Przeszłość odkreślę grubą kreską!
Idzie wielki dzień. Nie, to nie będzie moment wyjazdu do Warszawy. Sam nie wiem dokładnie kiedy to będzie. Ale wstanę kiedyś rano i stwierdzę, że „przeszłość odkreślam grubą kreską”. Nie, nie przekreślę jej. Nie palę za sobą mostów, bo tego robić nie wolno. Poza tym ja nie chcę o pewnych rzeczach i osobach zapomnieć. Spotkałem w moim dotychczasowym życiu tak wiele wartościowych, ciekawych i naprawdę wartych uwagi ludzi, że grzechem byłoby teraz całkowite od nich odcięcie.
Na czym polega Mój Plan Grubej Kreski? To na razie tylko plan, więc nie jest do końca dopracowany.
Skończy się duzyformat, jakiego wszyscy znali. Albo jakiego nikt nie znał… Każdy mnie znał inaczej i mam nadzieję, że do życia każdej z tych osób coś wniosłem. Chciałbym, żeby nigdy o mnie nie zapomnieli. Bo ja postaram się o nich pamiętać zawsze. Po to mam bloga.
Ale nie ukrywam, że chcąc nie-chcąc, nasze kontakty będą teraz coraz słabsze. Przeszłość odkreślę grubą kreską. Nie, broń Boże nie zapomnę o pomyłkach i błędach. Choć wszyscy doskonale wiedzą, że mam niebywałą do tego zdolność. Nie lubię pamiętać przykrych rzeczy. Teraz to się zmieni. Będę wyciągał wnioski z błedów, będę się na nich uczył. Mam zamiar zyskać więcej pewności siebie. Przestanę być duzymformatem tylko z nazwy. Stanę się – jak mawiał kiedyś Jakub Warszawa – gwiazdą.
Mylą się ci, którzy myślą, że to początek choroby psychicznej. Mam zamiar czarować ludzi swoją osobowością. Mam zamiar zacząć naprawdę działać. Nie to, żebym narzekał na dotychczasowe życie, ale… zbliża się czas odkreślenia przeszłości grubą kreską.
Wiele się w moim życiu działo, wiem. Nie zawsze dobrze, nie zawsze źle. Takie jest życie.
Ostatnio szykując materiał o wyborach miss Jeziora Dąbie czytałem ankiety kandydatek. Jedna z nich w rubryce „określ siebie dwoma słowami” wpisała: Pełnia Życia. I tak teraz będę chciał żyć. Pełnią Życia.
Bez obaw, to nie jest zapowiedź akcji niczym TVNowskie „koniec grzecznej telewizji”. Nie, duzyformat pewnych rzeczy nie robił i robić nie będzie. Nie zamierzam zacząć pić czy brać jakieś gówno. Mam zamiar przykładać się do wszystkiego co robię i zacząć wyznaczać sobie konkretne cele, do których będę dążył. A po ich osiągnięciu – wyznaczać następne i następne…
Mam zamiar być szczęśliwy. A przeszłość odkreślę grubą kreską.
Kiedy?
Wkrótce.
Póki co jestem wciąż tutaj, mam na głowie mnóstwo roboty do gazety i jestem z tego szczęśliwy. Co prawda pogoda nie sprzyja takim działaniom, ale wolę to niż nudę. Latam codziennie od rana i piszę do późnych godzin nocnych, zajmując się tak pasjonującymi tematami jak zepsute słupy alarmowe, wybory miss, casting do Idola, problematyka podręczników szkolnych czy budowy placu zabawa z deptakiem spacerowym… I choć dla większości takie tematy są nudne (bo są), to bez nich nie można mówić o byciu dziennikarzem. Najtrudniej jest pisać w gazecie miejskiej, kiedy ludzie mijają mnie na ulicy i wiedzą, że to ja napisałem te słowe – znają mnie. Kto z was zna autora tekstu z Gazety Wyborczej? Kilka osób w skali kraju. A jak coś się ludziom w moim tekście nie podoba, to od razu mi to mówią – wprost na ulicy. I to jest najtrudniejsze. Nie mówiąc o tym, że z powodu młodego wieku czasami traktują mnie „z góry”… Ale człowiek nie jest taki, coby sobie rady nie dał.
