Kalendarz jest ostatnio wypełniony marszowymi wydarzeniami. Przez to stopień, w jakim każde z nich poddaje się refleksji, mocno się redukuje, choć nad niektórymi warto by przystanąć na dłuższą chwilę. Na ile jesteśmy wiarygodne_ni i jaka jest dopuszczalna granica tej wiarygodności? Jak powinna wyglądać transparentność podejmowanych decyzji i komunikacja ze społecznością? W końcu – jak szeroki margines błędu dopuszczamy? Po Paradzie, o Paradzie…

Inne komentarze w tej sprawie:
Perfekcyjność: musimy wykluczyć gejów z Parady Równości
Słowiński:Trzaskowski pali ale się nie zaciąga

Mniej więcej tydzień przed startem Parady Transgrysy wszczęły słuszną dyskusję o tym, jak zasadne jest angażowanie do społecznościowych wydarzeń korporacji i banków, które swoimi działaniami przyczyniają się do degradacji środowiska, dopuszczają się wyzysku pracowniczek i pracowników czy wspierają swoimi technologiami szerzenie nacjonalizmu. Odpowiedź Parady była ostra i bardzo emocjonalna – „Jeśli nie podoba wam się forma działania, a nie pomogliście w organizacji i tylko krytykujecie, NIE PRZYCHODŹCIE”. Wsparła się ona argumentem, że prywatne konta organizatorek_ów były zalewane agresywnymi wiadomościami, a publiczne komentarze wzywały do przemocowych rozwiązań i pozbawione były merytorycznej wartości. Problematyczny jest jednak fakt, że nawet ugruntowana krytyka nie spotkała się z inną odpowiedzią Parady, stale odwołującej się do ankiety ewaluacyjnej, którą można wypełnić po wydarzeniu, ewentualnie do faktu, że osoby krytykujące nie przyłączyły się do organizacji.

Parada jest marszem na ogromną skalę. Gromadzi dziesiątki tysięcy osób każdego roku, a utrzymanie tak wysokiej frekwencji wymaga dużego wkładu pracy w konstruowanie takiego obrazu wydarzenia, który stale będzie atrakcyjny dla osób uczestniczących. Nie dziwi stąd wszechobecność treści związanych z szeroko rozumianą konsumpcją. Wykorzystywanie marek korporacji, firm czy banków w organizacji Parady przynosi zatem korzyść wizerunkową, ale też finansową, która dla organizujących osób jest chyba najistotniejsza. Korporacje pomagają w samych przygotowaniach, zapewniają fundusze na przeprowadzenie wydarzenia na taką skalę, a w efekcie – pomagają treściom szerzonym przez Paradę docierać do szerszego grona. Czy jest inny, równie skuteczny sposób na osiągnięcie takich wyników? Nie wiem. Czy jest to rozwiązanie zadowalające? Dla mnie nie. Nawoływanie do równości budzi wewnętrzny sprzeciw, kiedy razem z nami idą marki, które swoimi działaniami wyzyskują osoby z Globalnego Południa. Które przyczyniają się do stałego rozwarstwiania społeczeństwa. Które mają w swojej historii działania degradujące środowisko naturalne. Które zmieniają niekiedy oddolną inicjatywę w jeżdżącą reklamę, degradując tym społeczny potencjał takich wydarzeń. Często za udziałem korporacji w marszach stoją same pracowniczki_cy, które organizują się w oderwaniu od decyzji osób zarządzających. Często wyraźnie sprzeciwiają się wątpliwym działaniom firm, na które i tak nie miały żadnego wpływu. Pójście w Paradzie z logo korporacji, w której pracują, to dla nich akt samostanowienia, pracowniczej solidarności, a to spora wartość tych inicjatyw. Na ile istotniejsza jednak od pozostałych treści, które niosą ze sobą loga tych marek?

