Grześ wpadł do mnie na chwilkę. Napić się, pogadać, ponarzekać na życie. Ale długo nie siedzieliśmy, bo u Gacka mały bifor się zrobił. Wpadłam więc, zabierając jeszcze Kacperka z koleżanką. Śmiesznie było, bo i goście z zachodniopomorskiego się znaleźli, i z Krakowa, i bóg-wie-skąd-jeszcze.

W Blok Barze urodziny bez!miaru. Sympatycznie, atmosfera zabawna. Ponieważ zagrali Backstreet Boys, to byłam ukontentowana ;) Na sam koniec na chwilkę jeszcze do Glamiku wpadłam.

Nieczułość Warszawy zauważyłam w podziemiach Centrum. Na ziemi leżała kobieta. Najwyraźniej bardzo pijana. Nikt się nie zatrzymywał przy niej przez dłuższy czas. Natomiast, gdy przechodziliśmy bezpośrednio obok niej, już ktoś próbował ją ocucić. A kawałek dalej, dosłownie 5 czy 7 metrów na ziemi klęczał pan. Smutny chyba. Pewno też pijany. I też nikogo nie obchodził.

Wypowiedz się! Skomentuj!