W końcu mam internet w domu!!! Obiecuję częste aktualizację i zmianę wyglądu lada dzień!!!

wtorek rano

Powiem szczerze, że teraz z największą przyjemnością usiadłbym w kafejce internetowej i nie martwił się o dostęp do sieci. Marzę o tym! Na szczęście wczoraj zadzwonił do mnie pan z tp i powiedział, że do naszej linii podłączona jest już Neostrada! Niech żyje nam! Teraz jeszcze tylko umowa i odbiór switcha, który ma przyjść do Babci Haliny w piątek. No i zapłacić trzeba, ale to już zupełnie inna sprawa.
Najważniejsze, że będzie internet. Stały, nieograniczony dostęp do sieci. Czuję, że moje życie może teraz nabrać tempa. W końcu będę mógł zaproponować swoją pomoc jakimś redakcjom czy coś. Nie mówię od razu o „Newsweeku” czy „Wyborczej”, ale są przecież gazety studenckie, prawda?

Na jutro jestem wstępnie umówiony z Maćkiem Frodo. Chciał żebyśmy się spotkali i poplotkowali, więc zaproponowałem mu wizytę u mnie w domku. Niech nas zobaczą. Posiedzimy, poplotkujemy jak na cioty przystało.
Wczoraj też dzwonił Sebastian Warszawa! A to niewątpliwy postęp. Nasza relacja ma charakter wybitnie sinusoidalny. Co przez to rozumiem? Że po okresie ciszy następuje nagłe wzmożenie kontaktu, które potem znów opada… I tak w kółko. Dowiedziałem się podczas rozmowy telefonicznej wszystkiego, co chciałem wiedzieć. A może nawet bardziej – wszystkiego, co Sebastian chciał mi powiedzieć. To także on wyjawił mi sekret, jak nazywa się piosenka, którą nieudolnie opisałem w poprzedniej blotce. Priorytetem po podłączeniu internetu jest odnalezienie empetrójki „My my my” Armanda Van Hedana…

Wczoraj rano wyskoczyłem do kafejki (co widać, bo dodałem blotkę i skomentowałem komentarze…) i okazało się, że – zgodnie z obietnicą – David Warszawa zostawił mi swój numer telefonu na GayLife’ie. Zaczęliśmy się więc umawiać co do obiecanej romantycznej kolacji. Myślałem, że może jakoś pod koniec tego tygodnia, ale David napisał, że nie może, bo wyjeżdża na trzydniowe zakupy do Rzymu. (no comment)
Wstępnie więc odłożyliśmy to na przyszły tydzień.

Bo tak w ogóle to zbliża się koniec miesiąca. Dla każdego studenta mojego pokroju oznacza to drastyczne kurczenie się zasobów finansowych. To zaś wiąże się z oszczędnościami. W minioną niedzielę po raz pierwszy wydaliśmy tak mało na cotygodniowe zakupy spożywczo-inne. Jedynie 104 zł! Rekord, bo do tej pory zbliżaliśmy się raczej do dwukrotności tej sumy. No tak czy owak, czas wprowadzić w życie comiesięczy Sparprogramme (czy jakkolwiek to się pisze po niemiecku). Jednym z punktów tegoż ma być brak wyjść w ten weekend. Choć brzmi to nieprawdopodobnie, bo już wczoraj narzekałem, że mógłby być weekend, to jednak tak będę musiał zrobić. No chyba przeżyję zostając w domu cały weekend, prawda?
Iwonka stwierdziła tylko „mhm” z politowaniem w głosie. Muszę być silny!

