Zdjęcie transmężczyzny, który karmi piersią swoje dziecko wywołało oburzenie i sprzeciwy. Także w Polsce.

Obrazek w sumie zwyczajny w zamyśle: czuły rodzic z intymnej sytuacji karmienia dziecka piersią (o protestach wobec karmienia piersią w miejscach publicznych teraz nie wracam – zajmujmy się pojedynczymi przejawami głupoty po kolei). Jedynym, co zaburza to idylliczne widowisko jest fakt, że karmiący piersią jest mężczyzna.

Evan urodził się jako kobieta i tak żył do momentu, gdy udało mu się odkryć u siebie i pogodzić się ze swoją transseksualnością. Zmienił imię, potem dokumenty. Ale nie przeszedł całkowitej tranzycji – powodów było kilka. Po pierwsze: jest uczulony na większość antybiotyków no a poza tym cały czas myślał o tym, żeby jednak kiedyś urodzić dziecko. Nawet jednak, gdyby nie przeszedł podwójnej mastektomii tylko dlatego, że tak chce, to chyba ma do tego prawo, prawda? To przecież jego ciało, jego życie.

karmiacy

Oczywiście, ludzie mają to do siebie, że: a) lubią wtrącać się w sprawy innych oraz b) lubią widzieć świat jako zbiór binarnych opozycji. I obie te cechy sprawiły, że życie Evana jest szeroko komentowane w sieci. Także w jej polskojęzycznej części.

„O nie, po co robić dziecku wodę z mózgu?!”

„Niech się zdecyduje czy chce być kobietą czy mężczyzną!”

„Jestem na nie!”

Komentarze takie (ale i gorsze) pojawiły się pod zdjęciem wrzuconym na profil facebookowy Parady Równości. Zacznę może od ostatniego. Nikogo nie obchodzi, czy jesteś na tak czy na nie. Jesteś na nie? To nie rób tego. Proste. Ja jestem na nie, jeśli idzie o chodzenie do kościoła. Więc nie chodzę. Ale nie czuję potrzeby mówienia wszystkim chodzącym: jestem na nie.

Niech się zdecyduje? Ale on się zdecydował. Jest mężczyzną. Ma na imię Evan. Choć nie musi się tak decydować. Wiemy wszyscy, że „mężczyzna” i „kobieta” to dwa skrajne końce skali, na której każdy może szukać miejsca dla siebie. Znamy wiele „męskich” kobiet i wielu „zniewieściałych” mężczyzn. To, co to znaczy być mężczyzną lub kobietą jest definiowane arbitralnie i w zależności od momentu w historii oraz miejsca na świecie. Że Evan ma piersi? No i co z tego? Znam wielu cismężczyzn, którzy mają podobne do jego. Ba! Ja sama mam nienajmniejsze a urodziłam się mężczyzną i nie powiększałam ich sobie sztucznie. Po prostu różnie to bywa.

A co do robienia dziecku wody z mózgu… Wodę z mózgu to robi film „Smoleńsk” a nie rodzic, który codziennie przez wiele lat fizycznie cierpi, obowiązując sobie piersi każdego dnia tylko dlatego, żeby ich nie usuwać i kiedyś móc karmić nimi dziecko. Myślę, że dziecko Evana będzie lepiej wyedukowane w kwestii tego czym jest płeć i płciowość niż pozostała część świata. Bo my nad tematyką płci nie musimy się zbyt często zastanawiać a Evan styka się z nią każdego dnia. I na pewno opowie o tym swojemu dziecku w odpowiednim momencie.

Dajmy więc żyć Evanowi i w spokoju wychowywać (oraz karmić) swoje dziecko. Nam pozostaje nauczka: że jednak płeć to skomplikowana sprawa. I dobrze, że gdzieś-tam żyją takie Evany, które nie tylko to wiedzą, żyją tym doświadczeniem ale jeszcze mają odwagę podzielić się nim z nami.

Historię Evana opisał magazyn Times.

Wypowiedz się! Skomentuj!