Piątek, sobota i niedziela połączyły się w mojej pamięci w jedną wielką imprezę. Wszystko dzięki doskonałemu towarzystwu, wspaniałej muzyce, pięknych miejscach i odrobinie alkoholu. Mieszanka wybuchowa, która sprawiła, że bawiliśmy się, jakby jutra miało nie być!

Wszystko zaczęło się naprawdę rozkręcać w piątek podczas urodzin Gacka…

Po urodzinach Gacka w piątek (po których był Glamik grany prawie do białego rana!) nadszedł czas na sobotę. Ta zaś oznaczała najpierw bifor u Bonka  apotem gwóźdź programu – GIG Party w No Comment Club.

(Z GIGu na razie zdjęć mało. Będzie więcej, obiecuję!)

Po GIGu udało się nam na kilka chwil wpaść do Glamiku a potem – tego już nie przewidywałam – zaczął się after w Melinie…

Tak intensywnego weekendu nie miałam dawno. A już za tydzień… WHATEVER queer festival!

Wypowiedz się! Skomentuj!