Tak bardzo chciało mi się już wczoraj wyjść z zajęć, że odkryliśmy z koleżankami, iż podczas wykładów można grać w „Państwa i miasta”. Co też wprowadziliśmy czym prędzej w życie. Podczas zajęć ze wstępu do socjologii wyśmienicie pracowało nam się szukając rzeki na I czy też samochodu na T. W końcu zwierzyłem się, że tak mi się chce tego weekendu, bo w minioną sobotę świetnie się bawiłem. Na pytanie gdzie, wyjawiłem, że w Paradise. Taki mały comming-out. A niech wiedzą. Jakoś też pojawił się temat bloga – oczywiście poprosiły mnie o adres. Ale póki co – nie dałem. Zastanawiam się, czy chcę się tak odsłaniać przed kobietami, których nie znam. Mam mniej oporów przed podawaniem tego adresu facetom… Aż sam się tym dziwię…

A propos bloga – nowy szablon jest już prawie gotów. Będzie jasny. Wręcz biały. No i nie zabraknie na nim przystojnego młodzieńca. Ale jeszcze chwilkę pomęczyć musimy się ze starym. Zmieniać szablonu w kafejce nie będę, bo mnie to za drogo będzie kosztować. Wczoraj przygotowałem SMSy do wysłania już w domku, podzieliłem na operatorów, żeby ułatwić sobie potem pracę… W ten sposób zmieściłem się ze wszystkim w pół godziny. Zawsze to oszczędność!

Ach! Wczoraj przyszła moja nagroda! Dostałem eKartę od mBanku! Jest bardzo ładna – w połowie przezroczysta, co dodaje jej takiego dziwnego uroku i sprawia, że jest jeszcze bardziej modernistyczna, niż mogłaby na to wskazywać jej funkcjonalność. Tak jakoś się złożyło, że wczoraj także dostałem kartę Club Nokia. W ten sposób mój portfel zrobił się jeszcze grubszy. A i dobrze! Jak nie ma w nim kasy, to chociaż karty będą dobrze wyglądać.

wieczór tego samego dnia

Jutro test z angielskiego – a ja wciąż nie mam opanowanych słówek… Ćwiczyłem, czytałem… ale ja nie potrafię na pamięć się uczyć. 196 słówek na raz to nie tyle za dużo, co wciąż jest to „pamięciówka”. Nigdy nie potrafiłem tak się uczyć. Więc sobie odpuściłem. Rano poczytam, w drodze do szkoły powtórzę. I tyle. Musi wystarczyć.

Frodo przełożył spotkanie na sobotę – ma być u niego Janusz Flick, a więc będę miał okazję poznać go na żywo po latach. Jestem jak najbardziej za. Co nie zmienia faktu, że nigdzie w ten weekend nie mogę iść. Sparprogramme musi trwać. Obliczyłem jednak, że jeśli oszczędzanie będzie autentyczne i bezkompromisowe, to w przyszłym tygodniu spokojnie będę mógł pozwolić sobie na zabawę. Tym bardziej, że dziś dzwoniłem do mamy i z wielkiiiiiimi oporami, ale zgodziła się wesprzeć finansowo instalację Neostrady. Jest dobrze, choć była wyraźnie poruszona faktem, że znów musi mi przesyłać kasę. Wiem, że nie powinienem tak ciągnąć… ale kiedy ja się naprawdę staram.

Cały czas intensywnie SMSuję z Kamilem Szczecin. Codziennie wymieniamy kilka(naście) SMSów, że o strzałkach nie wspomnę. Nie, to nie będzie kolejna historia z cyklu „poznałem Arka, Ariela*” (* – wstaw dowolne imię). Po prostu SMSuję. Realizuję w ten sposób swój cel, jaki wobec niego podjąłem. Jaki, to już moja słodka tajemnica. Napisałbym, ale on też ma adres bloga, a nie chcę żeby tak łatwo się pewnych rzeczy dowiedział. A jeśli o adres bloga idzie, to zdradziłem go dziś dziewczynom ze swojej grupy. W sumie – co mam do stracenia i czemu miałbym im tegoż adresu nie dawać?

Jeśli zaś o facetach mowa, to źle zrobiłem. Wobec Michała Szczecin. Napisałem mu poprzedniej nocy szczerego SMSa, że gdyby nie fakt, że on jest teraz tak daleko i że tyle czasu minie, zanim będzie w stolicy (dwa lata to jednak dużo), to na pewno chciałbym z nim być. No i wyznałem, że chciałbym go pocałować. Zareagował bardzo pozytywnie, co mnie ucieszyło. Ale przemyślałem wszystko raz jeszcze i stwierdziłem, że nie powinienem takich rzeczy wypisywać. Nie mam prawa mieszać w jego życiu, prawda? Tak naprawdę byłoby najlepiej, gdyby o mnie nie myślał teraz. Co będzie za dwa lata, to się zobaczy. Teraz jest teraz.

