Rzadko się to zdarza ostatnio, więc było bardzo miło. Tym bardziej, że towarzystwo znajome i bardzo miłe. Na kolację wzięłam ze sobą Antona.

Agata popisała się swoimi umiejętnościami (jak zawsze), my zaś – swoimi. To znaczy szybko wypiliśmy to, co było do picia i Bonek musiał lecieć po kolejne wina. W sumie poszło ich jakieś 13. Szkoda, że Anton i Filip musieli wyjść wcześniej. Myśmy posiedziały dalej i pooglądały stare, głupie polskie seriale dokumentalne. Jak zawsze.

Wypowiedz się! Skomentuj!