– 1 –

To już prawie tydzień. Nie mogę wytrzymać bez pisania. To chyba dobrze. Szkoda tylko, że nie mogę pisać na komputerze. Blotka ta powstaje w pierwszej wersji na papierze.
Jestem po 3 egzaminach – predyspozycyjnym na dziennikarstwo, WOS i historia na socjologię. Pierwszy dość sympatyczny choć strasznie długi. Trwał dobre 4 godziny, ale składał się przecież z 5 części. Najrudniejsza była ostatnia, bo to test faktograficzny (historia, WOS, dziennikarstwo i geografia). Tego się obawiam. Pytania były naprawdę trudne. No, ale nie tracę nadzei. Gorzej było z socjologią. Tutaj miejsc jest 80 a chętnych 1300 osób. Marne szanse. Tym bardziej, że trudność oceniam co najmniej na „powyżej przeciętnej”. Dzisiejsza historia była nawet jeszcze trudniejsza. Oczywiście dla mnie. Nie wiem jak na tle innych wypadnę.
Jak zwykle wpadłem na kamerę i mówiłem coś dla TAI, ale nie wiem po co i czy wykorzystali. Oczywiście po każdym egzaminie dzwoni mamusia i pyta jak poszło. Kaśka K snuje katastrfoiczne wizje, że jej źle poszło i że na pewno jutro (ogłoszenie wyników) jedzie do domu. Oczywiście cały też czas pracuję nieco inaczej – gotuję (uwielbiam), zmywam, robię zakupy.

A dziś miałem pierwszy kryzys. Poczułem się niedoceniany i wykorzysywany. Nie wiem czy słusznie, ale tak czy owak moja męska duma została urażona (tak, ja mam męską dumę!). Więc pojechałem na zakupy – Big Star przywitał, więc kupiłem w miarę obcisłą koszulkę za jakieś 59 zł. A ten sprzedawca był taaaaki śliczny i przegięty, że nie mogłem się powstrzymać i powiedziałem, że ma śliczny kolczyk (w brwi). No co? Jestem pedałem w wyzwolonej Warszawie.

Byłem na wyborach w niedzielę. Zagłosowałem na kandydata, którego nie znam. Jakiś Ferber – student z Unii Wolności (Młode Centrum). A niech ma. Się naszukaliśmy z Kaśką K lokalu wyborczego! Ale daliśmy radę.

Oczywiście cały czas jest niezła jazda. Tradycyjnie wydzwaniamy do pokoju 410 pytając czy jest Paweł i odpowiadając zawsze: „Aha, dziękuję. Do widzenia”. Bawimy się też windą (wieśniaki w dużym mieście…) i darmowym telefonem w akademiku. Działa u nas szpital na peryferiach, instytut SMG/KRC i sex burdel. Ot, takie zabawy.

Nie uniknąłem spotkania z Piotrkiem. Nie chciałem zresztą uniknąć. Najpierw na disco w sobotę w Paradise a potem we wtorek w akademiku był (na moje zaproszenie). Poznałem jego chłopaka – Piotrka. To co przeraziło, to fakt, że ma 31 lat! 31! A ja się martwiłem o wiek Przemka?! Eh… Oczywiście Piotrek wciąż nie dał mi adresu bloga. To nie fair! Poza tym twierdzi, że nie czyta duzyformat.blog, ale przecież pisał ostatnio jakiś komentarz pod blotką…

Jak był u nas we wtorek, to trochę byłem znudzony jego wizytą. Siedzieliśmy w czwórkę i gadaliśmy o niczym. A temat wisiał w powietrzu. Pierdolenia „trzy po trzy” w takich sytuacjach nienawidzę. Więc powiedziałem, że idę na Starówkę. Zaproponowałem, żeby poszedł ze mną. Wahał się, ale poszedł. Byliśmy w cafe Same Fusy. Herbata za 10 zł i kawa za 14 zł. Ja płacę.
Miło było pogadać. Trochę jak za dawnych czasów. Mnóstwo podtekstów, zabaw słownych i gier. No flirt po prostu wg słownikowej definicji. Wróciliśmy w strugach deszczu. I na tym kontakt się urwał. Potem dzwonił do akademika raz czy dwa, ale… coś się stało. Było inaczej.

Zaproponowałem wyjście do Kokonu dziś. On odmówił „bo nie lubi tego miejsca”, Iwona i Kaśka nie chcą iść, stąd też myślałem, że znów będzie szansa pogadać. Odmówił w sposób, który jakoś mi się nie spodobał. Zwątpiłem. Czy on chce naprawdę? Tak twierdzi Iwona, tak twierdzi Iga. Ja teraz nie wiem.
Z drugiej strony jest Przemuś. Kurcze… miły nad wyraz, zaskakująco wierny i wyrozumiały. Choć z drugiej strony – z góry skazany na porażkę (najpóźniej ostatniego dnia września). Miło pisze, fajnie się rozmawia – jest uroczy i taki… kochany.
Nie wiem co robić. Wiem, co czuję do Piotrka, ale mam wrażenie, że on teraz chce poczekać i aż do października nic nie robić. Ale ja tego nie akceptuję. Trochę tak jakbym dawał teraz ostatnią szansę.
Bo kurwa! Nad czym tu myśleć? W domu czeka na mnie kochanjący mąż! A po wrześniu mogę wszystko zacząć od nowa. I zacznę.
Pytanie – czy z nim?