W oczekiwaniu na internet… Projektowanie bloga z nowym lay-outem prawie zakończone.

czwartkowy wieczór

Jestem gotów na przyjęcie internetu. Czekam na niego. Mam przygotowane maile do wysłania, lay-out do zmiany, stronę do aktualizacji… Jestem gotów. Zapisałem sobie nawet najpilniejsze sprawy, które muszę załatwić i piosenki, które muszę od razu znaleźć i ściągnąć. Czekamy z wytęsknieniem. Jutro kurier ma dostarczyć przesyłkę do Babci Haliny. Dziewczyny umówiły się z nią, że o 19:00 będą u niej w domu, zapłacą i wezmą co nasze. I teoretycznie nic nie stoi na przeszkodzie. Po cichu wyzaję, że nie mam pewności czy będzie okablowanie odpowiednie i tak dalej… Ale na razie się tym na zaś nie martwię.

Martwię się za to faktem, że mam zablokowane rozmowy wychodzące i wysyłanie SMSów. Wydałem w sumie w tym miesiącu 80 zł na telefon. Dużo. Pamiętam czasy, gdy 50 zł starczało na dwa miesiące… I znów tak będzie – jak tylko będę miał internet! Zaawansowanie Sparprogramme osiągnęło punkt kulimnacyjny. Postanowiłem bowiem spędzić ten weekend imprezowo. Nie wiem jeszcze gdzie i z kim, ale chciałbym odwiedzić Barbie, Kokon i Utopię. Wanna join me?
Podzieliłem posiadane środki na odpowiednie kupki i wiem kiedy ile mogę wydać :) Inaczej nie kontrolowałbym wydatków. Koniec miesiąca i początek następnego to naprawdę najgorszy okres. Aż nie przypuszczałem, że tak będę oszczędny w tych ostatnich chwilach. No, ale jak się chce ciocia bawić, to musi oszczędzać :)

Na co wydałem ostatnią kasę na telefonie? Na Kamila Szczecin, Michała Szczecin i Napalonych. Z Kamilem dość sporo SMSujemy, a do Michała staram się też od czasu do czasu coś napisać. A do Napalonych wysłałem ostatniego SMSa, po którym zablokowało mi się konto. Pytałem co planują na weekend i czy popierają moją ideę wypadów do miejsc, które wymieniłem. Nie odpowiedzieli jeszcze, ale podałem domowy numer, więc może zadzwonią jutro?
Dziś za to z rana zadzwonił Maciek Frodo… A jak my gadamy, to tragedia. Przeginamy się niemiłosiernie, wyzywając się od najgorszych. Ot, takie babskie pogaduchy. Trwające ponad 27 minut, dodam na marginesie. Umówiliśmy się wstępnie gdzieś na mieście w sobotę. Janusz Flick ma być. I to będzie niewątpliwie ciekawe. Zobaczymy.

Oczywiście nie samymi telefonami żyje człowiek. Dziś na zajęciach – niespodzianka. Kartkówka ze statystki. W sumie nie była trudna, ale ktoś tu poszedł kompletnie nieprzygotowany… Czuję i wiem, że nie zaliczyłem. A więc czeka mnie poprawka. Za to czuję, że grupa zaczyna się do mnie integrować. Tak, do mnie. Bo ja z nimi nie planowałem. Ale widzę, że zagadują, podchodzą, słuchają jak opowiadam kawały i anegdoty… Akceptują mnie? I chyba widzą, że jestem pedałem. Choć szczerze to mi na tym w ogóle nie zależy.

