Zadzwoniłem dziś do mamy. Chciałem jej powiedzieć, że ją kocham. Tak bez powodu. Z nagłej potrzeby, bo stwierdziłem, że nie mam komu tego powiedzieć.
No bo nie mam. Mogłem oczywiście zadzwonić do babci (ale już spała wtedy), do brata (ale on by nie zrozumiał), do całej mojej rodziny, ale chciałem właśnie do mamy. Tak mi źle okłamywać ją cały czas. „Tak mamo, Iwona to moja dziewczyna”… Ble… już tym rzygam. Iwona to nie moja dziewczyna. Ostatni raz miałem dziewczynę w czwartej klasie szkoły podstawowej. Od tamtej pory skończył się dla mnie okres hetero.

Zresztą… nieważne.
Płakałem dziś sobie znowu. Nie to, żebym tak lubił, ale… tak wyszło. Rozmowy, muzyka i psalm 23 robią swoje. Czytałem go na głos, a że byłem sam w domu, to jakoś tak na mnie dziwnie podziałało. To ludzka rzecz popłakać. Szkoda tylko, że sam do końca nie wiem czemu płakałem. Bzdura.

Czytam książkę. „Odlot” Nicka McDonela czy jakoś tak… Coś wartego polecenia. Wciąga.
Korzystając z tego, że miałem kilka dni wolnych od komputera (niechaj dysk spoczywa w pokoju), czytałem. Mam za sobą dwa zbiory felietonów Umberto Eco, a teraz jestem właśnie przy końcu „Odlotu”. Cieszę się, że znów czytam. Bo jakiś czas temu przestałem. Jedna z najzabawniejszych rzeczy, jakie odkryłem czytając książkę – jej recenzję na tylniej okładce napisał sam słynny Andrzej Samson.

Zaliczyłem logikę. Mam z niej co prawda jakieś 3-, ale to mnie satysfakcjonuje. Nie satysfakcjonuje mnie natomiast 3 z wdsu… To nie miało być tak. To mi się nie podoba. Sam wykładowca był zdziwony. Gdy wpisywał mi ocenę, podkreślił, że na zajęciach jestem „taki aktywny”… Ej, bo ja to naprawdę umiem, rozumiem i lubię. Muszę coś z tym zrobić.

Komputer działa – to najważniejsze. Zamówiłem dysk w sklepie komputerowym Logosu. Przyszedł zgodnie z tym, co zapowiedzieli. Trochę się zestresowałem na początku, bo opakowali go w pudełko od nagrywarki DVD… Ale okazało się, że wewnątrz jest to, czego szukałem. Mam śliczny, nowy, 80-gigowy dysk twardy. Zająłem się nim jak należy. Stary przeszedł najpierw próbę odzyskania danych. Dużo udało mi się z niego wyciągnąć, ale część przepadła na wieki. Na razie schowałem go do szafy. Być może jest spróbuję go przywrócić do stanu używalności. Najpierw jednak muszę od niego odpocząć. Zdecydowanie muszę.
Wczoraj walczyłem kilka dobrych godzin, żeby przywrócić komputer do stanu, jaki był zanim usunąłem gruchota.

Jutro mam wolne. Tzn. mam niby lektorat, ale w taką pogodę nigdzie się nie ruszę. Tym bardziej, że na lektorat nie muszę. Mam przecież zaliczony angielski. I dobrze.
Poświęcę dzień na pracę nad warsztatami. Trochę mi jeszcze tego zostało. Sporo, prawdę mówiąc. Musiałem nieco przystopować pracę z powodu braku komputera. Ale jest dobrze.

Wczoraj odwiedził mnie Kamil Szczecin. Tak, tak – ten sam, który był u mnie przez kilka dni dobre 3 czy 4 miesiące temu. Ma teraz ferie i razem ze swoją koleżanką (Ola?) jest w Wawie. Postanowił mnie odwiedzić. Posiedzieli chwilę, pogadaliśmy, pośmaliśmy się. Sympatycznie, jak zwykle. W międzyczasie Windows XP ściągał Service Packa 2, a Opera ściągała cracka do Windowsa… Nie ma to jak odwieczna walka wielkich korporacji z piratami. Takimi, jak ja.

Miałem iść jutro do Paradise’u, a w sobotę do Barbie i Utopii. Ale coś straciłem dziś na to ochotę. Zamiast tego pójdę chyba jutro na drogę krzyżową. A w niedziele może na mszę się zmobilizuję? Dobrze by było. Za tydzień o tej porze będę w domku.
No, a jak dobrze wszystko pójdzie, to w poniedziałek będę na koncercie Edyty Górniak. I to jest coś, co mnie pociesza i trzyma na duchu. Mimo tego, że kasa się kurczy, bo mama na razie nie refnudnuje zakupu dysku twardego. A 240 zł drogą nie chodzi…

W głowie mam te warsztaty. Pani W dzwoniła wczoraj. Jest trochę sfrustrowana. Wybraliśmy zły czas na warsztaty. Teraz są ferie i gazety zamiast potwierdzać swój udział, to odpoczywają gdzieś tam i nie odpisują na maile a w szkołach trudno ich zastać.
A tu trzeba czyta tony na filozofię, historię społeczną, klasyczne teorie socjologiczne no i przydałoby się na wstęp do socjologii… Ciężkie życie. Ale człowiek nie jest taki, coby sobie rady nie dał.

Myślę co dać na tło muzyczne bloga.

Wypowiedz się! Skomentuj!