Dwoistość tej płyty dla niektórych jest jej słabością i trąci „rozdwojeniem jaźni”. A mnie się ta Chylińska podoba. Wyszła z ciasnych ram gatunkowych i brnie dalej po swojemu.

forever-child-b-iext45053013„Forever child” pokazało się nagle, bez zapowiedzi, z zaskoczenia. Nikt nie wiedział nawet, że Chylińska wchodzi do studia i coś tam sobie kombinuje. To chyba teraz taka moda. Płyt się dziś nie wydaje (premier) tylko się je wrzuca (drop). W tym sensie „Forever child” wpisuje się w pewien światowy trend popkultury.

Tak, płyta jest mieszanką. Widać, że wokalistka znalazła sobie styl, który jej odpowiada – nawiązuje bez dwóch słów do „Modern rocking”, na który wielu narzekało. Że to już nie ta Chylińska, nie ten styl, nie ten rock. No nie, nie ten. Bez wątpienia „Forever child” jest kontynuacją. Mniej dance’ową ale jednak. W każdej z piosenek słychać jakieś nierockowe dodatki – dubstep, dance, pop, elektronika. Wszystko miesza się w całość, która jest dynamiczna. Strawna zarazem dla osób, dla których rock nie jest podstawowym gatunkiem (jak pisząca te słowa) ale i do tych, którzy cenią rockowe pierdolnięcie Chylińskiej. Bo jednak mimo spłaszczania i „u-pop-owiadania” tej płyty, głos Agnieszki brzmi na niej wyraźnie. Co powinno zadowolić jej fanów.

Do moich faworytów należą „KCACNL”, „Zostaw”, „Klincz” i „Rozpal”. Każda z nich z innego powodu. Bratek Chaciński na swoim blogu wyżywa się na warstwie tekstowej płyty. A ja sądzę, że nie jest aż tak źle. Jasne, nie jest to Bob Dylan ale jednak słowa, podobnie warstwa muzyczna, pokazują, że Agnieszka jest nieco rozdarta. Raz silna, raz wrażliwa. Raz rockowa, raz drum’n’bassowa. Przez to chyba jest prawdziwa. Nie udaje, że nic jej nie rusza, że jest skałą (tak jak w czasie, gdy krzyczała w piosence: „więc wypierdalaj stąd!”). Jest ludzka.

I chyba dlatego „Forever child” jest – moim zdaniem – warte polecenia. Nawet jeśli nie przepadacie za Chylińską, dajcie jej szansę. Warto. Polecam, Jej Perfekcyjność.

Wypowiedz się! Skomentuj!