Marcin od mniej więcej 8 lat jest moim fryzjerem. Kibicuję mu, bo ma świetne pomysły i jest dobrą osobą. Teraz otworzył Kuchnię Fryzjera.

Po sukcesie Afery Fryzjera, czyli pierwszego i flagowego salonu, Marcin i Miłosz postanowili się rozwijać. Otworzyli miejsce, w którym czas płynie wolniej. Nie ma pośpiechu, nie ma tłumu. Niewielki salon nie pomieści więcej niż 2 osób obsługiwanych jednocześnie. I dobrze. Jest, oczywiście, kuchnia – w której rzeczywiście się gotuje i piecze w trakcie dnia. W salonie pełno kwiatów, zieleni i kolorów. Nawet posadzka jest piękna i zachęcająca do tego, żeby tam posiedzieć dłużej.

Moja pierwsza wizyta zaczęła się o 12:00, bo dopiero o tej godzinie salon się otwiera. Masaż głowy, jaki miałam zafundowany przy okazji mycia, był jednym z najdłuższych w moim życiu. Samo strzyżenie – wiadomo. Nie bez powodu jestem z Marcinem tyle lat ;) Wszystko bez zarzutu. Wszystko na spokojnie – na męskie strzyżenie Marcin rezerwuje sobie aż godzinę.

Polecam Wam, jeśli uda się Wam umówić na wizytę. Bo to miejsce naprawdę wyrwane z Warszawy – niby w centrum a jednak cicho, spokojnie i zupełnie bajkowo.

Wypowiedz się! Skomentuj!