Dostałem kartkę pocztową! Michał Lublin, zgodnie z moim nakazem, wysłał mi takową :) W ramach refleksji dodam tylko, że hetero-facet nie wysłałby nikomu kartki z kotkiem. Michał napisał co u niego, zdradził nawet swoje nazwisko w adresie, co było ładnym gestem, zważywszy na to, że ja musiałem podać mu swoje, dyktując adres mojego miejsca zamieszkania w Warszawie. Inna sprawa, że nie mogę się doczytać i odgadnąć jak to nazwisko brzmi :)

No a na koniec coś z zupełnie innej beczki. Obejrzałem „Niemoralną propozycję” (oryginalny tytuł angielski „Nieprzyzwoita propozycja” jest moim zdaniem mniej wartościujący i mniej oceniający… nieprzyzwoicie jest beknąć przy wigilijnym stole, ale nie jest to niemoralne) – po raz pierwszy w życiu zresztą. Stwierdziłem, że czas nadrobić takie zaległości. No i jak to zwykle bywa – usłyszałem jedno zdanie, które mnie natchnęło. „Najlepsze jest to, że ludzie wiedzą czy do siebie seksualnie pasują od samego początku.” Fakt, że nie było ono najważniejsze w filmie, ale jakoś przykuło moją uwagę.
Czy tak jest? Gdyby nie fakt, że jestem dziś jakoś zmęczony i spieszę do łóżka, to spisałbym wszelkie moje przemyślenia na ten temat. Niejako na zakończenie dodam tylko, że nie znalazłem odpowiedzi na to pytanie…

sobotnie południe

Piątek to miły dzień, zero stresów. Jedynie dwa zajęcia – z czego jedno zostało właśnie przeniesione na środę na… 8:15! Tak, 8:15 rano! Tak, ja wciąż jestem na studiach wieczorowych… No, ale dla mnie to nie jest jakiś wielki problem. Plus jest za to jeden – co tydzień będę miał „Metro” i „Metropol” z rana.
No tak czy owak, wczorajszy wieczór minął nam na załatwianiu internetu i posiadówie przy piwie i Coli. Pierwsza rzecz nam się nie udała. Dziewczyny pojechały do Babci Haliny, ale potem zadzwoniły i pytają mnie o numer do tp… Okazało się, że kurier nie przyjechał. Pojawi się dopiero w poniedziałek. A więc conajmniej do poniedziałku odkładamy założenie sieci w naszym domu. Ale skoro czekam już tyle czasu, to te trzy dni więcej nie będą znów taką różnicą.

Za to posiadówa udała nam się jak zwykle. Skończyło się na tym, że oglądaliśmy gejowskie filmy porno… I żeby nie było, to od razu dodam, że to Anka chciała! Ja je znam na pamięć, więc żadna to dla mnie radość czy satysfakcja, że mogę się na nie pogapić. Nie doszliśmy do żadnych konstruktywnych wniosków, poza tym że nie robimy jednak parapetówy. Bo to bez sensu. Zbierzemy wszystkich znajomych i co z nimi będziemy robić? Oni się nie znają, pewno niektórzy z nich nigdy się nie poznają… Eee tam, bez sensu.

Wieczorem dzwoniła do mnie też Bibliotekara z mojej byłej szkoły średniej. No i ponad godzinę gadaliśmy (ma darmowe wieczory i weekendy tp). W trakcie rozmowy zaproponowała, żebyśmy przeszli na „ty”. Dziwne to o tyle, że ona ma dobre 50 lat… Jakoś tak nie mogę się przyzwyczaić do takiego stanu. Ale to chyba kwestia czasu. Przez 4 lata mówiłem do niej przecież „pani”…

Blotka się wydłuża, bo nie chcę marnować kasy na chodzenie do kafejki. Sparprogramme trwa przecież na całego! Poza tym lada dzień będzie internet (oby wszystko dobrze poszło!) i nie będę miał problemów z dodawaniem ich na bieżąco. Naprawdę czekamy na tę sieć jak na zbawienie…
Za to dzisiejszy wieczór zapowiada się o tyle ciekawie, że najpierw spotkać mam się z Maćkiem Frodo, Januszem Flickem i jakimiś tam innymi ludźmi (z których chyba większość znam) a potem mam spędzić noc w Barbie-barze, świętując dwulecie związku Napalonego i Jego Faceta. Mam nadzieję, że potem do Utopii wpadniemy też. A skoro to taka wyjątkowa uroczystość, to muszę im coś dać, prawda? Dziś sam jestem pedałem, więc cóż mógłbym im dać, jeśli nie moje filmy porno. Oni także są kimś wyjątkowym!