Moja gazeta szkona wygrała ogólnoposlki konkurs Newsweeka. W nagrodę 5 osób z redakcji może na 2 dni w lipcu przyjechać na warsztaty do stolicy. I przyjedzie, ale mnie chyba wśród nich nie będzie. Po pierwsze – jestem wtedy w Rewalu, a po drugie – nie wiem, czy stać mnie będzie na kolejny przyjazd do stolicy. Co zrobić? Z jednej strony ciężko mi opuszczać Rewal już na początku po przyjeździe, a z drugej – poznać ludzi z Newsweeka i pokazać się – to jest szansa! Eh… Zeby było zabawniej, to wiadomość o wygranej zastała mnie w trkacie egzaminu na dziennikarstwo.
W trakcie tego samego poznaliśmy z Kaśką przemiłego chłopca – Adasia. On też na egzaminie był i był… śliczny. Oczywiście hetero :( No, ale – pół żartem, pół serio – każdy na początku był! Dziś umówiliśmy się z nim na imprezę. Będzie chyba miła.
Z tym, że po dzisiejszej kłótni Kaśka się do mnie nie odzywa. Mam przez to zły humor.

Wydałem już sporo kasy, ale… no w końcu po to są takie wyjazdy. I nie wiem co dalej. Mam nadzieję, że impreza w Kokonie się uda i że odzyskam uśmiech. No a poza tym mam WIELKA nadzieję na to, że lada dzień będę mógł tę blotkę zamieścić.

Napisano: piątek, godzina 18:54

DOPISANE POZNIEJ TEGO DNIA:
Bo w nocy poważnie się zastanawiałem nad tym, czy nie byłoby najlepiej a może i najłatwiej rzucić do wszystko – Przemka i Piotrka – i po ptorstu zacząć się puszczać. I myślałem o tym bardzo poważnie.
Nie wiem jaką podejmę decyzję i to jest chyba najgorsze.
Właśnie do Iwony dzwoniła Anka Góralka, więc musieliśmy wyjść z pokoju. Siedziałem z Kaśką w kuchni może z 30 minut i nie odezwaliśmy się ani słowem. Ja chyba też mogę mieć „trudne dni”, prawda?

– 2 –

W końcu mogłem wklepać tę blotkę. A teraz czas na uzupełnienie.
Impreza była raczej udana. Ale oczywiście dziewczyny w Kokonie nie wytrzymały i poszliśmy do… Paradise’u. To pierwsza wizyta Adasia w gejowskim klubie, więc wiele musiał się naoglądać. Myślę, że wytrzymałby to jakoś gdyby nie Drag Queen… No trudno.

W sobotę rano (16?) pojechaliśmy zobaczyć wyniki dziennikarstwa. Szok.
Nie dostałem się do drugiego etapu. Nie wiem już nawet ile mi punktów zabrakło, ale to nie ma znaczenia. Do zdobycia było 60, max. osoba miała 34, a do drugiego etapu przechodzili ludzie z 17 punktami! Nie wiem jak oni to oceniali…
Kaśce też się nie udało. To naprawdę szok. Oczywiście będę się odwoływał. Chyba powołam się na dotychczasowe osiągnięcia i na to będę stawiał.

Wieczorem w internecie mieli podać wyniki z socjologii, ale nie było ich. A że już nam się nie chciało jechać (bo wcześniej byliśmy w międzyczasie), to poznałem je dopiero dziś.
Tam jest nieco inaczej. Wywieszają wszystkich i potem po kolei dają czas pierwszej 80-tce osób na dostarczenie papierów, jak ci się nie zgłoszą – dają następnej czas i tak do skutku. Wszystko trwa do końca lipca. Jestem 522 na liście…

Trochę to wszystko załamujące. Dziś Kaśka K pojechała do domu. Będzie składać papiery do Szczecina. Ale ja nie chcę do Szczecina. Zresztą ja jak wrócę to będzie już na to za późno. Nie wiem co robić, jeśli się na politologię nie dostanę. Nie mam planu awaryjnego.

Nie stać mnie raczej na studia wieczorowe… No, chyba że znalazłbym pracę na miejscu i w miarę sam bym się utrzymywał. Opłatę za np. socjologię (czyli 2,5 tys. za semestr) mama dałaby radę pokryć. Ale skąd tu pracę wziąć?!
Pracuję nad tym…

Wczoraj kolejna impreza. Ale najdziwniejsza z dotychczasowych. Oczywiście w Para.
Byłem sam, bo Kaśka i Iwona zostały w pokoju, szykując Kaśkę do wyjazdu. Lansowałem się w ciasnej koszuli Kaśki i krawacie dopasowanym do pedalskich spodni. Ot, zaszalałem.

Był też Piotrek. Razem z chłopakiem. Co nie zmienia faktu, że… w pewnym momencie położył mi rękę na kolanie. Potem znów… i znów… I tak jakoś siedzieliśmy. Trochę pogadaliśmy o bzdurach. Iga powiedziała mi, że umówiła nas na poniedziałek u niej w domu na pogaduszki… A Piotrek wyciągnął mnie na bok. Poszliśmy w okolice kibla (chodzę do Para od 1.5 roku i jeszcze w kiblu nie byłem!) i tam… pocałował mnie.

Pocałował mnie jak pedał pedała, a ja mu ten pocałunek oddałem.
Czy działałem racjonalnie? No cóż… byłem jak zwykle trzeźwy, wiedziałem co robię, ale nie myślałem o konsekwencjach. Nie można chyba cały czas o nich myśleć, prawda?
No tak czy owak… Stało się…

To mi jeszcze bardziej komplikuje sprawę. Spotkam się z nim w poniedziałek i pogadam. Wóz albo przewóz. Nie ma innej drogi.
Nie mogę oszukiwać Przemka… W poniedziałek powiem mu o tym pocałunku.
W poniedziałek.

A teraz czas iść przygotować obiad, zawieźć pranie do brata Iwony i odpocząć po wczorajszej imprezie.
Do zobaczenia… nie wiem kiedy.

Wypowiedz się! Skomentuj!