„Nie mam siły pisać. To mnie wykończy. Kicham, kaszlę, duszę się, łzawię i padam z sił, czyli… nadeszła pora alergii. Jest 22:57 a ja już ledwo się ruszam.” Tyle napisałem wczoraj wieczorem po czym stwierdziłem, że idę spać, bo nie dam już rady. I nie dałem.

Kończę więc dziś. Właśnie zjadłem pyszne dietetyczne śniadanko (chlebek razowy, serek o obniżonej zawartości tłuszczu, jogurt light, sałata, pomidor…). Moje odchudzanie przynosi efekty. Po pierwsze – ja zauważyłem, że mi się „ponton” na brzuchu zdecydowanie zmniejszył. Co więcej – jestem gotów już prezentować mój brzuch przed pewnymi osobami! (oczywiście jak wydepiluję najpierw!)
A wczoraj po raz pierwszy zdarzyło mi się, że ktoś zwrócił uwagę na to, że schudłem! Wrcałem ze szkoły, a Pani L stwierdziła, że widać, że schudłem! Jestem bardzo zadowolny. Naprawdę bardzo.

We wtorek byłem na tym „Śląsku”. Piękna impreza. Barwan, kolorowa, żywa, profesjonalna. I tak też o niej napisałem. Jeszcze nie kupiłem dziś gazety, więc nie wiem czy tekst poszedł, ale były ładne fotki, więc mam nadzieję, że jednak zamieści. Konkurencja dała fotkę na okładce i napisała krótki tekścik pod nim. Zero recenzji jako takiej. Raczej relacja. Bo ja zawsze porównuję to, co ja piszę z konkurencją. I wbrew pozorom – jestem bardzo krytyczny co do swoich tekstów.

Kaśka K prosiła, żebym do niej przyszedł po koncercie. Więc poszedłem. Rozmawialiśmy dość skrycie i czuć było, że oboje nie tego oczekujemy. W telewizji leciał „Truman Show” i on poniekąd odwracał naszą uwagę. Ale gdy już miałem iść („Tak mamo, wrócę do 22”) stanęliśmy po dwóch stronach furtki i wtedy porozmawialiśmy. Oczywiście zadzwoniłem do mamy (lepiej wydać 60 gr niż potem wysłuchiwać w domu) i wyjaśniłem, że Kaśka przechodzi załamanie więc mój pobyt się przedłuży :) Mama jest już przyzwyczajona do takiego mojego (i jej) zachowania. Ale przynajmniej pogadaliśmy.

W środę byłem na sesji Rady Miejskiej. Tak, wiem że pasjonujące. No, ale musiałem – wydawcy na tym zależało. Ale wtedy zacząłem odczuwać alergię… Senność jest wtedy straszna. W trkacie sesji dostałem SMSa, że mam zadzwonić do polonistki swojej. Zadzwoniłem (na domowy z komórki). Okazało się, że oficjalnie chcą mnie poprosuić o przemowę na zakończenie szkoły w imieniu uczniów klas IV. Oczywiście, że napiszę i powiem, bo wiedziałem o tym od roku (można sprawdzić na blogu około 10 czerwca 2003). Polonistka tłumaczyła się też z tego, że nie dostałem szóstki. Bo nie znalazłem przykładu na szlachetność ludzi w literaturze powojennej XX wieku. Mówi, że miałem do tego prawo, ale musiałem to mocniej podkreślić. Oj tam… Nie zrozumiała mojej koncepcji i tyle :)

Wieczorem miałem iść na jakąś imprezę do gimnazjum. Zaspałem…
Za to zadzwoniła do mnie Pani W. Dzwoniła z komórki na komórkę, a gadaliśmy… ponad 50 minut! Bo ona stwierdziła, że nigdy nie wykorzystuje limitu darmowych minut. A mówiłem, żeby odłożyła a ja zadzwonię z domowego. Tym bardziej, że była w domu! No, ale… pogadaliśmy o wszystkim i o niczym. Umówiliśmy się na poniedziałek w pizzeri. Zresztą ja wciąż czekam na spotkanie w urzędzie miejskim, gdzie mam dostać dyktafon cyfrowy :) Czekam, czekam…

