Ledwo już żyję. Dlaczego? Dziś nagromadziło mi się sporo spraw do zrobienia, a do tego w ciągu dnia nie spałem w ogóle. A nie ukrywam, że codziennie drzemię sobie dobre 20 minutek, jak nie dłużej. Dzisiaj nawet na to zabrakło czasu.
No, ale czas nadrobić zaległości.

Zacznę od poniedziałku, kiedy to oszukując moją wychowawczynię i moją szkołę udałem się do Szczecina na zakupy. Oficjalnie byłem na dniach otwartych Zachodniopomorskiej Szkoły Biznesu (ciekawe, czy jakieś dni otwarte były tego dnia). Naprawdę zaś miałem okazję po raz pierwszy zajść do Galaxy. Oczywiście z Ewą! Wchodzimy do pierwszego sklepu (jakiś Big Stone) – widzę koszulę i stwierdzam, że CHCĘ JĄ. Przymierzam, okazuje się okej – a do tego jest przeceniona! Czego chcieć więcej? Kupuję oczywiście.
Zadowolenie wielkie, bo to dobra wróżba. Ruszamy dalej. Jeden sklep, drugi, trzeci… Rozczarowanie Housem :( Ewie nie podoba się mój styl kupowania. Lubię przymierzyć jedną rzecz, odłożyć i iść dalej szukać. Ona woli brać hurtowo. Nie, nie – nie ma się co spieszyć. Ja wiem, że nie mamy czasu, ale bez przesady. Ja nie lubię z zakupami spieszyć. Więc Ewa się denerwuje :)
Gdy już straciłem nadzieję na zakup – pojawił się na horyzoncie sklep reserved! A tam – kupiłem w końcu spodnie (jesu!) i jeszcze jedną koszulę (jak szaleć to szaleć). Wydałem sporo pieniędzy, ale byłem na to gotów psychicznie i finansowo.
Potem poszliśmy z Ewą do McDonald’s – kupiliśmy Colę, powiedzieliśmy do pani przy kasie „I’m lovin’ it” (chyba ze 3 razy) i poszliśmy na pociąg. A jak już byliśmy w mieście – poszliśmy na pizzę. Mmmmm… pyszna pizza. :)

Było już dość późno (jakaś 15:40) a ja na 17:00 miałem spotkanie ze szweckim terapeutą (jako prasa a nie pacjent!). Byłem zmęczony i niezbyt chętnie, ale poszedłem. I co? Dobrze że się tam udałem. Już pomijam fakt, że spotkanie MI pomogło, ale po prostu było ciekawie. 3 godziny gadał :) Ale naprawdę nie było nudno. Potem miałem z nim krótki wywiad (exclusive) i było naprawdę miło. A już pomijam fakt, że był tam Sebastian Z i jego bracia :) Bliźniak (ten brzydszy) i jakiś jeszcze jeden, bardzo sympatyczny (tylko coś z zębami miał…). Tak więc nie żałuję.

Dzisiaj spóźniłem się do szkoły. Tak, specjalnie. Bo i tak musiałem dać gazetę do wydrukowania. Skończyłem ją w nocy poprzedzającej ten dzień. Oczywiście były problemy z wydrukowaniem w szkole. 3 godziny to zajęło… Ale się spodziewałem. Najważniejsze, że w ogóle było. Do kserowania zgłosił się ochotnik! Ha! Poszedłem z nim po szkole, pokazałem jak i co i… poszedłem :) W szkole nalatałem się jeszcze, bo chór miałem (pierwszy od daaaawna – tzn. były wcześniej, ale ja nie chodziłem). Poza tym chciałem wziąć udział w konkursie na najlepszą recenzję spektaklu Teatru Telewizji. Problem był, bo uczestnicy już oglądali spektakl, a ja nie. Więc musiałem załatwić zgodę (jeden nauczyciel), pozyczyć kasetę (drugi nauczyciel) i zgłosić swój udział (trzeci nauczyciel). Nie mówiąc o jakiś głupotach, które robię dla znajomej z radia i naszej gazety miejskiej. Eh…
Przed WOSem uświadomiłem sobie, że na jutro muszę mieć pracę o konfliktach w Europie po 1945 roku. Dobrze, że to nie na dziś. Ale na wszelki wypadek zagadałem faceta, żeby broń boże nie zrobił kartkówki.

Po południu w szkole – zebranie dla rodziców. Nastawiłem mamę tylko na to, że mam nieobecności (jeszcze) nieusprawiedliwione. Poszła a ja oglądałem na kasecie ten spektakl Teatralny (powinienem spać wtedy!!!). Jak wróciła to oczywiście polewała z wychowawczyni mojej (jaka ona jest tempa…) i zaskoczona jedną jedynką z historii o której nie wiedziała (ja też zapomniałem…)

Wieczór dzisiejszy spędziłem na pisaniu tekstów do gazety, recenzji na konkurs i pracy na WOS… Jakbym policzył ilość znaków, jakie wystukuje rocznie na klawiaturze, to nie wiem czy potafię tylocyfrową liczbę odczytać ;)

Jutro sprzedaję swoją gazetę w szkole (w końcu) – będzie w niej kartka pocztowa do poparcia związków homoseskualnych :) Ale to już ostatnia taka akcja w szkole. Koniec z tym. Poza tym się dowiedziałem, że mam jutro drugi etap konkursu na Historyka Szkoły (udział maturzystów obowiązkowy). Co gorsza – mam na 11, a konkurs miał być o 9. Umówiłem się z facetem, że napiszę o 10, jak pozostali skończą :) No przecież i tak mi nikt nic nie podpowie, bo idą tam na czuja :)
A potem się zorientowałem, że muszę drugą tur xerowania zrobić jutro rano… A więc? I tak idę na 8 :(((
A propos historii – jutro mam 2 i nie mam zielonego pojęcia co na nich będzie! To już skandal.
Wieczorem muszę skończyć teksty do tygodnika. Plus muszę zaraz po lekcjach się przejść i załatwić jakieś wypowiedzi. Ale potem chyba odpocznę :) Do czwartku oczywiście… Bo pojutrze już konkurs…
Eh… przesadzam chyba czasem.
SPAAAAAAAAĆ! :)

Wypowiedz się! Skomentuj!