I sprawdzał, jakie porno oglądasz. Oraz jakie sex-SMSy wysyłasz. No i z kim rozmawiasz przez telefon. Oraz gdzie Cię GPS oznacza. Bez żenady, bez nakazów, bez ograniczeń.

2EF0653A00000578-3339941-image-a-34_1448914212416Sprawa jest poważna. W natłoku różnych dodatkowych informacji dotyczących tego, co rząd PiS robi z naszym państwem, mogło Wam to jakoś uciec. I może też o to chodziło. Przyjęta nowelizacja ustawy o policji daje aktualnie stróżom prawa nieograniczony, niekotrolowany i dowolny dostęp do tego, co robimy elektronicznie. Każdy bajt wysłanych przez nas informacji jest jawny. Dla nich, ma się rozumieć.

Publicyści zauważają, że przestanie obowiązywać tajemnica lekarska, radcy prawnego, doradcy podatkowego, dziennikarska czy statystyczna. Mają racje. Wszystko, co wysyłane jest drogą elektroniczną (a więc, powiedzmy sobie szczerze – wszystko w ogóle!) jest na wyciągnięcie ręki.

Jasne, możecie powiedzieć: niech się obawia ten, kto ma coś na sumieniu a nie ja!

W Polsce skończyła się prywatność

A teraz zastanów się: czy NIGDY nie ściągnąłeś nielegalnie mp3 z sieci? Czy nigdy nie obejrzałeś pirackiego odcinka serialu w internecie? Czy nigdy nie weszłaś/nie wszedłeś na stronę z porno, o którym nie chcesz, by inni się dowiedzieli? Czy nigdy nie ściągnąłeś nielegalnego skanu książki potrzebnej na studia? Czy nigdy nie wysłaliście/nie odebraliście wiadomości z nagim zdjęciem kogoś, z kim akurat flirtujecie? Czy też – wreszcie – nigdy nie zrobiliście sobie półnagiego/nagiego zdjęcia komórką? Jeśli nie zmienialiście ustawień, to każde zrobione przez Was zdjęcie jest od razu wysyłane do sieci, do chmury. Jest więc dostępne dla naszych władz. Może powtórzę: KAŻDE zdjęcie.

Jesteś niewyoutowanym gejem i korzystasz z Grindr? No więc możesz śmiało założyć, że krąg osób, które mają wiedzieć o twojej orientacji jest już większy. Ba! Nie tylko wiedzą, że jesteś gejem ale wiedzą – na podstawie zapisów GPS – gdzie jesteś w każdym momencie. No i wiedzą, co piszesz na tym nieszczęsnym Grindr.

Każda rozmowa telefoniczna może być teraz podsłuchiwana. Każdy SMS odczytany.

A może macie na liście kontaktów dilera, z którego usług skorzystaliście raz, kiedyś, milion lat temu? A może kogoś, kto trafił za kratki z jakiegokolwiek powodu? No, to macie przechlapane. Jesteście wszyscy podejrzani. Jesteśmy wszyscy podejrzani.

I słusznie zauważa Tomasz Chabinka:

Może fakt, że o tym wszystkim dowiedzą się agenci służb specjalnych, policjanci – ci z pionu kryminalnego, ale też twój dzielnicowy – oraz prokuratorzy i zaprzyjaźnieni z nimi politycy, można by jeszcze przeboleć. Ale ustawa nakłada też na operatorów obowiązek zapewnienia dostępu do wszystkich tych danych dla uprawnionych służb przez internet. Co w praktyce oznacza, że raczej wcześniej niż później dostęp do nich będą mieli wszyscy – ci z odpowiednimi umiejętnościami technicznymi i ci gotowi za te dane zapłacić. Albo po prostu wszyscy, bo ktoś postanowi część tych danych opublikować w jakimś ogólnodostępnym serwisie.

W Polsce kończy się właśnie prywatność elektroniczna. Chronione tajmnicą są nadal tradycyjne listy papierowe no i towarzystkie spotkania twrzą w twarz. Ale śmiało, spróbujcie umówić się kiedyś na takie spotkanie bez pośrednictwa telefonu, facebooka lub innego elektronicznego sposobu komunikowania. Powodzenia.

Czy da się ustrzec przed tym?

373ec_546944

Najłatwiejszą metodą jest, oczywiście, odstawienie wszelkiej elektronicznej komunikacji. No, ale umówmy się: to dziś absolutnie niemożliwe.

Szukać trzeba innych wyjść. Pierwsze, jakie przychodzą mi na myśl, to oczywiście sieć TOR oraz technologia VPN.

Wikipedia pięknie pisze, że TOR to „wirtualna sieć komputerowa implementująca trasowanie cebulowe trzeciej generacji. Sieć zapobiega analizie ruchu sieciowego i w konsekwencji zapewnia użytkownikom prawie anonimowy dostęp do zasobów Internetu. (…) Podobnie jak sieci Freenet, GNUnet czy MUTE, Tor może być wykorzystywany w celu ominięcia mechanizmów filtrowania treści, cenzury i innych ograniczeń komunikacyjnych.” Ci z was, którzy korzystali z TOR wiedzą, że nie jest to najwygodniejsza i najszybsza metoda komunikacji internetowej. Poza tym część serwisów i tak wymaga zalogowania (poczta, facebook, twitter, inne…), więc aspekt anonimowości jest wówczas tracony. Jednakże mnie najbardziej przeszkadza konieczność stosowania innej przeglądarki niż moje ulubione Chrome i Opera oraz fakt, że połączenie z siecią jest odczuwalnie wolniejsze.

Innym sposobem jest zastosowanie VPN. Znów, Wikipedia wyjaśnia, że „VPN (ang. Virtual Private Network, Wirtualna Sieć Prywatna) – tunel, przez który płynie ruch w ramach sieci prywatnej pomiędzy klientami końcowymi za pośrednictwem publicznej sieci (takiej jak Internet) w taki sposób, że węzły tej sieci są przezroczyste dla przesyłanych w ten sposób pakietów. Można opcjonalnie kompresować lub szyfrować przesyłane dane w celu zapewnienia lepszej jakości lub większego poziomu bezpieczeństwa.

Aby korzystać z VPN trzeba odpowiednio skonfigurować swoje połączenie z internetem. Są dostępne bezpłatne usługi VPN, które jednak mają zawsze pewne ograniczenia – albo czasu działania, albo ilości przesłanych danych albo szybkości łącza. Płatne VPN można mieć już za 3 dolary miesięcznie. Niedużo, jeśli chce się chronić swoją prywatność. Niektóre telefony mogą mieć problem ze skonfigurowaniem połączenia przez VPN ale to już inna historia.

Oczywiście, obie usługi nie są w 100% bezpieczne (bo nic nie jest!) ale zapewniają Wam dużo, dużo, dużo większe bezpieczeństwo.

Osobiście korzystam z VPN, które nie jest do końca pewne – ale mam je za darmo w ramach pewnej współpracy. Wam także polecam zabezpieczenie się przed wścibskim okiem Prezesa Kaczyńskiego.

Wypowiedz się! Skomentuj!