No i od bodajrze soboty jestem członkiem tej społeczności. Powoli szykuje się także nowy szablon dla duzyformat.blog. Sebastian Łódź dostał już ode mnie fotki do wyboru i powinien w tym ygodniu oddać gotowy projekt. Będzie się więc działo!
Przed chwilką dzwonił Michał Lublin. Michał to postać, która daaaaawno na blogu nie gościła bo i nasz kontakt raczej się urwał. Tzn. ja czasem pisałem, ale Michał milczał. Przepraszał ostatnio za to i informował, że będzie w Wawie. Już myślałem, że nici z naszego spotkania, bo wiem że jutro wyjeżdża, ale okazało się, że jednak chce i się spotka ze mną. Jutro koło 11:00. Oczywiście w Tchibo.
Kurcze… czas zacząć kolejny tydzień!
To ty sie w ogóle uczysz?? Ciągle Utopia, Kokon itp… :P ..Nie dziwota, że zdać nie mozesz:)
Widać, że jesteś pożądny, skoro lubisz filmy… Każdy szanujący się człowiek musi często je oglądać . To już jest chyba zapisane w genach…Ciekaw jestem, czy w ogóle jest jakiś film, którego nie oglądałeś..?
Kiedy nowa notka? :>
Pozdrowienia!
pisz czesciej bo dla mnie to troche za rzadko.Gdzie ty wogóle mieszkasz ?? Nie wiem dlaczego ale cały czas jak sobie wyobrazałam twoje mieszkanko to gdzies na Woli.A ja tu patrze ze ty do galerii mokotów po żarówke jedziesz wiec sie rozczarowałam :(
No to juz teraz nie ma odwrotu ;) czytelnicy nie dadza ci spokoju jak przestaniesz pisac. Nawet o tym nie mysl :))) W imieniu czytelnikow oficjalnie informuje ze jak zaniedbasz bloga to znajdziemy Cie i zmusimy do opowiadania ;)))… a jak ktos sie z tym nie zgadza to … to placi piataka :)))))Koniec.Kropka.
Hmm… wygrać ze mną w szachy to nie sztuka, bo ja zawsze przegrywam :P … hihihi… pojeby z nas! Co za debile grają w szachy? No nic, wesołego jajka życzę i mokrego lanego poniedziałku, żeby się japa ucieszyła :) … Pozdrowionka!
no a ja myslalem ze tylko ze mna sie w Tchibo spotyakasz i jestem taki wyjatkowy TEJ!
-> Coodi
No właśnie się nie uczę i nie zaliczam. Do tego jeszcze na zajęciach nie bywam.
Ale czasem jak mam Dzień Bycia Ambitnym Studentem to nawet na wszystkie wykłady chodzę!
Jest przeogromna ilość filmów, których nie widziałem.
A nowa blotka będzie jak się coś zbierze…
-> TAMARA
Pisałem już gdzie mieszkam :)
Near the TVP-building. To jednak Mokotów :)
-> Max.
Blog is and always was for me. And nothing will change about it. I write for myself. And only for myself.
-> Paweł Firenzo
Ale przyznaję, że na początku dość ostro zacząłeś i się wystraszyłem, że łatwo mnie ograsz! Szachy to królewski sport, godny Damy.
Już życzenia? Nie będziemy mieli kontaktu do czwartku?
-> Jakub Wawa (sumerolog)
Tchibo to obecnie My Very Own Special Place. Staram się zabierać tam moich znajomych i im to miejsce pokazywać. Dziś też byłem.
wole nescafe…
lasowanie się w galeriach handlowych to chyba wszyscy znają:)
Boshe pójdz do Nescafe na Nowym Świecie na randke ale koniecznie wieczorem. Tam to jest atmosfera… uuuuuuuuu!!!!!!! (ale kawa obrzydliwa). Ja nie wiem co ty widzisz w tym Tchibo na Nowym Świecie nic specjalnego do coffee heaven to rozumiem bo tam przynajmniej dobrą kawe dają , ale do Tchibo.
wlasnie!!! coffee heaven jest niebo lepsze, a ja wogole to tchibo nie lubie jako kawy i marki bo jak bylem maly to w promocji kawy nie chcieli mi nalac kawy tchibowlasnie;D
Hejka! Szachy?? Eeee tam… wolę już karty. Nigdy nie byłam dobra w szachach. Ale co tam… ;)Oglądałeś może Dirty Dancing 2 lub Dziennik Bridget Jones w pogoni za rozumiem?? Jeśli nie, to gorąco polecam. Papatki…
I was just trying to be nice. Don’t be such a grump. It was a kind of crank you douchebag. Anyway, it’s a blog’s purpose to be read so either you like it or not your blog is quite useless without us, readers. Although I’ll make your wish and won’t read it anymore if you want me to.Later.
-> velaris
Jako kawę – ja też. Jako lokal – uwielbiam Tchibo. I basta.
-> xawery
Mów za siebie :) Ja nie robię tego zbyt często. Prawie w ogóle wręcz.
-> TAMARA
Nie miewam randek, a więc Nescafe odpada :) W Coffee Heaven wcale nie jest taka dobra ta kawa. I droga do tego.
W Tchibo pijam dużą czekoladę za 7,50 zł :)
-> Jakub Wawa (sumerolog)
Uraz z dzieciństwa? To wiele wyjaśnia…
-> Paula
Szachy to królewski sport! Godny na pewno Damy. :) Bridget jedynka mi się nie podobała za bardzo, więc dwójkę sobie daruję… Nad Dirty Dancing 2 pomyślę :)
-> Max.
Behave yourself! Don’t forget you’re talking to a Lady! Blog is not useless without you. Look for blogs that aren’t read at all. They still exist. Mine would, too. I never said that I don’t want you to read me.
Bla bla bla…
Spróbuje napewno , ale nigdy nie pij w Tchibo kawy mrozonej jest poprostu obrzydliwa. Jak bedziesz miał troche wiecej kasy to kup sobie cafe latte(koniecznie mrozoną)oczywiscie w coffee heaven-to jest poprostu pyszne(nawet dzisiaj piłam jedną) :)
Tu nie ma co myśleć, nad obejrzeniem Dirty Dancing 2 ;) To trzeba po prostu zobaczyć. Moim zdaniem jest zdecydowanie lepsza, niż 1. Dopiero tu widać jak wygląda „brudny” taniec. Naprawdę świetny ;) Pozdrowionka!!
nie wiem czy dobrze zrobiłem, ale dałem ci link’a ;)
hehehe takich urazow to mam tysiace niestey;(