niedziela 3:04 nad ranem

No to wróciłem z imprez! Wybawiony? Raczej tak. Zadowolony? Na pewno.
Najpierw spotkanie z Frodo i Flickiem. Miałem w końcu okazję poznać Janusza. Refleksja numer jeden – Boże, jakie on ma chude nogi! Poza tym bardzo sympatycznie posiedzieliśmy w Synkrecie. Była z nami jeszcze Sandra – też znajoma z czata. Gadaliśmy o wszystkim i o niczym, jak to zwykle z nami bywa. Maciek Frodo tylko powtarzał, żebym mu przekazywał plotki (jakie znowu plotki?! a skąd ja mam wiedzieć?!), Janusz Flick powtarzał, że chce do McDonald’sa, a Sandra – że jest skacowana po minionej imprezie :) W tej miłej atmosferze spędziliśmy ponad dwie godziny. Potem wypad do KFC – Janusz wkońcu zjadł, a ja nabiłem punkty Premium Clubu. Rozstania zawsze są trudne. To nie było rozstaniem, więc szybko rozeszliśmy się w swoich kierunkach. Ja z Sandrą spacerowałem jeszcze po i w okolicy Galerii Centrum, potem ona pojechała autobusem do domku.

No a ja poszedłem pod H&M, gdzie spotkać się miałem z Napalonym i Jego Facetem. Co też stało się faktem po kilku minutach. Ciocie wybitnie przegięte, wytapirowane na specjalną okazję i w ogóle radosne. Szybko dołączyła do nas ich koleżanka, której imienia już nie pomnę wraz ze swoim chłopakiem, chyba Mateuszem (podkreślam fakt, że byli hetero). Po kilki minutkach był przy nas także Paweł Hetero – ten, którego Napaleni próbowali zbałamucić. Taką gromadką ruszyliśmy do Barbie-baru.
Przy wejściu było o tyle trudno, że impreza miała być przebierana „Obciach party”. Przekonaliśmy jednak selekcjonera, że bardziej obciachowo niż my nie można być ubranym, a poza tym – przebraliśmy się za cioty. Tym sposobem weszliśmy.

Hetero znajomi dość szybko się zmyli, a na ich miejsce pojawili się Adam i Miłosz. Znałem ich do tej pory z opowieści, jak to mieli czworokąt z Napalonym i Jego Facetem… Teraz słowo stało się ciałem. Dalej wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Napaleni pokłócili się ze 3 razy, oczywiście godząc się błyskawicznie. Zrezygnowali też z bałamucenia Pawła Hetero.
A potem pojawił się Arek. Tak, ten Arek. Już gdy byłem w drodze na spotkanie, uświadomiłem sobie, że on lubił w soboty bywać w Barbie. Tak też stało się i tym razem. Zastanawiałem się jak zareagować. Nie zrobiłem nic. Więc gdy siedziałem, to podszedł, uścisnął mi dłoń i cmoknął w policzek. I tyle. Chyba wystarczy, prawda?
Potem gdzieś tam mignął mi Mikołaj Łzy Chłopca. Zgodnie z moim opierniczem poprzednim – pomachał, uśmiechnął się, przywitał. Czuję się jakbym wychowywał to miasto. Najpierw David, teraz Mikołaj :)

