Za nami kolejna Eurowizja. Tym razem również większa część z nas ponownie próbowała podejść do niej z dużym dystansem politycznym, skupiając się na samej muzyce. Muzyce, która ma przekraczać wszelkie granice, jako pierwiastek łączący osoby, nie zważając na ich pochodzenie. Ale nawet dla mnie jest to zbyt naiwne.

l.phpMateusz Sierpowski

Sobotnia wygrana Jamali jest ważnym wydarzeniem, zwłaszcza jeśli zestawi się ją z symbolicznym pokonaniem Rosji. Utwór oraz jego wykonanie robią duże wrażenie i niewątpliwie zasługują na uznanie, jednak dużym niedopowiedzeniem byłoby stwierdzenie, że to jego jedyna wartość. Bez względu na oficjalne ustosunkowanie się Eurowizji, 1944 jest piosenką polityczną. Polityczną aż do bólu.

Wymowna retrospekcja do pierwszej połowy XX wieku, będąca niewątpliwie odniesieniem do aktualnej sytuacji na Ukrainie stanowi siłę przekazu Jamali. W sposób mistrzowski zwróciła uwagę na dwulicowość Federacji Rosyjskiej w związku z jej bezprawnymi działaniami na obszarze Ukrainy i wspieraniem przez nią grup, które prowadzą na tym terenie działania zbrojne. Apel został wygłoszony i usłyszany. To bardzo mocny przykład na to, że konkurs piosenki Eurowizji nie jest apolityczny. I, co warte zauważenia, nigdy nie był.

Od samego początku angażowane są w niego osoby, reprezentujące w trakcie zmagań poszczególny kraj. Nie są to przedstawiciele_ki narodu czy jakiejś innej grupy, lecz państw. Trzymają w rękach dokładnie tę samą flagę, która towarzyszy rządom przy podejmowaniu najróżniejszych decyzji, ale też przy działaniach zbrojnych. Uciekanie od tego jest oznaką naiwności – nie można bowiem zakładać, że możliwe jest stworzenie przestrzeni odciętej od obecnej sytuacji politycznej w momencie, gdy do konkursu angażuje się poszczególne kraje.

Decydując się na udział w Eurowizji, wbrew założeniom organizatorek_ów, nie podpisuje się bowiem pod głoszonymi przez niją wartościami, z troską o demokrację i prawa człowieka na czele. Tego dnia niektóre z krajów mogą z pokorą je przemilczeć lub zaakceptować, jednak ich realne działania pokazują przepaść między stworzonym na Eurowizji obrazem, a faktami.

Faktami, które jasno ukazują, jak bardzo Rosja nie liczy się z wolnością jednostki. Z jak lekką ręką wspiera działania zbrojne na wschodzie Ukrainy, przyczyniając się do śmierci wielu osób. Faktami, będącymi świadectwem na pogardę dla ludzkiego życia, widoczną również w przypadku Izraela przez ciągłe okupowanie przez niego Palestyny. Czy tymi, obrazującymi fatalną sytuację osób LGBTQIA w Armenii. Eurowizja jest jednak miejscem, gdzie każde z tych państw może się w jakiś sposób zrewitalizować. Świetnym dowodem na to jest Izrael, wystawiający ujawnionego geja (kolejny przykład polityki pinkwashingu : więcej o tym tutaj) czy Rosja z nad wyraz dobrze wykonanym utworem, który pozwala zapomnieć o codzienności pełnej przemocy.

Nie można godzić się na tuszowanie niedemokratycznych rozwiązań wprowadzanych w życie przez pewne kraje dla choćby najbardziej szczytnych idei. Ukraina z Jamalą na czele również sprzeciwiły się temu precedensowi i bardzo budujące jest to, że ich głos został usłyszany. Tak długo, jak nie zerwie się ze zgodą na wybielanie własnego wizerunku przez państwa, które zupełnie nie przejmują się prawami człowieka i jak długo będzie odwoływać się do państwowych reprezentacji, tak długo niemożliwe będzie stworzenie apolitycznego środowiska Eurowizji, która stałaby się wówczas monodramem muzyki. Do tego czasu zerwać należałoby z rzekomą neutralnością konkursu i jasno opowiedzieć się po stronie szacunku do drugiego człowieka i jego wolności. Nie widać tego chociażby w refleksji nad udziałem Polski w tegorocznym konkursie w związku z zamieszaniem wokół ustawy medialnej i równoczesnym przyzwoleniem na uczestnictwo kraju, który każdego dnia prowadzi działania na okupowanych przez siebie terenach. Zmiana nierealna będzie tak długo, jak długo same widzki i widzowie nie zechcą tego zrozumieć. Obserwowanie nastrojów wokół Eurowizji pokazuje, że nie nastąpi to szybko, jednak sobotnia wygrana Ukrainy daje nadzieję na to, że ktoś w końcu otworzy oczy. I będzie tylko lepiej.

Wypowiedz się! Skomentuj!
BRACIA S – wyobraźmy sobie, że dwie osoby, które mają krytyczny stosunek do otaczającej ich rzeczywistości, zaczynają działać społecznie. Pójdźmy dalej - niech te dwie osoby będą parą osiemnastolatków. Żeby lekko podkolorować, będą nimi bracia bliźniacy. Niech mają na imię Patryk i Mateusz. A co, jeśli to wszystko okaże się prawdą? Poznajcie Braci S i ich punkt widzenia.