Dawno mnie na COXY nie było. To nie jest impreza dla mnie – co do zasady. Ale tym razem się przeszłam, bo silent disco obiecali. Obiecali i dali.

Bawiłam się nawet dobrze. Zmęczyło mnie tylko czekanie do wejścia. Oraz zszokowało to, że ktoś wszedł na imprezę podając się za mnie!!! No ale mniejsza z tym. Potańczyłam trochę, pogadałam, wypiłam dwa czy trzy drinki.

Potem pojechałam do Glamiku na chwilkę. A skończyłam nad ranem i to po – niestety – kebabie…

Silent disco na COXY:

Wypowiedz się! Skomentuj!