Niczym Ewa Bem w swojej piosence, tak i ja dzisiaj już kilkadziesiąt razy wysłałem Szort Mesydż. Oczywiście z internetu, co by wykorzystać maksymalnie bramki operatorów. A tak poza tym, to zdecydowana większość tych smsów kierowana była pod numer Przemka Białe Stringi, który w mojej głowie coraz mniej funkcjonuje jako Przemek Białe Stringi, a coraz bardziej jako Przemek 26.

Po pamiętnym wyjeździe do Arcadiu$$a wszystko idzie bardzo fajnie i bardzo gładko. Świetnie nam się rozmawia. Nie ukrywam, że przede wszystkim SMSami. Ja piszę coś z bramki miastoplusa.pl a on biedny musi z komórki odpisywać. I robi to. Codziennie dostaję kilkanaście smsów podpisanych: Przemek 26. Ci z was, którzy znają moją zasadę nazywania ludzi, wiedzą, że takie miano to nobilitacja. Powinno być Przemek 26 Szczecin… Ale on zasługuje jak najbardziej na miano Przemka 26.
O czym tak smsujemy? Hmmm… O samych miłych rzeczach. Nie ukrywam, że dużo w tych wiadomościach komplementów, słodzenia i krygowania się. Ale tak musi być. Oczywiście nie tylko tym żyjemy. Dowiaduję się o nim coraz więcej. Wiem gdzie pracuje, czym się zajmuje, kim jest z wykształcenia i w ogóle wiele innych rzeczy. Dziś także po raz pierwszy rozmawialiśmy na GG. Śmialiśmy się do rozpuku, żartując cały czas.
Najważniejsze jednak jest to, że… przyjedzie do mnie. W czwartek będzie w moim mieście! Pojawi się około 15:00 i wyjedzie o 20:11. Gdzie się spotkamy? Co będziemy robić? To już należy do mnie… Myślę, że najpierw pójdziemy do mojej szkoły. Dzień wcześniej poinformuję dyrekcję, że mam zamiar zjawić się z gościem z dwutygodnika Bravo, który pomoże nam w dopracowaniu szaty graficznej gazety szkolnej. No co? Uwierzą przecież. Więc wejdziemy do szkoły bez problemu, posiedzimy trochę w sali SU (tak, tej samej, w której spotkałem się z Tomkiem Szczecin, gdy jeszcze byliśmy razem). A ponieważ będzie to już przerwa świąteczna, to nikomu nie wpadnie do głowy, żeby nas odwiedzać.
Posiedzimy tam ile trzeba, a potem pójdziemy do jakiejś pizzeri czy coś, co by wspólnie się posilić. Nic tak nie zbliża ludzi jak wspólne posiłki.

Tak, mam teraz w głowie prawie tylko Przemka. Przemek to, Przemek tamto… Jest inteligentny, zabawny, słodki, uroczy i przystojny. Do tego nie jest zdeterminowany przez środowisko. Wczoraj, gdy był w Arcu, to Karol Szczecin (stoi tam za barem) poopowiadał mu o mnie. Jak tylko się dowiedziałem, że rozmiawiają (Przemek sam o tym napisał), to wysłałem do Karola wiadomość, że ma mówić samą prawdę i tylko te dobre rzeczy :) I chyba tak było, z tego, co Przemek relacjonował. Wczoraj też jego były facet zaproponował mu wspólne opuszczenie lokalu, ale… ze względu na mnie, on tego nie zrobił.
Wiele jest takich drobnych rzeczy, które mnie cieszą, ale i niepokoją.

Bo ja się boję zaangażować. Przede wszystkim – bo to za szybko jakoś idzie i zbyt bezproblemowo. Aż się tego boję. No a poza tym – będę w domu tylko do końca września. A więc dobre pół roku. Zaczynanie związku z wyznaczoną datą końcową nie koniecznie mi się uśmiecha.
Tym bardziej, że dziś Iga mi znów namieszała. Okazuje się, że Piotrek nadal czyta mojego bloga (dzisiaj Iga drukowała) no a poza tym – jak twierdzi Iga – jest o mnie zazdrosny. Nie ukrywam, że Piotrka boję się jeszcze bardziej niż Przemka. To takie skomplikowane…

Za to tematem numer jeden w rodzinie jest kto inny. Otóż mój kuzyn, ten sam którego dokładnie rok temu na Wielkanoc podejrzewano już o pedalstwo i ten, któremu nikt nie dawał szans na szybki ślub – będzie ojcem. Okazuje się, że jego dziewczyna jest w ciąży. Powiedział o tym dziś swojej matce. Płacz, smutek, łzy.
No nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem! Kuzyn ma trochę ponad 20 lat, nie ma pracy i wojsko też przed nim. A więc że tak powiem, trochę się wpakował. Poza tym matka jego dziewczyny nie godzi się na ślub. Nic dziwnego – nie dostawałaby zasiłku po ślubie. Więc cała rodzina zaniepokojona – co to dalej będzie.
Moja mama zaś dzisiaj z tej okazji dwukrotnie mnie zaskoczyła. Najpierw przypuszczeniem, że mogą chcieć ze mnie zrobić ojca chrzestnego. Nigdy w życiu! Żebym potem miał dodatkowy kłopot?! O nie! Babcia od razu w szloch, że to pecha dziecku przynosi. Eeee tam! Pecha! Jeszcze mnie nie poprosili tak poza tym, więc spokojnie.
A druga sprawa – kolejna rozmowa z cyklu „wiem, że jesteś homo, ale musisz mi opowiadać o Iwonie”. Mama – co widać coraz wyraźniej – wie, że jestem pedałem. Pytała się dzisiaj delikatnie o moje z Iwoną stosunki. Zbywająco, acz pewnie odpowiadałem, żeby podtrzymywać wrażenie heteroseksualności. Eh ta mama…
Ale ja jeszcze nie jestem gotów jej powiedzieć. Chociaż prawie widzę jak mnie o to pyta wzrokiem. Czeka, aż powiem. A ja jeszcze nie chcę, jeszcze nie potrafię.

Byłem u fryzjera. Tak, to ważne wydarzenie miało dziś miejsce. Byłem w tym salonie, gdzie jest ten pedał niby. I to jest dokładnie ten sam facet, którego podejrzerwałem o pedalstwo podczas mojej poprzedniej wizyty w salonie fryzjerskim. Czyli, że znów miałem na ten temat rację. Eh, nie ma to jak gej-radar.
Fryzura mi się jako tako podoba. Znośna jest. Monika obcięła mnie poprawie, ale nie do końca tak, jak chciałem. Jeszcze nikt mnie nie obciął tak jak chciałem :(

Bolą mnie nogi. Dlaczego? Bo buty, które kupiłem w sobotę na zakupach strasznie obcierają. Szczególnie jeden z nich. Miałem dziś wielkiego odciska, ale się przebił. Teraz muszę czekać aż się zagoi, żeby móc znów założyć nowe buty. A propos gojenia – dość szybko nikną malinki. Nie to, żeby ich już nie było, ale powolutku jako tako znikają.

Jutro zaś w planie: iść rano na badanie wątroby do mamy do szpiatala, zakup prezentu urodzinowego dla Ewy, konkurs historyczny, sprawdzian z polskiego no i jakieś spotkanie wielkopostne z Robertem Chojnackim… Dzień dość robotliwy, a mnie dzisiaj sen ścina z nóg, więc za chwilkę idę spać.

Wypowiedz się! Skomentuj!