Trochę chyba niechcący prof. Tomasz Sikora wywołał mnie do tablicy. Chodzi o przemoc w klubie Cocon i organizację imprezy po Marszu Równości w Krakowie właśnie w tym miejscu.

przemocsikora

Dla tych, co nie znają sprawy: Tomek Sikora został pobity w klubie Cocon kilka miesięcy temu. W swoim tekście tak relacjonuje zajście:

W dniu 30 stycznia zostałem w tymże klubie wielokrotnie obrażony oraz dotkliwie pobity – najpierw przez jednego z klientów klubu, a następnie przez tzw. ochroniarzy. Sytuacji można było łatwo uniknąć, ponieważ nieodpowiednie zachowanie klienta zgłosiłem dużo wcześniej do tzw. menadżera klubu, który nie tylko zignorował moją interwencję, ale zrobił to w sposób, eufemistycznie mówiąc, niegrzeczny. O pobiciu została poinformowana policja, która przybyła na miejsce zdarzenia.

Zbliżający się Marsz Równości w Krakowie zaplanował organizację imprezy pomarszowej właśnie w Coconie. I właśnie do tego odnosi się Sikora w swoim tekście. Zwraca uwagę na to, że właściciel nie odniósł się do zajścia – mimo odebranego listu i prób skontaktowania się drogą elektroniczną. Wywołano i do tablicy mnie – Tomek Sikora cytuje fragmenty wywiadu, jakiego udzielił mi Janusz Marchwiński – jeden ze współzałożycieli i współwłaścicieli tego miejsca. Nie bez znaczenia jest także, że – jako osoba kojarzona ze środowiskiem klubowym i ze środowiskiem klubów LGBTQ* – czuję (nieuzasadnioną zapewne) współodpowiedzialność za to, jak te miejsca kształtują swoją działalność. A jako współorganizatorka Parady Równości i imprez po warszawskiej paradzie, mam także dodatkowo ogląd na to, jak wygląda sprawa od „tej strony”. Dla pełnej jawności: nie jest tajemnicą, że z organizatorami i organizatorkami Queerowego Maja w Krakowie znam się osobiście i regularnie spotykamy się, choćby na Forum Organizacji LGBTQIA.

* * *

W klubie Cocon bywam za każdym razem, gdy jestem w Krakowie i gdy akurat odbywa się tam impreza. Uważam, że jest to najlepszy lub jeden z dwóch najlepszych klubów LGBTQ* w Polsce a konkurować z nim może jedynie poznański HaH. Lubię to miejsce, bowiem – jak w każdym z takich klubów – znam obsługę a ona zna mnie i czuję się tam dobrze. Doceniam także starania Coconu, jak i jego właścicieli, by starać się organizować nie tylko stricte komercyjne i hedonistyczne wydarzenia (słowa „hedonistyczne” używam w najbardziej możliwie pozytywnym znaczeniu!) ale także niszowe, ważne dla społeczności lokalnej i społeczności LGBTQIA wydarzenia (prawie lub) zupełnie pozbawione zysku. Doceniam, bo nie każdy klub w Polsce włącza się w takie działania.

Nie zdarzyło mi się nigdy być świadkiem przemocy w Coconie. Nie liczę jakiś drobnych przepychanek między parami lub byłymi parami zakochanych, bo po alkoholu zdarza się to wszędzie. A i ochrona w Coconie reaguje zawsze na takie sytuacje szybko, sprawnie i wyprowadza takie osoby poza klub. Dlatego z wielkim zaskoczeniem przyjęłam opowieść Tomka Sikory na temat tego, co zdarzyło się tam w styczniu. Nie mam powodów, by nie wierzyć w jego relację – szkoda jednak, że na ten temat nie wypowiedział się management klubu. Historia byłaby wówczas pełniejsza.

