Bez zachęty…
Była Zachęta, była Marta i był jej Mateusz. Byliśmy razem. Wcześniej odwiedziłem tatę Marty. Omówiliśmy kwestie związane ze stroną internetową i – co równie ważne – finanse. Mógłbym powiedzieć, ze robię to dla idei, albo żeby pomóc ojcu koleżnaki… ale przecież to nieprawda. Robię to dla kasy.
No tak czy owak Zachęta okazała się zachęcająco ciekawa. „Warszawa-Moskwa” i jej ostatni dzień przyciągnęły tłumy ludzi. Tak jak nas. Ale chyba było warto. Nie będę się rozwodził nad tym co mi się tam podobało a co nie… bo wierzę, że sztuka działa na nas temporalnie tylko w momencie gdy z nią obcujemy, potem zostaje już tylko wspomnienie, ale nie samej sztuki, a wrażenia jakie na nas wywarła. I to jest już nie do opisania. Zresztą… nie mam ochoy o tym pisać :)
Cały dzień spędziłem z Martą. Zjadłem u niej znowu pyszny obiadek (tu gorące pozdrowienia dla jej mamy!). Coś nawet pokłóciliśmy się w sprawie nauki do logiki i statystyki. I okazało się, że choć raz ja wiem coś więcej od niej z logiki! Ha! Musiałem to napisać, bo to rzecz warta zanotowania.
Niedziela minęła mi na obijaniu się. Zresztą w ciągu sesji te umiejętność jest przeze mnie cały czas szkolona. Ćwiczę ją i ćwiczę w pocie czoła. Po porstu nie chce mi się uczyć. Mam wrażenie i wiem, że muszę wkuć rzeczy tak zbędne, że nazywam je wciąż pierdami. Bo nie są niczym więcej.
W poniedziałek ledwo przyszedłem na uczelnię, a już mnie zaatakowano mówiąc mi ile miałem punktów z egzaminu z klasycznych teorii socjologicznych i co dostałem. I dobrze, przynajmniej nie musiałem lecieć na trzecie piętro żeby to sprawdzać. Zdałem. Na 3,5. Skorzystam oczywiście z możliwości poprawy już 23 lutego. Wpisują lepszą ocenę, więc co mi szkodzi?
No a poniedziałkowy egzamin z logiki był chyba dość prosty. Co nie oznacza, że zrobiłem wszystko. Mam tylko nadzieję, że zaliczę. Ocena nie ma znaczenia. Jak zwykle zresztą. Byleby mieć to już z głowy. Wyszedłem po godzinie. Poszedłem do biblioteki wydziałowej – bywam tam coraz częściej, ale dla własnej satysfakcji. Wypożyczyłem odczyt na temat amoralizmu historiozoficznego.
Wróciłem do domku i podjąłem decyzję, że od wtorku zaczynam naukę statystyki. Postanowienie, które następnego dnia właściwie złamałem. Owszem, przejrzałem coś tam. Ale raczej niewiele. Byłem za to w szkole na zajęciach dodatkowych ze statystyki właście. Nie okłamuję się – nie zdam tego w pierwszym terminie. W pierwszym terminie zdaje to bowiem około 11% studentów. Do tej elity na pewno się nie zaliczam.
Za to cały czas zajmuję się organizacją warsztatów dziennikarskich. Skłamałbym, gdybym powiedział, że zajmuje mi to dużo czasu. Marnuję czas na Gadu Gadu, GayLife’ie i tym podobnych pierdołach. I sam nie wiem po co. Mam dość nauki rzeczy niepotrzebnych. Nudzi mnie to. I nie chce mi się. Cały czas powtarzam sobie, że „od jutra zacznę” chociaż wiem, że to nieprawda.
Dużo myślę ostatnio. Mam wkońcu czas. Nie ma zajęć. Przeżywam jakąś odnowę religijną. Może to dzięki Twardowskiemu? Nie wiem, ale podoba mi się to. W poniedziałek na nowo odkryłem Psalm 23.
Psalm. Dawidowy.
Pan jest moim pasterzem, nie brak mi niczego.
Pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach.
Prowadzi mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć:
orzeźwia moją duszę.
Wiedzie mnie po właściwych ścieżkach
przez wzgląd na swoje imię.
Chociażbym chodził ciemną doliną,
zła się nie ulęknę,
bo Ty jesteś ze mną.
Twój kij i Twoja laska
są tym, co mnie pociesza.
Stół dla mnie zastawiasz
wobec mych przeciwników;
namaszczasz mi głowę olejkiem;
mój kielich jest przeobfity.
