Znowu jadę
Ciotki były. Przyszły wszystkie jak jeden mąż. Zresztą mi się też udało wyrwać wcześniej, bo ogłosili jakieś godziny rektorskie… Tak czy owak, udało mi się nawet obejrzeć fragment „Jeziora marzeń”. I wtedy uświadomiłem sobie, jak ważny kiedyś był dla mnie ten serial. Jak wiele mi pomógł. No i od razu na myśl przyszły mi „Asy z klasy” (tłumaczenie tytułu jest tragiczne) – ten z kolei serial nauczył mnie dystansu do blichtru, pieniędzy i sławy. Płakałem prawie po każdym odcinku… To były lata…
No, ale najpierw zjawili się Napaleni. Zwierzyli się, że są już po jednej tego dnia kłótni. Czyli, że wszystko w normie. Potem pojawił się Andrzej Warszawa – który najpierw miał być później, ale był wcześniej, bo nie poszedł na jogę. No i na sam konic niespodzianka, bo oto pojawił się Sebastian, który tak się zarzekał, że raczej nie będzie miał czasu. Miał. Wpadł.
I tak wszyscy zasiedliśmy do ponad dwóch kilogramów frytek. Zjedliśmy wszystko oczywiście. Do tego kilka litrw Coli i Pepsi, jakieś piwa, napoje, herbaty, soki, ciasteczka… Krótko mówiąc: miło spędzone kilka godzin.
Koło 22 wszyscy zaczęli się zwijać. I ja byłem już trochę zmęczony, więc początkowo ucieszyłem się, że już będę mógł iść spać. No, ale wieczorem wziąłem się za robotę. Warsztaty, warsztaty. I tak cały czas mam wrażenie, że czegoś nie zrobiłem, coś pominąłem, czegoś nie udało mi się dopiąć i przewidzieć. Mam jednak nadzieję, że to wrażenie. Analizuję plan, przeglądam listę rzeczy do zrobienia (wszystko już prawie wykreślone) i chyba będzie dobrze.
Wieczory ostatnio spędzam na rozmyślaniu czy da się żyć bez cielesności. Czy można zrezygnować z kontaktu fizycznego z drugim człowiekiem. Z mężczyzną. Kilka nocy rozmyślań dało mi wynik jednoznaczny: da się. Nie jest to aż takie trudne. Jak już pisałem kilka dni temu – zapraszam znajomych, żeby nie myśleć o sobie, zaspokajam się na czacie i oglądając filmy porno (kolekcja powiększyła się o kolejne kilka filmów, ale wciąż nie mogę znaleźć „Stancji Wawa”), poza tym dużo czasu poświęcam na czytanie, pracę nad warsztatami, modlitwę…
I choć znajomi pukają się w głowię, albo mówią że oszalałem, albo próbują mnie przekonać, że nie mam racji, albo znów twierdzą, że ja sobie robię jaja czy też że jest to moja przewrotna gra – ja wiem swoje. I dam radę.
Oczywiście, że nie muszę tego robić. Ale chcę.
Świadomie, dobrowolnie, w pełni sił umysłowych wyrzeknę się tego, bo tak sobie wymyśliłem. Bo taką drogę życiową obrałem.
Analizuję dziś Plan Grubej Kreski (czy ktoś poza mną jeszcze go pamięta?) i zastanawiam się czy moje zachowanie jest z nim zgodne. 1. Kończy się duzyformat, jakiego wszyscy znali – to chyba oczywiste. 3. Nie zapominać o błędach i pomyłkach – staram się jak mogę, stąd determinacja w moim postępowaniu! 7. Nie przejmować się opinią innych – choć twierdzą, że się mylę, ja wiem swoje. 8. Znaleźć złoty środek – nie zrezygnowałem całkowicie z doznań zmysłowych, wciąż zaspokajam się sam. 10. Mieć twarde zasady moralne – to chyba jasne.
Czyli, że jestem na dobrej drodze.
W środę wstępnie zapowiadał się David ze swoim Radkiem, ale jednak nie przyszli. Poprzedniej nocy podczas rozmowy okazało się, że David nie pamiętał i nie umówił się z Radkiem. Przeżyję. Po prostu miałem luźniejszy wieczór. Za to w szkole jakieś bzdury, czytanie (znowu) Platona, potem Comte… Eh, ja to mam ciężkie życie.