Oczywiście wciąż mam w głowie dwie sprawy. Pierwsza to Przemek. W jakiś sposób nie mogę się doczekać jutrzejszego spotkania i cieszę się na myśl o nim, a z drugiej – obawiam się trochę, że znów coś pójdzie nie tak i zamiast miłego zakończenia pozostaną nam nieodpowiednie wspomnienia. A tego bym nie chciał. No, ale ponoć nie można przejmować się za bardzo, bo wtedy całkiem nie wychodzi.
Druga sprawa to Mirek. Trochę zdziwiła mnie reakacja Mariusza Koszalin. Owszem, ja zareagowałbym tak samo, ale od razu. A chwilę po tym, jak się dowiedział co się stało, wyjaśnił, że wkurza go fakt, że Mirek powiedział mu PO a nie PRZED (a tak się umawiali) no i to, że sam nie mógł brać w tym trójkącie udziału… A tu nagle taki atak… No cóż – niech się dzieje co chce. Nie wiem czym podytkowana była ta zmiana, ale ja mam swoją nauczkę.
Póki co, mówię „nie” dla trójkątów. Po prostu nie.
Muszę sam przemyśleć, czy tego chcę czy nie. A na razie emocje mi na to nie pozwalają. Zbyt wiele wokół tego zamieszania. Jedno jest pewne – mam z asobą jakieś tam doświadczenie i mam nadzieję, że uda mi się coś z niego wyciągnąć. Nie wiem co. Nie wiem co jest do końca dobre, a co jest złe.
Fakt faktem, że po ostatniej rozmowie z Piotrem humor miałem nie najlepszy. Podobnie było dzień później… Oczywiście mało kto to zauważył, bo zasada brzmi: Jeśli masz zły humor, nie daj tego po sobie poznać – po co masz innym psuć dzień?
Czuję, że pewien etap mojego życia dobiega końca. Może to sztuczne czy przerysowane, ale chcę żeby takie było. Dużoformatowe. Poprzednią blotkę przeczytano już blisko 200 razy. Pierwszego dnia 81 odwiedzien, wczoraj 55 a dziś do 21:30 kolejne 51. Biję rekordy? Nie mówiąc o komentarzach. Ich ilość też rekordowa. Przemka trochę to martwi, ale myślę, że to, co chciałem mu przekazać i dać od siebie to nie przejmowanie się opiniami innych.
Chcę każdemu coś dać od siebie. Żeby znajomość ze mną wiązała się – nie koniecznie świadomie – z pozyskaniem jakiejś wiedzy, umiejętności czy cechy. Żeby moje doświadczenia dały coś innym i żebym ja mógł czerpać z życia innych ludzi.
W sumie… czy ja się tym nie za bardzo przejmuję? Powinienem przeć do przodu i nie zastanawiać się za długo nad tym, co się wydarzyło. Nauczkę mam, czas przeć.
Szkoda tylko, że niektórzy zaczęli mnie nieomal obrażać w komentarzach. No, ale co nas nie zabije to nas wzmocni. Powoli staram się szykować do odkreślenia przeszłości grubą kreską. Niech no tylko wszystko mi się w głowie ułoży do końca i będę gotów na Wielki Dzień.
No i byle do zimy! Jest tak obrzydliwie gorąco…
Zapomniałem dodać, że w nocy postaram się zmienić piosenkę… Tym razem będzie to coś zupełnie z innej beczki.
Avril Lavigne „My happy ending”
So much for my happy ending
oh oh, oh oh, oh oh…
Let’s talk this over
It’s not like we’re dead
Was it something I did?
Was it something You said?
Don’t leave me hanging
In a city so dead
Held up so high
On such a breakable thread
You were all the things I thought I knew
And I thought we could be
You were everything, everything that I wanted
We were made to be, supposed to be, but we lost it
All the memories, so close to me, just fade away
All this time you were pretending
So much for my happy ending
oh oh, oh oh, oh oh…
You’ve got your dumb friends
I know what they say
They tell you I’m difficult
But so are they
But they don’t know me
Do they even know you?
