Polecam: Klatka dla ptaków
Humor dla każdego. Tak można jednym zdaniem scharakteryzować nową sztukę Teatru Capitol. „Klatka dla ptaków” jest dziełem łatwym i lekkim, co nie znaczy, że pozbawionym głębszego przesłania.
W opisie spektaklu Teatr pisze:
Zapraszamy do teatru. Właśnie trwa próba do przedstawienia, które rozgrywa się w nocnym klubie dla transwestytów. Grzegorz i Albin to szczęśliwa para. On jest właścicielem klubu, a on (ona) – jego gwiazdą, słynną Drag Queen. Sielankę zaburza wizyta przyszłych teściów ich syna. Zwłaszcza, że teść to bardzo konserwatywny polityk. Kiedy zderzają się ze sobą dwa światy, huk jest wielki! A śmiech jeszcze większy! Wizyta państwa Krzyżopolskich w jaskini rozpusty stawia pod znakiem zapytania przyszłość młodej pary. Trzeba się nieźle nagimnastykować, naudawać i naprzebierać, żeby uniknąć kompromitacji.
I rzeczywiście, tak zaczyna się spektakl i na tej kanwie oparty jest cały materiał. Mnie najbardziej cieszy to, że w obsadzie aktorskiej znalazł się Tomasz Sapryk (jako Albin), którego od dawna lubię bardzo oraz Marek Kaliszuk (jako Franek), który rozbiera się do pół-naga, pokazując naprawdę atrakcyjne ciało. No bo czy może być gejowski spektakl bez przystojnego młodzieńca? Wiadomo, że nie. W tej roli Kaliszuk sprawdza się wspaniale.
Jasne, łatwo jest grać przegiętą ciotę. To jedna z trzech najłatwiejszych na świecie ról – zaraz obok pijanego człowieka i chorego psychicznie. Bo to postać przerysowana już w swojej podstawowej formie. A przerysowane postacie są zawsze najłatwiejsze. Jest więc w sztuce (zwłaszcza w pierwszej części) dużo bardzo oczywistego humoru. Problemy z formą męską i żeńską, okołoseksualna gra słów (choć przyznaję, że „dupka z masłem” nawet mnie rozbawiła!) i humor sytuacyjny. I tak sobie myślę, że dla mnie jest on może mniej śmieszny niż dla osób nie-LGBTQ. Bo ja z tymi przegiętymi ciotami związałam swoje życie i mam to po prostu na co dzień.
I to chyba najważniejsza rzecz: spektakl pokazuje (nieco złośliwe i prześmiewczo a czasem na granicy transfobii) zjawisko społeczne, z którym nadal większość społeczności w Polsce nie ma na co dzień kontaktu. Warto więc docenić ten – niezamierzony przez autora sztuki! – edukacyjny wymiar „Klatki dla ptaków”. Dobrze, że można pokazywać, że barwni, przegięci, szaleni ludzie są częścią Polski.
Dlatego też myślę, że mogę „Klatkę dla ptaków” polecić Wam wszystkim.