Urodziny czas zacząć! Bawiliśmy się świetnie. Impreza była naprawdę udana, choć szkoda, że DJ-je nie puszczali trochę więcej normalniejszej muzyki. Ostre techno cały wieczór. No, prawie cały. A ja i moi goście – bawimy się wspólnie, mimo różnic, jakie nas dzielą.

Była więc Ewa, z którą znam się właściwie całe życie. Razem leżeliśmy w szpitalu po urodzeniu, a potem przez 12 lat wspólnie chodziliśmy najpierw do przedszkola, a potem do podstawówki. Przyjechała, choć nie miała noclegu. Poświęciła się i wiem o tym doskonale. Ostatecznie wróciła i nocowała u cioci, ale musiała spędzić na stacji dobre kilka godzin.
Była też Kaśka K, która szczerze nienawidzi miejsc takich jak dyskoteka. To nie jej muzyka i nie jej „klimaty”. Poza tym miała już nie przyjeżdżać, bo na urodzinach nie było Iwony. Ale była.
Nie zabrakło Anki R, która od niedawna wie o moim homoseksualizmie i która zaakceptowała to tak szybko, że sam byłem zdziwiony. Anka R, która jeszcze 3 lata temu szczerze mnie nienawidziła, a teraz myślę, że dość fajnie się dogadujemy. Która była tam wbrew woli rodzicielki i mimo tego, że musi potem prawie cały dzień spędzić u Kaśki K, bo nie ma jak wrócić do domu.
Był Maciek Szczecin, czyli pierwszy facet homo, którego mógłbym nazwać swoim przyjacielem. Ba! Pierwszy facet w ogóle, którego mógłbym tak nazwać. Poznaliśmy się nieco ponad rok temu, a mimo wszystko mam wrażenie, że jest mi naprawdę bliski i świetnie się z nim bawię. I choć on też nie przepada za pedałowniami (a to2 nienawidził) to był. Jak zwykle.
Był oczywiście Przemuś, ale żadne to poświęcenie z jego strony, bo dzisiaj też tam będzie. Jak zresztą dość często mu się zdarza. Ale tym razem był dla mnie. Był ze mną. Był mój.
Przybył Mariusz Koszalin ze swoim chłopakiem – Mirkiem Kołobrzeg. Mimo tego, że podróż Mirka do domu trwała od wyjścia z klubu jakieś… 7 godzin i był to ich pierwszy raz w klubie dla pedałów. Nie znali mnie osobiście, a jednak przybyli.
Naturalnie pojawił się Tomek Blondynek, którego po raz pierwszy przyuważyłem w to2 jakiś czas temu, a z którym teraz świetnie się dogaduję. Tomek, który szuka miłości i nie poddaje się w tych próbach odnalezienia jej. Był tam i chyba dobrze się bawił, mimo niepowodzenia z… chłopakiem, którego chciał zdobyć.
Była Natal, którą znam bardzo krótko, a którą lubię. Ona znalazła duzyformat.blog i w ten sposób się poznaliśmy. Była i jak zwykle wymiatała na parkiecie.
Przyjechała Gośka O, czyli moja była sprzed… 9 lat :) Była, mimo że to jej pierwsza wizyta w pedałowni. Była, mimo tego, że miała opoary, bo jest hetero. Była i razem ze mną podziwiała tych wszystkich ślicznych facetów.
Był nawet Marcin Szczecin. On akurat najmniej czasu spędził przy naszym stoliku, ale cieszę się, że mogłem go znów zobaczyć i że mogłem z nim pogadać. Ostatnio widzieliśmy się jeszcze w to2 i to jeszcze w tamtym roku.

Nie napiszę kogo zabrakło. Choć nie ukrywam, że troche mi przykro, że dwie osoby się nie zjawiły.

W pociągu jechałem z Kaśką K i Anką R. Miałem problem po dtytułem „co założyć”. Więc ubrałem koszulę, którą na to domyslnie przeznaczyłem, ale… wziąłem jeszcze 2. I w pociągu przebrałem się właśnie w jedną z nich. No co?! :) Najśmieszniej było, jak Ewka, z którą SMSowałem, napisała mi, że siedzi w tym samym przedziale. Widziałem tylko jej nogi i buty, więc nie mogłem jej poznać. Zresztą z moją wadą wzroku… Ale w tym składzie dotarliśmy do Szczecina Głównego. Tam Ewka poszła z Gośką O, a my odnaleźliśmy Maćka Szczecin, Mariusza Koszalin i Mirka Kołobrzeg.
——-
Mariusz i Mirek okazali się bardzo sympatycznymi ludźmi i cieszę się, że ich poznałem. Poza tym są dość przystojni, a ja lubię mieć przystojnych znajomych :) Sprawiają, że sam czuję się lepiej…
——-
Przeszliśmy się do Arcadiussa, zajęliśmy stoliki, zapłaciłem Gabrysiowi i zaczęła się impreza. Na miejscu zastaliśmy Tomka Blondynka, po chwili przyszła też Natal. Minęła ponad godzina zanim zjawił się Przemek, ale on był po pracy, więc trzeba mu wybaczyć. Tak w ogóle to był chory, więc poświęcił się przybywając tam. No i miał fajną koszulę :)

Bawiliśmy się dluuuuuuugo i intensywnie. Spotkałem oczywiście masę znajomych, wydałem w sumie jakieś 230 zł :) Czyli dokładnie tyle, ile przewidywałem, że wydam. Nie jest tak źle. Tym bardziej, że wcześniej tego dnia spotkałem się z wydawcą, który zaoferował mi nie tylko zwiększenie moich obowiązków, ale i… ponaddwukrotną podwyżkę.
Po imprezie odprowadziłem towarzystwo na stację. A właściwie do końca Wojska Polskiego. Kaśka K i Anka R wróciły do domu pociągiem o 5:10. Ewka miała zaczekać na ten o… 8:15. Mariusz i Mirek też mieli jechać o 8:00. Spędzili na stacji kilka godzin. Razem z nimi poszedł Maciek, który stamtąd ma autobus do domu.

