Dzisiaj o 11:00 żegnam znajomego. Tomek odszedł nagle, nie miał nawet 30 lat ale stwierdził, że nie chce już dłużej z nami być.

Takie mam trochę mieszane uczucia, gdy o nim piszę. Z jednej bowiem strony chcę jakoś go zapamiętać i tym tekstem oddać jakąś cześć naszej znajomości ale z drugiej strony – wiem, że on nie zawsze lubił te moje blogowe wpisy. Wiedział jednak, że ja inaczej nie potrafię. To po pierwsze. A po drugie: choć jest mi smutno, że już nie będzie nam dane się zobaczyć nigdy więcej, to jednak nie chcę jego decyzji umniejszać znaczenia. To był jego wybór i chcę go uszanować.

Poznaliśmy się, gdy miał 16 lat – w roku 2005. Piękny był. Niewysoki, ciemnowłosy, taki skromniutki. Uroczo jeszcze wówczas nieśmiały. Na naszą pierwszą prawdziwą randkę poszliśmy do kina na premierę „Harry’ego Pottera”. Dokładnie o północy zasiedliśmy w Multikinie na Imielinie. Mieliśmy fatalne miejsca – chyba w pierwszym rzędzie. Ale pamiętam, że trzymaliśmy się za ręce trochę. Tak nieśmiało, najpierw tylko pojedynczymi palcami, potem trochę odważniej. Odprowadziłam go potem do domu, bo mieszkał niedaleko. A poza tym miał 16 lat, więc wypadało.

(Tutaj pisałam, jak go poznałam. A tutaj, jak poszliśmy do kina.)

Nie ukrywam, że strasznie mi się podobał. Od początku do naszego ostatniego spotkania. Gdy się poznaliśmy, wysłał mi zdjęcie swojego brzucha – rysował się na nim bardzo delikatnie sześciopak. A pamiętajcie, że miał 16 lat! Zdjęcie wisiało w moim poprzednim mieszkaniu na ścianie. Przez to też wiele osób znało go potem, jako Tomka Od Ładnego Brzucha.

Nasz kontakt się urwał po jakimś czasie. Mi przeszkadzała jego skłonność do fantazjowania – no a poza tym był wówczas emocjonalnie dość młody i nie miało to sensu jakiegoś specjalnego. Pojawił się w moim życiu jakiś czas później. I tak nasza znajomość wyglądała – pojawiał się na jakiś czas, potem znikał na długo. I tak cały czas z przerwami różnej długości. (Pojawił się np. na premierze filmu, na który zabrałam kilka osób w Tłusty Czwartek a po którym wpadli wszyscy do mnie na faworki – w 2012 roku. Na fotoblogu pisałam o tym tutaj ale Tomka na zdjęciu nie ma, niestety.)

Jakiś czas temu, może około 2013 roku, pojawił się znów. Odrodziła się jakaś dziwna chemia, taka erotyczna. Dostałam od niego kolczyki. Pamiętam, że spał u mnie. Potem, po kilku dniach, jak zawsze – zniknął na chwilę. Aż pojawił się na debacie w państwomiasto na temat samobójstwo wśród młodych osób LGBT w Polsce. Byłam panelistką, on – siedział na publiczności. Wydaje mi się, że widziałam go wówczas ostatni raz.

* * *

Tomek był skomplikowanym chłopcem. Lubił koloryzować ale też życie nie było dla niego łatwe. Może bez szczegółów ale jedno jest pewne: to była trudna droga życiowa.

Zdolny był. Próbował swoich sił wokalnych. Nawet na facebooka wrzucił kilka nagranych w domu piosenek. Wszystkie tak samo melancholijne, smutne, powolne. Tomek lubił takie klimaty – coś z pogranicza romantyzmu i smutku. Sam chyba tak o sobie myślał często – właśnie w tych kategoriach.

Miał swoją wielką ideę. Chciał działać społeczne właśnie w celu przewdziałania samobójstwom wśród młodzieży LGBT. Ironicznie. Jego pomysł był nierealny i wynikał z tego, że nie znał się w ogóle na działalności pozarządowej. Idea piękna ale niewykonalna. Często o niej opowiadał – szukał sposobów na realizację. Mimo tego, że tłumaczyłam mu, jak pewne rzeczy są nie do zrobienia, nie poddawał się. Odzywał się do wielu firm, fundacji, stowarzyszeń. Szukał sposobu na realizację tej idei. Wiele, wiele lat opowiadał o tym, jak chce ją wdrożyć – przeciwności losu czy też tacy maruderzy jak ja nie byli dla niego przeszkodą. Nie chciał uwierzyć, że to się nie uda.

* * *

Zdałam sobie właśnie sprawę z tego, że nie wiem czy mam jakiekolwiek zdjęcie Tomka. Na pewno mam – wszak wiecie, że robię zdjęcia jak pojebana – ale nie mogę teraz żadnego znaleźć. Przeszukałam jakieś stare wpisy, fotobloga… Nic nie wyskakuje. Pewno kiedyś, gdy nie będę tego szukać, pojawi się znikąd i mi o nim przypomni.

Emocję mam dziwną. Jakoś tak konteneruję tym wpisem wspomnienie o człowieku, który odszedł. Nie będę udawać, że był mi bardzo bliski – to byłoby kłamstwo. Jednakże to też pierwszy raz w moim życiu, gdy odchodzi ktoś, z kim byłam blisko także fizycznie. Stąd to dziwne uczucie.

Tomku, dziękuję Ci za to, że pojawiłeś się w moim życiu. Będzie mi Ciebie jakoś tam brakować – ta świadomość, że nie pojawisz się znów znikąd po jakiejś przerwie jest dość dziwna. Teraz jadę na pogrzeb, by pożegnać Cię i pokazać Ci w ten sposób, że dla mnie byłeś zawsze wyjątkową, piękną, pokręconą osobą. Pogrzeby są wszak dla żywych a nie dla umarłych.

Wypowiedz się! Skomentuj!