To nie będzie rewolucja…
W niedzielę spotkałem się po południem z Jakubem Wawa, który akurat przebywał w stolicy i dał znać. Wpadliśmy oczywiście do Tchibo Cafe, które ostatnio jest moim ulubionym miejscem spotkań. Jakub nie zmienił się za bardzo. Może nieco zeszczuplał. Widać mu na szyi żyłę jak mówi. Potem przeszliśmy się do Centrum (w międzyczasie jakiś autobus złapaliśmy) no i po dwóch godzinkach się rozstaliśmy. Miło zobaczyć kogoś, kogo tak dawno nie widziałem, a kto pomógł mi bardzo w trudnym dla mnie momencie.

Niedziela minęła zresztą jak zwykle dość bezproduktywnie. Nie miałem nastroju na produktywność. Nie uczyłem się – ale to też nic nowego. Za to w poniedziałek musiałem iść do szkoły.

Przed poniedziałkowymi zajęciami umówiłem się z Martą. Oczywiście w Tchibo Cafe. Odebrałem wkońcu należą mi za pieczątki kawę Privat Caffee o smaku African Blue. Pogadaliśmy, próbowałem zrozumieć Martę i pomóc jej zrozumieć się samą. Tak, ja – który sam mam ze sobą problemy. Potem zajęcia. Poszedłem i dzielnie wytrzymałem nie tylko historię społeczną (chwała mi za to), ale też wykład ze wstępu do socjologii, który tak naprawdę mogłby być bardzo ciekawy, gdyby nie to, że większość z tych rzeczy jest dość oczywista. Przynajmniej dla mnie.

Zresztą na pozostanie na wykładzie namówiła mnie Ilona. Tak się poświęciłem ;)

Wczoraj Dzień Kobiet. Telefon do mamy, do babci, do cioci, do kuzynki… Kupiłem kwiatki dla moich kobiet. I tak dostały po różyczce Marta i Ilona, a Iwonka i Ania bukieciki z trzech róż. A co mi tam. Oczywiście ja także od rana przyjmowałem życzenia. Mniej niż się spodziewałem, ale… dobre i to. Kwiatki też były.
Zresztą wieczorem była u mnie posiadówa. Wpadł Sebastian Wawa pokazać nowy kolor włosów (w naturalnym było zdecydowanie lepiej, ale… ładnemu we wszystkim ładnie… gdyby tylko nie ten lekko rudawy miejscami odcień, to byłoby znośnie). Na tę okoliczność wpadł też Andrzej Wawa, którego to Sebastian dzień wcześniej zaprosił do mnie. No i wpadła Marta, która dała mi kwiatka i przyprowadziła niespodziankę. A niespodzianką był… Kuba Warszawa. To nowa postać. Stary znajomy Marty, z którym kiedyś coś ją łączyło, a który teraz poznał też mnie no i moich gości. Iwonki i Ani nie było, bo poszły na wuef a potem szlajały się po mieście.

Kuba całkiem sympatyczny facet :) Do tego fajnie zbudowany i inteligentny. Sebastian dość szybko poszedł, bo był gdzieś tam jeszcze umówiony. Oczywiście były też tematy polityczne, społeczne, gospodarcze… jak faceci się spotykają to musi się taki moment pojawić.

W tym tygodniu planuję jeszcze kolejne spotkania. W piątek ma wpaść David na „Titanica”, które obiecałem. W sobotę wymyśliliśmy, że spróbujemy dostać się do Cinnamonu z Napalonymi, Martą i Iloną. Bo Iwonka i Anka będą w Krakowie. W niedzielę zaś Kaszanka. No i dziś się zmartwiłem jak ja ludzi pomięszczę, ale dam radę. Nie będę pożyczał krzeseł od sąsiadki, tym bardziej, że znów pozyczałem od niej ostatnio korkociąg. Ale była miła, uśmiechnięta, „nic nie szkodzi” i radosna. Na przyszłość prośba i rada do moich gości – jeśli przynosicie wino, to weźcie koniecznie korkociąg! No i na poniedziałek następny też już umawiam ludzi…

Dziś znów byłem w szkole (taki jestem pilny!). Ale uciekłem z ktsu. Przez Martę! Namówiła mnie do tego :)
Z panem od statystyki prowadzę dyskurs drogą mailową na temat mojej teorii, w myśl której wszyscy jesteśmy kobietami lesbijkami. Dyskusja trwa, padają coraz mocniejsze arguemnty. Oczywiście muszę wygrać, bo nad tą teorią myślę od lat!

Jeśli zaś idzie o moje samopoczucie, to… jest dobrze. Minął mi ten okres. Trwa dwa dni. Dziś jest tak: wiem, że nie mam przyjaciół, ale to niczego jeszcze nie oznacza. To, czego teraz potrzebuję to dużo zajętego czasu. Chcę się spotykać z ludźmi, chcę ich poznawać, chcę żeby się coś działo cały czas. Dosyć siedzenia! Przecież ja jestem duzyformat!!! Kurcze, duzyformat nie ma przecież dołów! Duzyformat jest zawsze uśmiechnięty, korzysta z życia, realizuje się w nim i robi to, co lubi najbardziej! Do kurwy nędzy – ja jestem duzyformat!

Dlatego we wtorek w Wyborczej ukaże się moje ogłoszenie, że udzielam korepetycji :) Czas zacząć dorabiać.

Zamierzam poznawać ludzi. Nie zrezynguję za nic w świecie ze spotkań ze znajomymi. Będę się trochę uczył (we wtorek muszę zaliczyć wkońcu zaległą kartkówkę ze statystyki) i czas zająć się tym, co miałem robić z Angorą. Kurcze, czas działać!

Zmiana muzyki na blogu. To coś na rzeczy moich niemiecko-języcznych znajomych. Ani, Iwonki, Mikołaja, Krzysztofa.

Wypowiedz się! Skomentuj!