Wakacje trwają. Dla mnie to nieco dziwne wakacje. Jestem teraz w Międzyzdrojach. Tak, wiem że nie pisałem, że planuję się tu wybrać, ale to jakby stały punkt naszego pobytu w Rewalu, że podczas Festiwalu Gwiazd wpadamy do tej siedziby rozpusty i rozkoszy aktorów i innych tego typu gwiazd.
Nie inaczej jest w tym roku. Jest oczywiście zimniej niż rok temu, ale człowiek nie jest taki, co by sobie nie poradził z zimnem. Wpadłem więc do kafejki internetowej, bo po pierwsze – tu nie pada, a po drugie – potrzebuję w końcu coś napisać. W Rewalu niestety takich przybytków nie posiadają.

Dzisiaj ruszyło radio. Jest okej, ale póki młodzi uczą się i popełniają dużo błędów – nie reklamujemy się nawet za bardzo. Na to przyjdzie czas. Wspólczuję tym, którzy po nas przyjadą, bo wiem, że nam nie dorównają poziomem na pewno. Poza tym stacja już jako tako rozreklamowana będzie miała u siebie nowicjuszy.
Ale to w ogóle nie mój problem.

Ja się na razie dobrze bawię. Wiem już, że na 99% pojadę do Warszawy w przyszłym tygodniu na te warsztaty Newsweeka. Z niepokojem czekam też na wynik odwołania z Instytutu dziennikarstwa UW. No może się uda? Ileż to razy słyszy się, że ktoś „dostał się z odwołania”… Człowiek nie jest taki, co by się nie odwołał.

Wczoraj napisałem list. A to dość nietypowe zachowanie, nawet jak na mnie. Tym bardziej, że był to list tradycyjny, a więc papierowy a nie elektroniczny (jestem w Rewalu a tam kafejek nie ma). Do kogo mogłem list napisać? Oczywiście do mojego ukochanego małżonka. No co? Nie mogę? Sam nie wiem czemu to zrobiłem, ale jakoś tak mi się wydawało, że kartka pocztowa to za mało. No więc jest list. Nie wiem kiedy dojdzie, ale mam nadzieję, że dość szybko.
Przede wszystkim bowiem chciałbym się z nim zobaczyć jak będę jechał do Warszawy, ponieważ czekam tego dnia w Szczecinie na pociąg dobre półtorej godziny. Nie dużo to co prawda, ale i nie mało. W sam raz na krótkie spotkanie. Poza tym jeśli mój wujek nie będzie mógł przyjechać po mnie jak wrócę ze stolicy to… spędzę noc u Przemka i pojadę do Rewala dopiero rano, bo niestety po powrocie do Szczecina nie mam jak się dostać środkami transportu publicznego do tej pięknej malowniczej miejscowości nadmorskiej.
I tutaj targają mną dwa uczucia: z jednej strony chcę jak najszybciej wrócić do Rewala, ale z drugiej – noc z Przemkiem to niewątpliwie ciekawa perspektywa.
Nie, nie myślę tutaj o seksie, tylko po prostu o wspólnym byciu, wspólnym zasypianiu.

Jest 16:05… o 18:00 mamy zbiórkę (na którą nie muszę przychodzić, bo w końcu jestem kadra!), ale potem znów się rozejdziemy na jakieś dwie godziny. Dopiero wtedy wrócimy. Nie wiem co będę w tym czasie robił, bo jednak nie mam żadnego zajęcia, ale coś będę musiał wymyślić.

Najdziwniejsze dla mnie, co wczoraj odkryłem jest to, że nie myślę w ogóle o Piotrze. To dużo łatwiejsze, kiedy go nie widzę i on jest ponad 500 km ode mnie. Nie jest źle.
Czekam wciąż na okulary, które miała mi wysłać Iga z Warszawy. Czekam i czekam… Iga, postaraj się!

Staram się utrzymać wagę. To nie trudne. Ani razu nie obżerałem się jeszcze goframi, lodami ani niczym takim. Oczywiście aż do dzisiaj, bo już teraz na myśl o nich cieknie mi ślinka i zaraz udam się do jakiegoś lokalu, aby nabyć tego typu jedzenie drogą kupna.

Tradycyjnie, bo to wakacje – napiszę, że pogoda jest nie za bardzo… No, ale wolę zdecydowanie to, niż letnie upały. Tych nie znoszę. Tak jak faktu, że wyjechałem z Wawy na dwa dni przed wielkimi wyprzedażami. A teraz podczas wizyty w tym pięknym mieście raczej nie dane mi będzie robić zakupy. Może co najwyżej na disco wyskoczę, choć sam nie wiem czy chcę.

Wciąż nie oddałem pieniędzy Iwonie! Kurcze… zrobię to dziś przez telefon. Koniecznie, absolutnie i bezwzględnie dzisiaj.
Kończę, bo mam mCzat 1-do-1 z konsultantem mBanku. Poza tym… co tu więcej pisać? Tęsknię strasznie za Przemkiem. Aż sam się dziwię trochę temu. Ale chyba dobrze, tak ma chyba być.

Wypowiedz się! Skomentuj!