Wieczorem dzwonił Sebastian. Poważna i długa rozmowa na temat jego aktualnego stanu ducha i tego, komu tego ducha chce poświęcić. Powoli oddalają się dawne zjawy, by ich miejce zajął kto inny. I dobrze. Tak chyba być powinno.
Jest 2:30, a ja siedzę i myślę, czy przygotowałem i przegrałem sobie na CD wszystko związane z moim wyjazdem. Bo tam komputera mojego mieć nie będę, a więc i wszystkie materiały muszę zgrać i zawieźć na miejsce. Owszem, w ostateczności możnaby coś przesłać mailem (bo przecież Iwona jest w domu), ale jednak ja wolę mieć pewność, że wszystko mam.
To już powoli mania… No, ale ja chyba zawsze byłem perfekcjonistą.
Jadę kitro o 16:15. Zrywam się kawałek z zajęć statystyki (bardzo mi oczywiście z tego powodu smutno) i lecę na IC Chrobry. O 22:20 powinienem siedzieć już w domku i jeść kolację. Mama, która dziś zadzwoniła pytała czy zostanę do czwartku czy dłużej. I perspektywa zostania dłużej byłaby o tyle ciekawa, że mógłbym to zrobić. Teoretycznie opuściłbym tylko 1 zbędny dzień (czwartek właśnie), bo w piątek zajęć nie mam przecież. No, ale…
Po pierwsze – jestem już poumawiany na przyszły weekend (w piątek impreza, w sobotę wpada Iga i Piotr, w niedziele będą u mnie dziewczyny z wydziału), po drugie – nie chcę już opuszczać statystyki, bo potem nie nadrabiam tego materiału i są problemy. Po trzecie – jak ja miałbym tyle czasu bez komputer wytrzymać?!
Tak więc zmykam do Szczecina. Wrócę 3 marca koło 12. Potem prosto na zajęcia…
a myslałam co innego jak dobrze ze mnie z tego błedu wyprowadziłeś
Ze tez musiales sobie o tym planie grybej kreski przypomniec!! =/ Koszmar!!
jakie zjawy odchodzą w niepamięć…? :))) chyba już do końca życia przy każdym naszym kontakcie będzie się pojawiał motyw pana… wiesz :) zawsze mnie prowokujesz, by o nim mysleć. pozdrawiam!
mam sentyment do Szczecina….
tam mieszka moje słonce… tam go poznałem, i tam spedziłem jeden z najpiekniejszych wieczorów…
milego wypoczynku
perfekcjonizm jest zgubny. czeka Cie los Aviatora.
Dziękuję, że to piszesz.
To miłe. Pomaga.
W pewnych sprawach nie jesteś sam. CHYBA.
Szukaj prostoty
JA sie zapowiadam na ktorego – bede caly przyszly tydzien…;D
jaki sens ma wpadanie i sie nie odzywanie?:D
Mariusz milo bylo cie znowu zobaczyc. Imprezka mi sie podobala – ostatnio jakos bardzo fajnie mi sie bawi. sie troszke zajebawszy, ale nie buj ducha pamietam wsio. Kark mnie boli od tych tancow kuzwa. Szkoda, ze takie imprezy z Toba i Iwo teraz sa raz na jakis czas a nie jak wczesniej, no ale coz takie to zycie.Pozdrawiam was „warszawiaki”
tej kim jest edge blog? naprawde tak bardzo zepsuta jest warszawka?
-> majko
yyy… no to skoro pomogłem, to się cieszę… cokolwiek to znaczy :)
-> Olleg
bo to dobry plan jest!
-> Sebastian Wawa
ja?! nieeeee… ;) wydaje Ci się. ja tylko pomagam Ci zrozumieć siebie.
-> velaris
ja chyba też mam sentyment, ale nieco inny. tam jest a raczej było moje kochane to2club…
-> Iz
jeszcze nie oglądałem filmu, ale już mam i obiecuję, że wyciągnę z niego lekcję…
-> Bricco
Kurcze… miło mi :) Cieszę się naprawdę!
Prostoty? a ona pomaga?
-> Jakub Wawa
no masz szczęście, ze się ozwałeś :D
-> Maćko
Oj wiesz, że Cię kocham :)
a do Szczecina jeżdżę m.in. własnie po to, żeby Cię zobaczyć, cioto mała :)
-> Jakub Wawa 2
Kim jest? Człowiekiem, młodym mężczyzną, Marcinem… co mam Ci o nim powiedzieć więcej?!
„tak bardzo zepsuta jest warszawka?” nie wiem czy zepsuta, czy nie… nie mi oceniać. ja nie oceniam.