To już 15 blotka dodana w Warszawie. Co więcej – 15 blotka dodana w momencie, gdy nie mam internetu! Tak, mam już dość tej sytuacji. Musimy mieć stałe łącze w nowym mieszkaniu. Co więcej – na pewno będziemy je mieć. Razem z Anką jesteśmy w tym momencie zdeterminowani. No, ale to tak na marginesie… A co do mojego życia…

Byłem w Barbie Barze w sobotę wieczorem. Byli ze mną oczywiście Napalony i Jego Facet. Najpierw oczywiście mnie zaskoczyli, bo choć poprzednią blotkę dodałem kilka minut przed wyjściem, to oni już zdążyli pobieżnie poznać jej treść! To się nazywa być na bieżąco. Sam lokal – gościliśmy tam po raz pierwszy – jest dość przeciętny. Nic fenomenalnego, choć na pewno dość przytulnie. Mało miejsc do siedzenia, śmieszna szatnia – jest znośnie. Najśmieszniej było przy wejściu, gdy bramkarz pytał nas o maski albo hasło. My oczywiście niezorientowane, a Jego Facet wyrywa się, że my na urodziny Karoliny. „I to jest właśnie hasło” oznajmia bramkarz. A skąd on to wiedział? Na stronie Barbie Baru przeczytał, że tego dnia ma tam obchodzić urodziny jakaś Karolina z LifeStyle’a.

Byliśmy na miejscu przed 23. Arek miał się pojawić między 23 a północą. Wysłałem mu SMSa (w samym lokalu nie ma zasięgu – musiałem podchodzić do wyjścia i tam pisać). W końcu gdy było kilka minut po północy – zadzwoniłem do niego. Stwierdziłem z Napalonymi, że jak się nie zjawi, to zmieniamy lokal. Ale pojawił się – właśnie wysiadał z taksówki.

Nie podszedł do mnie po wejściu do lokalu. Stwierdziłem, że savoir-vivere wymaga, żeby to on podszedł do mnie (w końcu ja byłem już na miejscu, gdy on przybył). W końcu zauważyłem, że podchodzi do mnie jego współlokator – Ciocia Michał i śmiejąc się mówi, że Arek wstydzi się do mnie podejść i że może ja bym się na to zdecydował. Jak zwykle wszystko na mojej głowie ;) Podszedłem więc, przywitałem się, pogadaliśmy chwilkę. Potem wróciłem do Napalonych, a Arek – utopiowym zwyczajem – tańczył na barze. Oczywiście z racji tego, że nie było przy mnie Iwony i Anki (bo Anka nie miała ochoty…), poprosiłem Napalonego i Jego Faceta o ocenę. Napalony w tradycyjnej skali od 1 do 10 dał mu 7,5 („w porywach do 8”) a Jeg Facet dał mu 6 („nie, jednak 4 po tym jak zobaczyłem go z przodu”). No tak czy owak – ja znów byłem radosny.

Napaleni dość szybko się wynieśli (tu też powinienem dodać „jak zwykle”). I wtedy już Arek tańczył ze mną. Tak dokładniej, to ja siedziałem i tak poruszałem się połową ciała, bo nie miałem siły na coś więcej. Arek był przy mnie. Nad ranem przenieśliśmy się do Utopii. Tam rozbudziliśmy się po odrętwieniu, jakie w nas wstąpiło pod koniec zabawy w Barbie. Siedzieliśmy tam do 8 rano. Wtedy Arek delikatnie zasugerował, że mógłbym przenocować u niego. Myślałem nad tym chwilę, po czym powiedziałem: „Dalsze myślenie nad tym nie ma sensu, bo i tak wkońcu się zgodzę.” I tak też się stało.

Poszliśmy do Arka. Jego współlokator Ciocia Michał nie wrócił na noc do domu. Mieszkają w kawalerce, więc to niewątpliwy plus :) Tak, spaliśmy razem. Tak, było bardzo miło. Co nie zmienia faktu, że do niczego nie doszło. Póki co obaj stoimy na stanowisku, że seks po ślubie. Całowaliśmy się i zasnęliśmy przytuleni. Oczywiście wysłałem SMSa do dziewczyn „Śpię dziś poza domem – u Arka. Tak, wiem – jestem kurwą, ale KEIN seks! On jest fryzjerem. Wrócę koło 14 i zrobię obiad. Niech Anka tego nie komentuje!” Bo już miałem przed oczami gesty i minę Anki komentującą to wszystko.