Chcę podkreślić, że absolutnie zgadzam się z tym, że nie ma zgody na przemoc. Po prostu nie. Nie ma żadnej dyskusji czy „ale”. Przemoc jest niewłaściwą drogą i zawsze należy się jej sprzeciwiać. I z pewnym rozczarowaniem przyjmuję oświadczenie, w którym dowiaduję się, że nie zareagowano na nią odpowiednio w Coconie.

Zgadzam się także z tezą Tomka Sikory, że może za mało uwagi poświęcamy w naszych działaniach w środowisku LGBTQIA przemocy i jej obecności – zarówno w sensie symbolicznym jak i fizycznym. Nie mogę jednak zgodzić się na zrzucanie winy za ten fakt na osoby organizujące Queerowy Maj w Krakowie. Festiwal ten, podobnie jak Festiwal Parady Równości w Warszawie, ma charakter „oddolny”. To oznacza, że każda osoba, podmiot czy instytucja może zgłosić swoje wydarzenie do tegoż. Nie jest winą Queerowego Maja, że nikt nie zaproponował podjęcia tego tematu. Jest to, jeśli już, wina całego środowiska LGBTQIA na czele z działaczkami_ami (tak, włączając w to moją osobę). Wierzę, Tomku, że gdybyś zechciał zorganizować jakieś wydarzenie poświęcone temu tematowi (choćby wykład akademicki – wszak jesteś osobą, która świetnie realizuje się w tej formie!), to znalazłby się on w programie krakowskiego festiwalu.

Co do organizacji imprezy pomarszowej w Coconie… Uświadomić chcę Tomka, jak i wszystkie szanowne osoby czytające ten tekst: to nie jest tak, że kluby i bary ustawiają się w kolejce, żeby zorganizować u nich takie wydarzenie. Miejsca LGBTQ* zazwyczaj w nosie mają robienie czegokolwiek przy okazji Parady Równości czy Marszów Równości w wielu miastach. Jeśli znajdzie się jedno miejsce, które zechce, zgłosi się lub zgodzi się na organizację wydarzenia – to wielki sukces i chwała mu za to. Cieszę się, że poznański HaH, krakowski Cocon, szczeciński Scandal czy inne miejsca w pozostałych „marszowych” miastach chcą wspierać organizację tych wydarzeń. Łatwiej bowiem, jak czynią to warszawskie kluby, całkowicie olać Paradę Równości i liczyć na to, że natłok ludzi, którzy tej nocy będą w Warszawie i tak trafi do nich, by tam zostawić swoje pieniądze. Wszak żaden z warszawskich klubów czy barów LGBTQ* od kilku lat nie włącza się w jakikolwiek sposób w organizację Festiwalu Parady Równości czy imprezy poparadowej. Szczytnym, godnym odnotowania i podkreślenia wyjątkiem jest oczywiście Blok Bar, który od samego początku swojego istnienia stara się realizować ideę, którą nazywa się „giving back to community”, czyli wspierania środowiska, które zostawia w tym miejscu swoje różowe pieniądze.
Dlatego też nie byłabym aż tak krytyczna wobec Queerowego Maja, który ani nie wiedział zapewne o zajściu ze stycznia tego roku, ani też zapewne nie miał zbyt wielu alternatyw w kwestii wyboru odpowiedniej przestrzeni na imprezę.

Jednakże nadal zaniepokojona jestem faktem braku reakcji klubu Cocon na zgłoszone przez Tomka Sikorę wydarzenie. Dlatego pozwolę sobie i ja nawiązać kontakt z klubem w tej kwestii. Nie tylko dlatego, że znam autora oświadczenia ale i dlatego, że nie chciałabym aby miejsce tak ważne na mapie polskich miejsc LGBTQ* zmieniło się na gorsze. Jak już bowiem wspomniałam, w jakiś dziwny sposób czuję się współodpowiedzialna za imprezowe życie społeczności LGBTQIA w naszym kraju. I dlatego nie chciałabym, żeby przemoc wdarła się w dość bezpieczne dotąd oazy wolne od homofobii, bifobii czy transfobii.

Wypowiedz się! Skomentuj!