Łódź, 5 lutego wieczorem…
Łódź to fajne miasto. Zwłaszcza, jak się zna tutaj takich ludzi, jaki dane mi było poznać. Postanowiłem już dziś (a jest sobotni wieczór), że zostanę tutaj jeszcze dzień. Wracam do domu w poniedziałek rano. Będę na miejscu najpóźniej o 15:00.
W tle leci łódzka Eska i jest fajnie. Wczorajszy wieczór spędziłem przemiło. Gosia odebrała mnie o 17:30 z dworca Łódź Fabryczna i pojechaliśmy do jej nowego mieszkania. Całkiem tu sympatycznie. Zdecydowanie bliżej do centrum miasta. Właściwie trzy przystanki tramwajem i jestem już przy Galerii Łódzkiej, dokąd – jak powszechnie wiadomo – prowadzą wszystkie drogi. Noc to zabawa z Bereniką i jej znajomymi. A jaki tez świat mały, niechaj świadczą fakty, że poznałem Tomka, który okazał się być Natanem (z którym to Sebastian Wawa miał przyjemność się spotykać latem) oraz że na imprezie w Narraganset był Przemek Pemo_k, którego znam już od ponad dwu lat ze zlotu gejowskiego czata. Dziwne to o tyle, że on – jeśli mnie moja pamięć nie myli – z Łodzi nie jest. I wcale nie umawialiśmy się w tym miejscu…
Poznałem także dwóch Michałów i Artura. Zresztą – na marginesie niejako dodam, że para Michał i Artur to naprawdę ładni chłopcy. Zwłaszcza Michał, którego następnego dnia spotkałem w… Galerii Łódzkiej. Tak, taki ten świat mały.
Dziś od rana dzień aktywny – najpierw pojechałem na zakupy z Gosią do Geant’a (wszystko i tanio), a potem szybko udałem się do wspomnianej już nie raz Galerii, gdzie umówiłem się z Sebastianem Łódź. Był też Maciek Łódź, co ucieszyło mnie o tyle, że już daaaaawno go nie widziałem. Spędziłem z nimi ponad dwie godziny na miłej rozmowie. Nic się nie zmienili. Nadal są tymi samymi nastolatkami, których poznałem trzy lata temu na letnim obozie dziennikarskim, kiedy to pojechałem po raz pierwszy do Rewala. Naprawdę miło znów ich widzieć. Oczywiście nie w komplecie, bo reszta „nie chciała albo nie mogła przyjść” (to cytat z Maćka). Nie mogli? W sobotę o 13? :) Po prostu nie chcieli. Ale oczywiście lajcik – nie mam z tego powodu jakiś dziwnych obaw. Chłopcy mówili, że zastanowią się poważnie nad tym, czy znów tego roku nie pojechać na obóz dziennikarski. Wiedzą, że ja jestem tam już kadrą. Zapomniałem im tylko powiedzieć, że w tym roku impreza odbywa się w innym lokalu :)
Po spotkaniu wróciłem do mieszkania Gosi, zjedliśmy obiad (pyszne pierogi z mięsem jej znajomego kucharza przedszkolnego). Posiedzieliśmy chwilę, no a potem nadeszła pora na spotkanie z Prezesem i Agnieszką P. To spotkanie z cyklu „musimy być i musimy się uśmiechać”. Nie to, żeby nie było miło, bo jak zwykle sympatycznie się z nimi siedziało. Mam zapewnienie, że zaproszą mnie na obóz, mam zapewnienie, że dadzą mi na moje warsztaty dziennikarskie to, o co ich prosiłem – w tym i kasę, no i mam propozycję, żeby koordynować organizację pierwszego wielkiego finału ich nagród dla gazet szkolnych oraz że mam ich wsparcie jeśli będę chciał zrealizować pomysł stworzenia Stowarzyszenia Dziennikarzy Gazet Szkolnych. I to mi się akurat bardzo podoba. Zajmę się tym wszystkim. Chcę. No bo czy mam coś lepszego do roboty?
Wieczorkiem obejrzeliśmy film na TVNie, smsowałem z Kamilem Łódź (być może spotkam się z nim jutro, choć kasy już totalnie brak) no i mam pomóc przygotować obiad jutro. Zaproponowałem Gosi moje world famous kurczaki w jogurcie. Mam nadzieję, że im posmakują.
No i muszę się szybko jutro spać położyć, żeby dać radę na 6:30 wstać na pociąg. I teraz myśl z cyklu przerażająca – oby mi tylko starczyło na bilet :) Wydałem sporo kasy i mam zasadniczą część tego, co potrzebuję na bilet, ale nie pamiętam dokładnie ile on kosztował. A teraz nie ukrywam, że ważna jest dla mnie każda złotówka. Tak to żyje się za pożyczone pieniądze w przededniu wpływu na konto…
Sprawdziłem właśnie kasę i cenę biletu, którą miałem zanotowaną :) (tak, ja mam zawsze wszystko wcześniej sprawdzone) Nie jest tak źle – będzie mnie stać jeszcze na małe co nieco :)
Mam nadzieję, że uda mi się spotkać jutro z tym Kamilem, no i że wszystko pójdzie po mojej myśli jak zwykle. A jeśli o myślach mowa, to miałem dziś przebłysk refleksji niezgodnej z wyznawaną od pewnego czasu przeze mnie filozofią.
Teraz nie pamiętam już nawet dokładnie tej myśli, ale pozostało po niej jakieś wrażenie – a tego ignorować nie można. Czekam więc co dalej się z tym stanie. I nic nie wyjaśniam na razie. Czas spać. Jutro czeka mnie kolejny aktywny dzień w Łodzi.
No i chyba chcę już do domku :)
..jak uzyskac przepis na tego „podobno” slawnego kurczaka w jogurcie :D
Jak zwykle, jak zwykle…
Tylko nie spóźnij się… Jak ZWYKLE!!!