Wieczór spędziłem na pisaniu tekstów. Napisałem w sumie jakieś 10. Ciekawe ile z nich pójdzie? Do prawie każdego mam ładne fotki, więc mam argument „za”. Napisałem o monitorowaniu mojej szkoły – chcą w kiblach dać kamery. News jakiego na pewno nie ma konkurencja. Poza tym już wiem, że kontrowersje wzbudzać będzie recenzja MetalFestu napisana przez Kaśkę K dla mnie. Podpisałem ją mieszaniną naszych inicjałów – żeby było sprawiedliwie. Ale w czwartek rano dzwonił wydawca i już pytał czy może podpisać moim imieniem i nazwiskiem. Wykluczone. Nie dlatego, że się wstydzę czy coś, ale ze względu na to, że to nie ja jestem autorem. Fakt, że „kupiłem” niejako ten artykuł, ale tak czy owak. A za tydzień dowalę wszystkim artykułem o nauczycielach korepetytujących swoich uczniów po lekcjach.

W czwartek rano dzwoniłem do kuratorium – taka praktyka jest bardzo nielegalna. Będzie z tego duża afera. Wydawca chciał kontrowersji w gazecie? Będzie ją miał.

W czwartek byłem też w szkole. Kaśka K zdawała ostatni egzamin – z polskiego. Nie pytałem na jaką ocenę zdała, bo nie chce powiedzieć. I okej. Ważne, że zdała. Na egzaminach nikt jej nie będzie pytał o nurt dworski w baroku…
Napisałem też w końcu wywiad-rzekę z samym sobą! To, co obiecałem sobie i innym już jakiś czas temu. Opublikuję to w ostatnim numerze gazety szkolnej w tym roku. Jest kontrowersyjny. I to bardzo. Ale teraz już nie mam się czego obawiać. Tym bardziej, że mówię tam albo prawdę, albo wyrażam własną opinię. Własną.

Wieczorem byłem bileterem w kinie. I przyszedł taki jeden fajny facet! Ale śliczny! Taki ciotowato-przegięty. Z torbą na ramieniu, miłym uśmiechem i chudy jak patyczek. Ja chcę takiego! Niech mi ktoś kupi na Dzień Dziecka!!!

Wczoraj dzwonił Przemek. Bo znów go Wala przewaliła z pieniędzmi. I już zastanawiałem się, że może nie jechać dziś na imprezę… Ale powiedział, że zamienił się, żeby jutro mieć wolne specjalnie dla mnie… Przez to musi dziś pracować i w poniedziałek – a od poniedziałku miał mieć urolp! No i ogólnie pogadaliśmy sobie. Misiek stwierdził, że nie chce, żebym o nim pisał na blogu. Ale jak mogę nie pisać?! Przecież jest ważnym elementem mojego życia, więc musi znaleźć odzwierciedlenie na blogu. Prawda?

Już się bałem, że nikogo nie będzie na imprezie dzisiaj… Ale Maciek Szczecin na pewno będzie i chyba uda mi się Kaśkę K wyciagnąć. Bo ona chce, ale ma jakieś spotkanie wieczorem. No co za problem zrobić je ciut wcześniej? Na imprezę zawsze jest czas. A że nie mam pieniędzy (wstęp do Arcadiussa – 5 zł, przejazd – 10 zł) to już inna sprawa. Mama jeszcze nie wie o tym, że chcę jechać… Zaskoczę ją dzisiaj. Ale ostatnio jestem grzeczny, bo z psem wychodzę bez gadania. Brat ma nogę w gipsie, więc muszę wychodzić za niego jeszcze. To trzeba docenić! :)
Musi się udać.

A teraz czas się brać za robotę jakąś…

Wypowiedz się! Skomentuj!