Nie wróciłem o 14. O 15 wysłałem SMSa do przełożonego, że zatrułem się na imprezie i nie dam rady iść do pracy i że przepraszam i że za tydzień na pewno już wypali wszystko. Zostałem na prośbę Arka. Całowaliśmy się od 13 do 18 prawie przez przerwy. W międzyczasie zadzwoniła mama zaniepokojona SMSem, którego wysłałem wieczorem dnia poprzedniego o kończącej się kasie. Rozmowa z cyklu „Ty lepiej sobie uważaj – ja nie śpię na pieniądzach!” i moje odpowiedzi „tak, mamo”, „wiem, mamo”. Ale tak musiało być. Stwierdziła, że zastanowi się czy wyśle mi kasę, o którą prosiłem. Czyli, że wyśle na pewno.

Gdy wychodziłem od Arka (odprowadził mnie do metra oczywiście) pojawił się pomysł, że mógłbym nie wracać do dziewczyn i zostać na kolejną noc.
Ostatecznie stwierdziłem, że zobaczę czy uda mi się wrócić do niego na noc, ale do miejsca, gdzie teraz mieszkam muszę jechać. Pojechałem (i był pocałunek na stacji metra Świętokrzyska!) po to by zrobić obiado-kolację (sos ze słoika z mięsem mielonym). Dziewczyny weszły dosłownie 5 minut po mnie (zakupy w Ikei) i wypytały o wszystko.
– I wiecie… pojawił się pomysł, żebym wrócił dziś do niego na noc – powiedziałem. – Ale ja sam nie wiem…
Dziewczyny patrzą na siebie i uśmiechają się bez słowa.
– No co?! – moje oburzenie. – Sądzicie, że się zgodzę?
– Przecież to oczywiste! – Iwona.
– A powinienem?
– Jesteś wolny… możesz robić co chcesz – Anka.
– Dobrze ci z nim? – Iwona. – No to jedź!

Wykąpałem się i pojechałem.

Gdyby nie to, że dziś mam do szkoły na 16, to naprawdę nie wiem czy wybrałbym się do niego. Ale w tej sytuacji nie miałem nic do stracenia. Poza dobrym imieniem oczywiście ;)
Spędziliśmy kolejną przemiłą noc (poprzedzoną wieczorem oczywiście), podczas której do niczego nie doszło. W nocy do mieszkania przybył Ciocia Michał, ale wyniósł się do jakiś znajomych na imprezę. Byliśmy sami. Wstaliśmy rano, bo Arek miał do pracy na 8. Ja wróciłem do miesca, gdzie teraz mieszkam, ale dzisiejszego wieczora chyba znów się spotkamy.

No a teraz moje wrażenia… Jest naprawdę miło. Sympatycznie. Tak, jestem zauroczony, zadurzony czy jakkolwiek by nazwać ten stan. I wiem, że on jest w takim samym nastroju. Akceptuje mnie. Ja jego też. Nie wiem jak to się dalej potoczy. Ale on mówi o oświadczynach i byciu razem… Powoli, choć jak na mnie to i tak szybko, rozwija się nasza znajomość. Nie mam nic przeciwko, a nawet jestem za.
Jaki on jest? Przede wszystkim słodki. Na imprezach wygląda jak rasowa ciocia, ale prywatnie jest inny. Ma wady – dostrzegam je, ale mi one nie przeszkadzają. Jest otwarty i nie będę miał problemu z wmuszeniem w niego zasady mówienia do mnie zawsze wprost o swoich potrzebach. Jest odpowiedzialny za swoje słowa – żadne z nas nie użyło pewnych pojęć, bo po pierwsze jest za wcześnie, a po drugie – lepiej nie zapeszać. Już jest o mnie zazdrosny – pół-żartem, pół-serio zabrania mi patrzeć na innych facetów na imprezie. Na razie to niewinna zabawa, która ma szansę stać się czymś naprawdę fajnym.
I obaj o tym wiemy.

Znów to powiem: Boże, dopomóż!

Wypowiedz się! Skomentuj!