Autentyczność pobudek osób organizujących Paradę w ostatnich dniach została podważona też z innego powodu. Wyraziły one zgodę na to, żeby w trakcie przemowy prezydenta Warszawy z platformy, na której stał, zniknęły wszystkie drag queenki. Był to prawdopodobnie warunek, jaki postawił urząd, by prezydent mógł zabrać głos. Pięćdziesiąt lat po wydarzeniach w Stonewall, które oparły się na działalności niebiałych osób trans, na paradzie równości pozwolono wymazać obecność osób podważających konwencjonalne normy płciowe. Zniknęły na chwilę, bo był to „moment kluczowy”, od którego zależeć mogła obecność władz wśród osób przemawiających. Skoro dało się je zepchnąć ze sceny w takich okolicznościach, czy w przyszłości nie zaistnieją jeszcze inne sytuacje, gdy będzie można skreślić jakieś osoby uczestniczące w Paradzie? Czy można zubażać skrót LGBTQIA i tworzyć z niego alternatywne opcje w zależności od kontekstu? Jak długo jeszcze ruch będzie tworzył narrację opierającą się na lGb? Blok antyfaszystowski tegorocznej Parady rozdawał przypinki „Sisterhood not cisterhood”. Okazały się one nad wyraz aktualne.

Dlatego właśnie tak istotne jest stałe zwracanie uwagi na wykluczenia, a każdy przemarsz powinien głośno krzyczeć przeciwko transfobii, seksizmowi, klasizmowi, ableizmowi czy faszyzmowi. Bo nie da się ich wyplenić z umysłów osób tak łatwo. Bo często dają o sobie znać w formie mikroprzemocy albo wymazywania historii, a bezpośrednie akty agresji nadal się zdarzają.

Angażuję się ostatnio dość intensywnie w działania zwracające uwagę na kryzys klimatyczny i wymieranie gatunków i widzę ogromną potrzebę utrzymywania silnej intersekcjonalności działań. Nieustanne zwracanie uwagi na systemy wykluczeń, które uniemożliwiają przeprowadzenie faktycznej zmiany jest ważne, jeśli chodzi o skuteczność tych działań, ale też o autentyczność naszych pobudek. Nie można mówić o zamianach klimatu i degradacji siedlisk bez wspierania praw kobiet, osób wykluczonych ekonomicznie, z niepełnosprawnościami, osób doświadczających rasizmu czy ksenofobii, osób nieheteronormatywnych i transpłciowych. I tak samo nie można walczyć z tęczą w ręku bez wyraźnego mówienia o różnorodności przyczyn wykluczenia, bez refleksji nad pełną działalnością naszych sojuszników_czek czy w końcu mniej lub bardziej świadomie wymazując osoby, które akurat w danym momencie przeszkadzają w kadrze. Nie można nieść tęczy w ręku, głosić prorównościowych postulatów, a, gdy jest taka potrzeba, zapominać o niektórych z nich. Parada odegrała i odgrywa nadal wielką rolę w ruchu LGBTQIA, na dużą skalę pozwala sprzeciwić się przemocy i wykluczeniom, ale sama też popełnia błędy, na które trzeba zwrócić szczególną uwagę. A do tego potrzebna jest jasna i szczera chęć współpracy oraz dyskusja otwarta na wszystkie osoby. Nie każda z nich ma zasoby, żeby móc zaangażować się w organizację tego wydarzenia, ale każda powinna mieć prawo czuć się komfortowo i wyrazić swoje zdanie. Idealnie byłoby, gdyby Parada bez osobistych uraz, bez kpienia ze strony krytykującej, z pokorą i szacunkiem, na tyle inkluzywnie, na ile to możliwe, powiedziała – perspektywa innych osób może wiele wnieść w poprawę naszych działań, dyskutujmy zatem i pracujmy nad tym.

Mateusz Sierpowski

Wypowiedz się! Skomentuj!
BRACIA S – wyobraźmy sobie, że dwie osoby, które mają krytyczny stosunek do otaczającej ich rzeczywistości, zaczynają działać społecznie. Pójdźmy dalej - niech te dwie osoby będą parą osiemnastolatków. Żeby lekko podkolorować, będą nimi bracia bliźniacy. Niech mają na imię Patryk i Mateusz. A co, jeśli to wszystko okaże się prawdą? Poznajcie Braci S i ich punkt widzenia.