Jest już bardzo późno, ale muszę napisać, bo potem nie będę miał kiedy… To będzie ciężki weekend.

Wczoraj był u mnie Przemek. Oj, miło było. Tym bardziej, że specjalnie dla niego przekładałem wcześniej jakieś spotkania i w ogóle, a tu się okazuje, że on zaspał :) Tak, czy owak – po 16:00 kilka chwil już był u mnie. Poszliśmy – zgodnie z jego wolą – do parku. Po drodze nie omieszkaliśmy posiedzieć chwilę na ławce przy fontannie w centrum miasta i spotkać kilkoro moich znajomych. Byli wśród nich także Maciek K i Artur P z mojej klasy. Spodobali się Przemkowi. Nic dziwnego. Maciek jest śliczny, a Artur też ma coś w sobie, szczególnie jak ostatnio zaczął dbać o siebie (ale mógłby się częściej golić).

Potem park miejski (znów Artur i kilkoro innych znajomych) a potem… las. No co? Przemek chciał iść do lasu (jak stwierdziła potem Kaśka K – no przecież oczywiste, że ty do lasu nie chciałbyś iść!). Tam przynajmniej mogliśmy nieco swodobniej pogadać, poprzeginać się. Oczywiście bez żadnego kontaktu. Zero przytulania, całowania. Bo co prawda las lasem, ale tam też ludzie chodzą, a jednak ja jestem dość rozpoznawalny.
Potem poszliśmy do pizzerii. On zjadł hamburgera a ja deser lodowy (tak, wiem – odchudzam się!). A tak w ogóle to Przemek przywiózł mi prezenty… Szkoda gadać… Prawie nic nie ocalało. No, ale wczoraj przy kompie ćwiczyłem sobie uda moim nowym urządzeniem do ćwiczenia ud :)

Przemek lubi żartować. I to u niego lubię. Więc żartowaliśmy cały czas, oczywiście w granicach zdrowego rozsądku i po cichu, żeby panie siedzące obok nie słyszały, że on do mnie 'misiu’ albo 'kochanie’ mówi. Tylko czasem z tymi żartami przesadzał, na co oczywiście zwracałem mu uwagę. Nie mam nic przeciwko żartom, ale w granicach. Ja potrzebuję też trochę czułości i miłych słów!

Pojechał do domu koło 19:30. Ledwo wsiadł do busa, dostał ode mnie SMSa o treści: „CIOTA”, na co po kilkunastu minutach odpisał: „KOCHAM”. Miłe to, ale ciekawe czy prawdziwe. Napisałem mu to. Odpisał, że naprawdę jest we mnie zakochany.
Hmm…

Wieczór minął mi tradycyjnie na pisaniu do gazety.

Dziś z kolei dzień wystawiania ocen. Z przedsiębiorczości zagroziłem komisem i pani wstawiła 5. Na wuefie natomiast była paraolimpiada. Wszystkie największe łamagi wuefowe (w tym oczywiście i ja) zaliczały siatkówkę i koszykówkę. Stwierdziłem, że wyglądamy jak niepełnosprawni. Ktoś rzucił hasło Paraolimpiada i tak zostało.
Jesteśmy jednak beznadziejni :) Z przykrością, ale to przyznaję. No, ale jak dobrze pójdzie, to był to mój ostatni w-f w życiu. Mam nadzieję.

Oczywiście mam 4 z wuefu. Czego chcieć więcej? Byłem na tej lekcji może ze 3 czy 4 razy w tym semestrze. I tak za dużo.

Dziś też przyjechali Holendrzy. Miło było znów się z nimi spotkać, pogadać, posłuchać ich charchania… Eh, wspomnienia…
Jutro spędzę z nimi większość dnia. Wieczorem też oficjalnie jestem z nimi na disco. Naprawdę oni będą w pubie a ja na disco w Szczecinie z mężem. Być może pojedzie Kaśka K i Mariusz Koszalin z Mirkiem Kołobrzeg. Ależ będzie imprezka!!! :)

Poza tym Holendrami zajmuję się przez sobotę też, więc czasu na blotkę nie będzie. W weekend muszę też gazetę złożyć i wziąć się za pisanie tekstów do nowego numeru. Dziś jestem padnięty, więc nie będę już więcej pisał. Jutro waży się też moja ocena z historii. I już będzie wszystko jasne.

Boże, jak dobrze, że kończę tę szkołę… Nic lepszego nie mogło mnie chyba w życiu spotkać, jak kończenie tej jebanej szkoły…

Ktoś ukrywa się pod pseudoniem Siostra Anna w komentarzach. Sprawdziłem IP – jest takie samo jako Joli Warszawa. Podejrzewałem więc Piotrka. Zapytałem Igi czy to on. Powiedziała, że nie i odmówiła składania dalszych zeznań. Zapytałem Piotrka czy to on. Napisał, że nie. Pomęczyłem go SMSami i chyba już wie, że ja wiem.
Ale jednej rzeczy nie rozumiem… Po co się ukrywać?

Właśnie się wydepilowałem. Lubię się takiego :) Idę spać!!!

Wypowiedz się! Skomentuj!