Tak, dobroć i łaska pójdą w ślad za mną
przez wszystkie dni mego życia
i zamieszkam w domu Pańskim
po najdłuższe czasy.
To daje mi nadzieję. Na wszystko. Nawet na to, że jakoś zdam egzaminy. Tak prawdę mówiąc to niczym się nie stresuję. Widzę jak inni przeżywają kts, wds, logikę… Jakby było się czym przejmować!? Przecież to tylko szkoła. Ona nie jest sensem czy celem mojego życia. Jest tylko jakimś środkiem do celu. Problem polega na tym, że ja chyba tracę cel powoli. Nie wiem co mogłoby nim być.
Przewartościowałem swoje wzory życia osobistego – patrzę na nie inaczej. Nie wiem już też co chciałbym robić zawodowo. Nie mam odpowiedzi z „Gazety Studenckiej”. Nie wiem czy mój tekst się przyjął czy nie. Spróbuję podjąć pracę (darmową, ale to nie ma znaczenia) w powstającym radiu GayLife’a. No i mam się wziąć za te korepetycje, których chcę udzielać. Tak, tak… wiem.
Czuję jakąś apatię. Taką ogólnożyciową. Nie wiem czemu. Coś jest nie tak. Chyba muszę iść do kościoła. Kurcze, nie wiem co ze sobą robić za bardzo. Wstaję rano, włączam komputer (jeśli coś się przez noc nie ściągało), wchodzę na czata, masturbuję się, kąpię się, potem powinienem się uczyć, ale tego nie robię. Siedzę chwilę znów przy komputerze, potem albo idę na uczelnię, albo czytam coś niezwiązanego z nauką, albo idę na egzamin… Potem znów komputer, czytanie, czasem ewentualnie jakaś nauka. I tak mi płynie teraz warszawskie życie podczas sesji.
Jak tu się nie załamać samym sobą?
Zmiana muzyki na blogu.
Anastacia „Welcome to my truth”
Sentimental days
In a misty clouded haze
Of a memory that now feels untrue
I used to feel disguised
Now I leave the mask behind
Paiting pictures that aren’t so blue
The pages I’ve turned are the lessons I’ve learned
Somebody bring up the lights I want you to see
(Don’t You Feel Sorry For Me)
My life turned around
But I’m still living my dreams
(Yes it’s true I’ve been)
I’ve been through it all
Hit about a million walls
Welcome to my truth… I still love
Welcome to my truth… I still love
Tangled in a web
With a pain hard to forget
That was a time that I’ve now put to rest
Oh, the pages I’ve turned are the lessons I’ve learned
Somebody bring up the lights I want you to see
(Don’t You Feel Sorry For Me)
My life turned around
But I’m still living my dreams
(Yes it’s true I’ve been)
I’ve been through it all
Hit about a million walls
Welcome to my truth… I still love
Welcome to my truth… I still love
I still love, oh yeah
And you know that I still love, oh yeah
Sentimental days
In a mist of clouded haze
Of a memory that now feels untrue
Somebody bring up the lights I want you to see
(Don’t You Feel Sorry For Me)
My life turned around
But I’m still living my dreams
(Yes it’s true I’ve been)
I’ve been through it all
Hit about a million walls
Welcome to my truth… I still love
Welcome to my truth… I still love
Jakie 11%?! Co to za mity?! Na moim roku w pierwszym terminie zdała połowa, a kolejne 20% mogło odpowiadać ustnie jeszcze w czerwcu. Także spokojnie, nie ma co dramatyzować. A KTS w tym roku też Śpiewak wykłada?
-> b
teraz się zmieniło. sam egzamin wygląda inaczej, inne są zasady zdawalności… dla przykładu – jeśli na teście, który składa się z 20 pytań odpowiesz na 3 z czterech podpunktów do każdego zadania poprawnie to… i tak nie zdasz. będziesz miał dokładnie 37,5% punktów… jeszcze jakieś pytania?
oczywiście, że Śpiewak wykłada :)
gubisz sie Mariusz…
mam pytanko.dlaczego chcesz umrzec w wieku 42 lat?
-> Michał Szczecin
Wiem o tym, wiem…
-> Andariel
A mogę odpowiedzieć: a czemu nie? :)
hej!
nie moglem sie powstrzymac i na adres mailowy wyslalem ci Ps 23 (Mizmor leDavid) w wykonaniu chasydów z Modzitza…
glebokiej medytacji,
pozdr.
piosnka jak najbardziej trafiona :) nareszcie!