Jestem teraz właśnie u Krzyśka brata Iwony. Mam tylko chwilę więc wiele nie napiszę.

Wczoraj była impreza – porozmawiałem w końcu szczerze z Piotrem. Wiem już wszystko.
Powiedział, że i tak nic z naszego związku nie będzie. Teraz ani w październiku. I tyle. Koniec dyskusji.
Rozmawiała z nim także Anka Góralka – płakał przez to. Ona mówiła mu o mnie i o mojej kartce walentynkowej, którą sam zrobiłem i która wciąż leży u mnie na półce. Nie wiem po co, ale jest. Czeka.

Potem… całowaliśmy się w toalecie. Bardzo krótko, z mojej winy i… po raz ostatni chyba. Niestety, dodam.
Powiedział, że żałuje, że nie przyszedłem do niego w nocy wtedy gdy spał z nami w akademiku. No ja wiem, że szkoda. Powiedziałem, że on też mógł przyjść. Bał się. Wstydził.

Pogadaliśmy szczerze jak nigdy. Wyjaśnił mi wszystko. Dobitnie. Nie ukrywam, że trochę mi się humor zepsuł w tamtym momencie. Chyba nic dziwnego?
Dziwne to wszystko.

Nie mogę się jakoś skupić na tym wszystkim. Powiedział, że jego zdaniem dam sobie radę i że to minie. Mija od lutego. Poza tym nie wiem czy chcę, żeby mi minęło. No co? Wiem, że to głupie i w ogóle… Ale co ja na to poradzę? Serce nie sługa, jak mawiają.

Ale spokojnie wytrzymałem do końca imprezy. Piotr a to trzymał mnie za rękę, a to kładł mi rękę na kolanie… To naprawdę trudne.

Głupia to sytuacja. Głupia bardzo. Tym bardziej, że znów musiałem się tłumaczyć mężowi z tego, co zrobiłem.
Dziś byliśmy na zakupach w Galerii Mokotów. Oczywiście bardzo przegięcie wyglądałem, miałem obcisłą koszulkę (House, przecena 19,90 zł) i przeginałem się na maksa. Odreagowuję. I w końcu udało mi się kupić pasek!!! Tak, wiem… ciota zadowolona…

Potem pojechaliśmy zobaczyć wyniki rekrutacji na politologię. Nie udało się. Nie dostałem się.
Co to oznacza? Że czekam na wyniki odwołania na dziennikarstwo (około 8 lipca) i na to czy mi się uda na socjologię dostać.
Oczywiście muszę zacząć dostawać się na zaoczne czy wieczorne studia. Jak ja to zrobię? Nie wiem…
Mamusia dziś dzwoniła. Nie była ucieszona. Nic dziwnego. Wydała na te egzaminy kilkaset złotych i nic nie wyszło.
No starałem się.

Dzwoniłem do Przemka. Wybaczył wszystko. Boże, on jest niesamowity…

Więc wyjeżdżam z Warszawy jutro InterCity (jeśli dojdą pieniądze, bo obcenie mam 8,10 zł na koncie bankowym i zero gotówki) i o 21:21 jestem w Szczecinie. Idę do Przemka i spędzam tam noc. Następnego dnia jadę do domu, robię pranie i jadę do Rewala. W międzyczasie załatwiam studia…
No co? Rekrutacja i tak jest we wrześniu, więc dam radę jakoś.

7-8 lipca spróbuję być w Warszawie. Newsweek wzywa.
Boję się trochę tego. W ogóle się boję. Także sytuacji z Piotrem.
I możesz sobie Piotrze mówić co chcesz… ja wiem, że muszę dać radę.

Wypowiedz się! Skomentuj!