All the things you hide from me
And all the shit that you do
You were all the things I thought I knew
And I thought we could be
You were everything, everything that I wanted
We were made to be, supposed to be, but we lost it
All the memories, so close to me, just fade away
All this time you were pretending
So much for my happy ending
Oh oh, oh oh, oh oh…
It’s nice to know that you were there
Thanks for acting like you cared
And making me feel like I was the only one
It’s nice to know we had it all
Thanks for watching as I fall
And letting me know we were done
You were everything, everything that I wanted
We were made to be, supposed to be, but we lost it
All the memories, so close to me, just fade away
All this time you were pretending
So much for my happy ending
You were everything, everything that I wanted
We were made to be, supposed to be, but we lost it
All the memories, so close to me, just fade away
All this time you were pretending
So much for my happy ending
oh oh, oh oh, oh oh…
hmmmm kazdy ma taki format na jaki zasluguje i na jaki pozwalaja jego zdolnosci… megalomania bywa nieznosna, ale tylko czasami.
Ciekawy ten spowiednik (miejsce gdzie ktos pierze swoje brudy i grzeszki) aczkolwiek moznaby zlagodzic nieco ten wenezuelski styl.
gratuluje – podejscia do zycia i ludzi- klopoty, doly i porazki pojawiajace sie z predkoscia swiatla gwarantowane.
bisous :*
a na ile ty siebie znasz…?
bo wątpie by znał ktos ciebie w stopniu dobrym (to żmudny proces i chyba nie każdy ma na to siły i mozliwości)…
a co do projektu „Gruba kreska”-swietny pomysł-zwłaszcza, że zaczynasz nowe życie-nowe miasto, nowi ludzie… wykożystaj szanse i badz gwiazdą… tylko żebyś nie świecił za mocno-bo twoje światło moze i ciebie oślepić…
pozdrawiam… tym razem z Krakowa
gwiazda??????? Iga never in my life!!!!!
Ano,ano kochanie… NEVER:)))))
Gorąco jest wspaniałe..Zima jest do dupki!
A odkreślaj kochany odkreślaj!
Warto czasem pomyśleć jak nastolatek, nie jak czterdziesotlatek.
shalony! shalony! Kocham go wiesz iga???? o so chodzi he he!!! aha Mariusz ty masz chyba 19 lat a nie 50…
znajomosc z Toba duzo mi daje. zobaczylam, ze mozna zyc z tysiacem pilnych spraw do zalatwienia i radzic sobie. potrzebowalam bodzca. chcialam wyjsc z mojego malego swiatka i wlasnie duzyformat.blog przyczynil sie do wielu bardzo pozytywnych zmian w moim zyciu. dla mnie jestes wzorem.
dzieki za wszystko, czego (nieswiadomie?) dokonales. moze jako dzielo powstale z Twoim udzialem nie do konca zachwycam, ale staram sie…
wyszlo troszke pompatycznie i nie pedalsko, ale jak to ostatnio stwierdzono: „natal, ty niedlugo to sie nam calkiem zheteryzujesz…”
-> Osioł
Cóż warte byłoby życie bez dołów, kłótni i porażek? Chyba o to chodzi. Żeby na koncu wędrówki móc za wszystko podziękować Bogu i umrzeć z nadzieją, że dokonało się wielu rzeczy żyjąc Pełnią Życia.
Wenezuleski styl to moja specjalność.
Witam na duzyformat.blog – czuj się jak u siebie w domu.
-> velaris
Znam siebie lepiej niż ktokolwiek inny. Przebywam ze sobą 24 godziny na dobę od ponad 19 lat. Wiem o sobie wszystko, bo znam myśli, których inni nigdy nie poznają.
Moje światło nie będzie oślepiać. Ono ma dawać szczęście, a nie sprawiać problemy.
-> Natal
Nawet nie wiesz jak się ucieszyłem, jak Ciebie przeczytałem… To był miód na moje serce. Natal, nawet nie wiem co powiedzieć…
Może tylko tyle, że cieszę się, że Cię poznałem, cieszę się, że coś ode mnie dla siebie wzięłaś. Wierz mi, że ja się też od Ciebie nauczyłem – przede wszystkim bezpośredniości i specyficznego luzu.
Tylko żebym nie był dla Ciebie wzorem! Ja nie zniosę takiej odpowiedzialności! Hehe.