Tłumy były niesamowite. Ścisk, smród papierosów, głośna muzyka… Ale w pewnym momencie – jak to zwykle bywa – Napaleni stwierdzili, że czas do domu. No i tak też się stało. Stwierdziłem, że sam nie zostanę. Podwieźli mnie taksówką (nie to, żebym nic nie dołożył! niewiele, bo Sparprogramme nie pozwala na więcej, ale zawsze…) no i umówiliśmy się, że jak nie jutro w Kokonie (występ Jacka Murano jako Violetta Villas!) to najpóźniej w poniedziałek się zobaczymy, bo wpadną do mnie.
A teraz napisali SMSa z podziękowaniami, za moje przybycie. Oni są niemożliwi i doskonale wiedzą, że ich uwielbiam.
Czas spać.

poniedziałkowy wieczór

Moje wkurwienie osiąga szczyt. Bo okazuje się, że dziś także nie będę miał internetu. I to już nie z winy tp! Tym razem MasterLink opóźnia. Wkurzyłem się po tym, jak Babcia Halyna nas poinformowała o całej sytuacji. Zadzwoniłem do tp i zarządałem wyjaśnień. Pani była miła, dzwoniła do kuriera, ale nie mogła się dodzwonić. I teraz muszę do jutra czekać. Mam jakby co numer do firmy kurierskiej i w ostateczności sam zatelefonuje. Bo to już się farsa robi. Na razie nie dzwonię, bo Babcia Halyna dziś się z nimi kontaktowała. Furia…

Nie byłem dziś na zajęciach. Wpadli do mnie Napalony i Jego Facet – zgodnie z tym, jak się umówiliśmy. No, może jakieś półtorej godziny później, ale zawsze :) Kolejne ciocie odwiedziły pedalską komunę przy Woronicza. Przygotowałem my world famous jabłka w cieście. Smakowały :) Posiedzieliśmy, pogadaliśmy, poplotkowaliśmy, dostałem od nich muzyki trochę (mam Kylie i nie zawaham się jej użyć na blogu!). A że wyszli tak jakoś późno, to już nie byłem na uczelni. Miałem w planie tylko dwa wykłady, więc moja obecność nie była aż tak bardzo ważna, prawda?

Ach, no i jeszcze co do wczorajszego dnia… Oglądałem z Iwonką film „Love Acctualy” (polska wersja to chyba „To właśnie miłość”). Taki amerykański film z happy-endem. Oczywiście popłakałem się w trakcie, ale to akurat nic szokującego. Mnie ten film natchnął do głębszych przemyśleń – co też nie jest niczym dziwnym. Na tyle głębokie były te przemyślenia, że leżąc już w łóżku stwierdziłem, że moje życie znów jest żałosne. Nie tylko dlatego, że jestem sam. Ale także dlatego, że staram się nie być sam. Dodatkowo wkurzyło i całkiem przygniotło mnie do ziemi to, że nie miałem do kogo wysłać tego SMSa. Wiem, że Ewa ma swoje problemy, więc nie chciałem jej tym zawracać głowy. Iwonka po pierwsze spała, a poza tym jej idylla w związku z Anką nie powinna chyba być przerywana. No i szukając kogokolwiek w książce adresowej telefonu trafiłem na Jakuba Warszawa. Stwierdziłem, że on może mnie zrozumieć. Poniekąd też zrozumiał. Odpisał. I to na kilka SMSów. Nie pomogło na tyle, żebym się wyleczył ze zdania, jakie mi się wtedy nasunęło, ale przynajmniej się wyciszyłem.

Co na to Twardowski?

„Przyszła” ks. J. Twardowski

Znowu przyszła do mnie samotność
choć myślałem że przycichła w niebie
Mówię do niej:
– Co chcesz jeszcze, idiotko?
A ona:
– Kocham ciebie

I niechaj to będzie podsumowanie wczorajszego wieczora.
Za to całkiem miło zrobiło mi się rano, gdy odkryłem, że w nocy Kamil Szczecin napisał mi SMSa: „Chciałbym, żebyś mnie przytulił tak mocno, żeby wszystkie moje problemy diabli wzięli…” Choć nie mogłem go tak przytulić, to cieszy świadomość, że ktoś jeszcze wierzy w taką moc mojego uścisku. A poza tym zostawiam to bez komentarza.

I chcę internet!!!

Wypowiedz się! Skomentuj!