Ja wróciłem do Arcadiussa po męża. I po kilku minutach – wyszliśmy. Szkoda tylko, że… zapomniałem prezentów :)))
Tak, wiem – jestem pierdolnięty. Ale nic to. Mąż zadzwonił do właściciela, ten miał schować wszystko na zaplecze, a Przemek dziś to odbierze.
My udaliśmy się z Przemkiem i niejaką Kasią do ich mieszkania. Nie będę pisał, jakie to cudowne uczucie – zasypiać w ramionach kogoś tak wspaniałego jak Przemek. Oczywiście… nie tylko spaliśmy. Ale bez hardcore’u! W końcu byliśmy zmęczeni a potem spaliśmy tylko 5 godzin. (Dla mnie to standard, ale dla niego – „tylko”.) Rano wykąpałem się, Przemek zrobił mi śniadanie i herbatę (słodki jest, prawda?) no i ruszyliśmy na stację. Do domu wróciłem pociągiem o 13:13. Oczywiście musiałem bilet kupić u konduktora, bo nie zdążyliśmy w okienku kasowym.

Przemek przyjeżdża do mnie w środę z prezentami. Oficjalnie spałem u kuzyna – Michała J i oficjalnie nie wziąłem prezentów, bo nie chciało mi się z nimi jechać – Michał J oficjalnie przywiezie mi je samochodem w środę. Nie ma to jak wersja oficjalna.

To był udany dzień. Oby taki był cały mój 19sty rok życia.

———————–

A teraz refleksja z innej beczki…

Wszyscy chcemy być atrakcyjni fizycznie. Wszyscy.
Jeśli ktoś twierdzi, że jest inaczej, to kłamie. Oczywiście szukając partnera/-ki będziemy twierdzić, że wygląd się nie liczy a dla nas najważniejsze są przymioty umysłu. Gówno prawda. Choćbyśmy byli najciekawszymi osobowościami i nie wiem jak interesującymi ludźmi, nikt się nami nie zainteresuje, jeśli nie wzbudzimy tego zainteresowania wyglądem właśnie.
Chciałbym móc powiedzieć, że Przemek zainteresował mnie swoją osobowością, ale to nieprawda. On mi się po prostu spodobał fizycznie – to jak wygląda, jak się rusza. Dopiero teraz, gdy z nim rozmawiam, to poznaję jego wnętrze, jego „ja”. I nie ukrywam, że ono również mi się podoba, ale to nie z powodu wnętrza zwróciłem na niego uwagę.
Kiedyś Kaśka K nazwała ludzi w pedałowni „wypacykowanymi”. Często znajomi pytają się mnie dlaczego tańczę tak a nie inaczej. Wszystko to ma jeden cel. Chcemy być zauważeni. Wiem, że nie zwrócę uwagi na siebie figurą (no, chyba że negatywnie) ani ubiorem, bo do pedałowni przychodzą ludzie, których stać na rzeczy, o jakich ja mogę marzyć. I okej. Ale ja walczę o swoje miejsce inaczej.
Jak każdy z nas. Jak każdy z nich.
To nie jest złe. Ja nie neguję tego faktu. Chcę tylko przyznać się sam przed sobą, że wygląd ma dla mnie znaczenie. I oczywiście – jak chyba wszyscy – mam kompleksy. Zazdroszczę, kiedy Przemek nie wstydzi się chodzić w mojej obecności nago. Choć on widział mnie nago już kilka razy, ja wciąż nie przełamuję tej bariery. Bo żeby uwierzyć w to, że mogę podobać się innym, muszę spodobać się najpierw sam sobie. A na to się nie zanosi.

Siedzę w Arcu, w Paradise, w Kokonie, w to2club, w Rasko… i patrzę na facetów, którym zazdroszczę figury. Nie osobowości, bo jestem świadom atrakcyjności tej części mojego jestestwa. Chciałbym wyglądać tak jak oni. Bo ja mogę się wyginać jak tylko się da na parkiecie, a gdy przystojny facet stanie pod ścianą nieruchomo – to na niego wszyscy będą zwracać uwagę a nie na mnie.
Wiem, że nie będę miał nigdy figury Przemka. To wynika z genetyki, bo on jest w ogóle drobniejszy, a więc ma też mniejsze kości i trudniej mu przytyć. Ale nie akceptuję swojego wyglądu.
Bardzo nie akceptuję.

Tym bardziej zawsze dziwi mnie to, że Przemek zwrócił na mnie uwagę, a tym bardziej – w czerwcu. I on często powtarza mi, że dla niego jestem ładny i sexy to… ja w to nie mogę uwierzyć. I to jest moja tragedia. Przemek mówi mi, że lubie „te moje fałdki”. A ja nie wiem, jak można je lubić. Ja ich nienawidzę.
To dlatego gaszę światło, jak rozbieram się w jego obecności. To dlatego nie opalam się rok rocznie na plaży. To dlatego nie przebieram się przed wuefem w szatni z kolegami z klasy. To dlatego nigdy nie chodzę bez koszulki. To dlatego nie noszę krótkich spodenek. To dlatego codziennie mam problem w co sę ubrać, żeby jak najlepiej je zatuszować. To dlatego jestem nieśmiały wobec przystojnych facetów. To dlatego nigdy się nie ważę.

I choć strasznie chcę wierzyć w słowa, które mówi mi Przemek… to nie potrafię. To straszne.

Wypowiedz się! Skomentuj!