Czy Krakowski Spleen umarł? Czy został porwany? Dlaczego nie napisał nowego felietonu? Dlaczego nie odbiera telefonów? Odpowiedź jest prosta – porwała go impreza.11103000_1055047887842508_8215674490202441473_n

23 listopada. Poniedziałek.
Klaudia, podobnie jak co tydzień, wchodzi na JejPerfekcyjnosc.pl w poszukiwaniu nowych wpisów. Krakowski Spleen – pustka. Wpisuje numer do autora w swojej nowej Xperii. Cisza. Co się dzieje? Zamawia taxówkę – Mega Taxi. Nie ma korków, będzie szybko i tanio. Wybiega przed swoją szarą kamienicę, a na dole czeka już czarny Opel.

– Hasło „Klaudia”?

– Owszem. Gdzie jedziemy?

– Do apartamentu Zimmer’a, poproszę

23 listopada. Poniedziałek.
Strzeżone osiedle, przedostatnie piętro nowego bloku. Miłosz otwiera kolejne wino. Białe, półwytrawne – choć nie ma to większego znaczenia, wystarczy, że działa. Dzisiaj odwiedzi go jego były chłopak. Nie w domu – umówili się w WinieBarze. Chłopak w pośpiechu wypija kieliszek słomkowego napoju i nakłada płaszcz. Resztę wypije w drodze, Uber już czeka. Klucze są? Są. Portfel jest? Jest. Telefon, papierosy, zapalniczka? OK, no to w drogę. Mateusz wysłał SMS: „Będę w WinieBarze za pół godziny. Muszę wymienić opony na zimowe.”. Idealnie, skoczę jeszcze po zapasową paczkę Marlboro Goldów.

23 listopada. Poniedziałek.
Klaudia wysiada pod doskonale jej znanym adresem. Jest zimno, więc poprawia czarny szal przy szyi. Kupiła wczoraj w Zarze, początkowo jej się nie podobał, bo za długi, bo za gruby, ale był na wyprzedaży – nie potrafi im się oprzeć. Domofon nie odpowiada. Odpala porzeczkowego Chesterfielda i mocno się zaciąga.

– Przez ten jebany smog nawet nie czuję, że palę – myśli sobie

Nagle w kieszeni zaczyna wibrować telefon. Z niedowierzaniem spogląda na pięciocalowy, pęknięty u góry ekran – dzwoni Zimmer.

– No nareszcie, kurwa. Gdzie ty jesteś? Nie odbierasz telefonu od piątku, przyjeżdżam pod Twój dom i płacę te jebane 17 złotych, a Ciebie oczywiście nie ma. Co jest do chuja pana?

– Wybacz, obowiązki. Ale dzisiaj, 23:10, po zamknięciu WinaBaru idziemy z Mateuszem do Dynamitu na dwie banie, a około 2, może 3, uderzamy do Światłości. Czuj się zaproszona.

– Lepiej myśl, jak mi się odwdzięczysz za zmarnowane pieniądze na dojazd na to zadupie.

– Do domu Cię nie zapraszałem. Ciao.

Rozłączył się.

23 listopada. Poniedziałek.
Mateusz otwiera trzeszczące drzwi WinaBaru. Nie był tu od dwóch miesięcy – nic się nie zmieniło – nawet drzwi witają go tym samym okrzykiem. Jednym ruchem ściągnął płaszcz i zawiesił go na czarnym, drewnianym wieszaku. Przeszedł między rzędami stolików, przywitał się z obsługą i usiadł przy barze.

– Poproszę karafkę czerwonego. Albo chwila… Macie grzańca? To grzańca.

– No dobry wieczór! – po całej sali rozległ się chłopięcy głos poprzedzony dźwiękiem dawno nienasmarowanych zawiasów. Miłosz podbiegł do do swojego ex i ucałował go w policzek. – Jak podróż? Opowiadaj!

– Dobrze, byłbym wcześniej, ale nie przypuszczałem, że będzie taka kolejka do tych opon.

– Byłbyś wcześniej, to czekałbyś na mnie jeszcze dłużej. Gwiazda musi się spóźnić. Co pijesz?

– Grzane wino.

– No wybornie. Ja natomiast potrzebuję bąbla. Kieliszek prosecco, s’il te plait. Chociaż trochę tu jeszcze posiedzimy – to butelkę.

