Spotkałam się z Maksem. Na winko czy coś. Mały spacer z Ochoty zaprowadził nas pod Pałac Kultury i Nauki. Wstąpiliśmy do baru Studio i winko rzeczywiście wypiliśmy. Potem on musiał wracać do domu ale okazało się, że na mieście jest Bonek. Więc spotkaliśmy się i razem poszliśmy do Glamiku o… 23:30. To najwcześniejsza w historii godzina mojego pojawienia się tam. Jest to dziwne doświadczenie.

Ale nie za bardzo było gdzie się napić. Wspieramy z Bonkiem przede wszystkim miejsca LGBT. Więc pierwszy pomysł: Blok Bar. Ale tam impreza ostrzejsza, więc odpada. Drugi pomysł: Ramona Bar. Nawet byłam przed wejściem ale zobaczyłam tłum ludzi i drag queen dającą występ na barze. Więc nie, nie – zdecydowanie nie.

No i został nam Glamik. Dość mocne tempo narzuciliśmy, nie ukrywam. Tak więc dość szybko się zrobiłam. I siedziałam do rana. Z czego część powrotu pamiętam jak przez mgłę.

Brakowało w klubie aktywów, jak nic! Stąd nasza konstatacja, że jest bessa na aktywy.

Wypowiedz się! Skomentuj!