Jestem już, jestem. Choć tak naprawdę cały czas byłem, to jednak dostępu do komputera nie miałem. A właściwie miałem, ale czasu i siły – nie. Harówka się skończyła. Dodam, że darmowa harówka. Mój dzień wyglądał ostatnio tak: od 15 jestem na spektaklach teatralnych i ewentualnie innych wydarzeniach kulturalnych, które dzieją się na festiwalu teatralnym. Spędzam tam swój czas mniej więcej do 2:00 w nocy. Wtedy siadam do komoputera (razem z Iwoną, Kaśką K i Anką R) i piszemy. tworzymy po prostu gazetę festiwalową. To niełatwe. Tym bardziej, jak się ma za sobą cały dzień oglądania spektakli, rozmów z ludźmi no i braku snu. Pisanie zajmuje nam czas mniej więcej do 4-5 nad ranem. W tym samym czasie człowiek, którego dostałem do składania gazety – siedzi i rezalizuje mój zamysł tegoż składu. Wszystko trwa do 6, kiedy to się denerwuję na składacza, że tak wolno mu idzie, każę mu iść do domu i sam siadam przy komputerze. Gazetę kończę około 8:00.

Szybko ją drukuję, zostawiamy kompetentnej, acz śpiacej osobie i idziemy do domu. Jestem więc w domku około 8:30 i w ciągu pół godziny zasypiam. Mam na sen tylko kilka godzin, bo już o 13 muszę wstać, żeby na 14 być na festiwalu… Ot, taki mały zapiernicz.
Najbardziej groteskowa sytuacja – gdy wychodzimy z domu kultury, idziemy spać do naszych domów, a w restauracji, którą mijamy właśnie pojawiają się pracownicy. Mijając ich, mówimy im „dobranoc” i jak najszybciej idziemy do domu. Długo spać nie można, bo o 13 muszę być na nogach…

Ale lubię to. Ten zapiernicz i tą atmosferę kulturalności. Czułem się znów odchamiony. To środowisko jest tak specyficzne… aż nie da się tego opisać. No, ale człowiek nie jest taki, coby sobie do teatru nie pochodził. 15 spektakli w ciągu 4 dni. Mam normę wyrobioną conajmniej na pół roku. Fakt, że potem jestem padnięty, wykończony, czasem zdenewowany… Np. tym razem podeszła do mnie jedna pani z Polskiego Radia Szczecin i mówi mi, że nie mogę krytykować Teatru Nie Ma ze Szczecina. Dlaczego? Bo oni jak tu jechali, to robili to niechętnie mówiąc, że tu ich nikt nie lubi i w ogóle. A na miejscu spotyka ich takie przykre wydarzenie… No cóż… Poza tym „ona od 14 lat zajmuje się recenzją” i ja w swoim tekście powinienem być bardziej obiektywny… Ej, zaraz… w recenzji obiektywny? Nie. Zdecydowanie nie. Może i ta pani zna się lepiej ode mnie na teatrze (a może nie może tylko na pewno), ale coś widzę, że na dziennikarstwie to nie koniecznie…
Ale takich „kwiatków” było kilka. Jak zwykle.

Z niedzieli na poniedziałek spałem jak aniołek. Po prostu dobrze jak nigdy. Poszedłem spać już o 3 i wstałem dopiero o 10! 7 godzin snu po tylu dniach to niebo :) Oczywiście wstać musiałem, bo już spotkanie mi naczelna zgotowała. Przez 3 dni zastępuje kuzynkę w LukasBanku, więc tam też zrobiliśmy spotkanie. Wywiesiliśmy na drzwiach napis „Nieczynne, przepraszamy”, zrobiliśmy kawę i dwie godziny sobie plotkowaliśmy. Jak tylko w międzyczasie ktoś wchodził, bo coś chciał, to ja robiłem za „kontrolę” i naczelna zapraszała „za półtorej godzinki”. Biedni ludzie :)

Byłem też w swojej byłej szkole. Znów muszę polatać za tą gazetą szkolną, znów muszę dostarczyć coś tam byłej wychowawczyni, no a poza tym musiałem umówić się z bibliotekarą na spotkanie. Dziś Tomek O ma po mnie przyjechać i razem, we troje, jedziemy do Nowogardu. Miło będzie.
Nie omieszkałem zajść do fotografa po swoje fotki. Kazałem zrobić 4 zdjęcia moich znajomych, żebym miał pamiątkę w stolicy. Już je ładnie powstawiałem w należne im, z góry przeznaczone miejsca i już się pięknie prezentują w moim pokoju. Oczywiście, jak zwykle, spędziłem u fotografa dobre półtorej godzinki, przez co zapomniało mi się pójść na spotkanie burmistrza. Ale to akurat było mało ważne, więc nic takiego się nie stało.

Po południu poszedłem odwiedzić po raz pierwszy mojego bratanka. Kacper – to już oficjalnie jego imię – ma dziś 6 dni. Wczoraj napstrykałem mu blisko 90 fotek z członkami rodziny. Ma więc z nim zdjęcie mój brat, a jego ojciec, moja mama a jego babcia i ci wszyscy, którzy akurat byli w domu dziewczyny mojego brata. Wybrałem z tych zdjęć jakieś 20, które mam zamiar wywołać jako standardowe fotografie. A tak swoją drogą – jak siedziałem wczoraj u fotografa i jakaś klientka pytała po ile można u niego zrobić fotki z małym dzieckiem, to ceny mnie zabiły… Od 15 zł za format 9×13 do 29 zł za 20×30. Szok.

Wpłaciałem też w końcu czesne za I semestr. Ah, bo zapomniałem dodać, że dostałem list z UW. Wiem już, że 19.09 mam rozpoczęcie roku i że do tego dnia muszę dokonać wpłaty. Mama ustaliła mi też przelew stały na konto. Jestem chyba finansowo gotów do wyjazdu.

A tak z innych ciekawostek, to zdradzam, że prowadzę korespondencje elektroniczną z jedną z mieszkanek mojego miasta. Wpisywała się już w komentarzach i w końcu do mnie napisała. Sytuacja jest o tyle śmieszna, że ona kiedyś mnie podrywała (II klasa liceum czy jakoś tak), a wcześniej – będąc jeszcze w gimnazjum – podrywała jeszcze innego chłopaka i… obaj jesteśmy pedałami. Jaki ten świat mały…
No bo kilkoro tych pedałów na festiwalu teatralnym było! Hoho! I to jakich fajnych :)

Dziś mam do obskoczenia jakąś bombę nad rzeką wykopaną, wykopaliska archeologiczne prowadzone przez młodzież, konferencję antykorupcyjną w szpitalu no i popołudniowy wyjazd do Nowogardu. Jest mi w tym momencie mojego życia po prostu dobrze.
Czuję, że nie marnuję czasu, że coś robię. A to najważniejsze – nie dać się wbić w nudę i „coś robić”.

Wypowiedz się! Skomentuj!