23 listopada. Poniedziałek.
Klaudia wróciła do domu. Wkurwiona, ale wzięła pierwszą porcję cukru pudru. To ją uspokaja.

– Olga, co ty robisz w moim pokoju?

– Sprzątam, bo masz taki syf, że za chwilę wylęgną się tu jakieś karaczany, czy inne pierdolniki i przelezą do mojego pokoju.

– Nie wyjebałabyś dziury w ścianie, jak montowałaś telewizor, to by nie miały jak przejść.

– A pierdol się.

– Możesz tyle nie przeklinać? Taka ładna dziewczyna, a tyle klnie.

– Ja przynajmniej wyglądam jak kobieta, a nie jak żulica spod mostu. Zmieniłaś w końcu ten tampon?

– Jaki tampon?

– Ten, który wsadziłaś w piątek i najebana trzymałaś conajmniej do wczoraj. Chwaliłaś się na afterze. Ty tego nie czujesz? I weź się w końcu wykąp i wyśpij. Jutro przyjeżdżają do nas heterycy – masz się godnie prezentować, żeby nie pomyśleli, że mieszkam i przyjaźnię się z jakimiś zapuszczonymi kurwami.

– O Chryste zapomniałam o tym… Tylko o 3 idziemy do Światłości, bo Mateusz przyjechał i idą z Miłoszem.

– Miłosz, to niech mnie w dupę, kurwa, pocałuje. Nie odzywa się od piątku, taki z niego przyjaciel. Do mnie jutro przyjeżdżają chłopcy, nie, jacy chłopcy… Prawdziwi, hetero mężczyźni! Muszę być piękna i mieć siłę na kokietowanie, a nie wyglądać, jakbym ponownie matce z pizdy wyszła.

– Też bym chciała w końcu posiedzieć z jakimiś heterykami. Może chłopaka bym znalazła…

– Po pierwsze – o czym ty byś z heterykiem rozmawiała. Po drugie – który by Cię chciał. Jedź o tej 3 do pedałów, ja śpię.

24 listopada. Wtorek.
Minęła trzecia. Chłopcy z impetem przechodzą przez słynną złotą bramę i pewnie wchodzą do wnętrza Światłości. Dookoła pełno ludzi. Młodzi chłopcy, którzy dopiero co skończyli osiemnaście lat, dojrzali i wysportowani faceci, starzy, grubi i pomarszczeni mężczyźni, którzy jutro pojadą odebrać swoje wnuki z przedszkola.

– Klaudia dała znać o północy, że wpadanie i przywiezie cukier. Papierosa? – zapytał Miłosz

– Nie, dzięki, rzucam. – odparł Mateusz i podszedł do baru zamówić podwójną wiśniówkę na lodzie

– Rzucasz, czy jednak w stolicy nie płacą lepiej, niż w Krakowie?

– Głupek – zaśmiał się Mateusz.

SMS od Olgi: „Ratunku! Klaudia przedawkowała glukozę. Schowała się pod łóżkiem, mówi, że jest burakiem cukrowym i śpiewa „Miodowa, miodowa” w rytm „Bailando” Loony. Przyjedźcie i ją ogarnijcie.”

– Czy ona zawsze musi coś odpierdolić?

– Dobra, jedziemy, nim sobie wmówi, że trzeba ją podlać i pójdzie nurkować do wanny jak ostatnio.

– A tyle razy jej mówiłem, że cukier biały, to gówno i trzeba się przerzucić na ksylitol.


„Bailando!” – czyli twórczość poalkoholowa. Imiona i nazwy miejsc zostały zmienione. Niektóre wydarzenia mogły przyśnić się autorowi podczas zgonu.

Wypowiedz się! Skomentuj!
KRAKOWSKI SPLEEN – perspektywa pozawarszawska i może tym cenniejsza właśnie. Analiza zwyczajów, zachowań i typowych dla Krakowa sytuacji. Obserwacja gejowskiego życia w mieście spowitym smogiem. Spotkasz tu małych chłopców, prężących pośladki przy barze w Coconie w oczekiwaniu na drinka od starszego dżentelmena. Usłyszysz również o dużych chłopcach - szukających szybkiego seksu pośród ubrudzonych przeróżnymi wydzielinami, walających się rolek papieru i stłuczonych butelek. Kraków wita!